Niemcy planowali wypędzić z domów 8 milionów Polaków. (Cykl Bilans Krzywd cz. 6)

Masowe wysiedlenia Polaków z okupowanych ziem polskich były kolejnym, po eksterminacji inteligencji, etapem na drodze do upragnionego przez Adolfa Hitlera i jego klikę Lebensraumu. Dzięki tym radykalnym działaniom, znaczne obszary Rzeczypospolitej, zamieszkiwane dotąd przez ludność  polską, miały zostać w szybkim tempie zgermanizowane.

(przeczytaj także poprzednią część cyklu, lub zacznij od początku)

Wypędzeni z ziem wcielonych do Rzeszy

Najwcześniej wysiedlenia przeprowadzać zaczęto na ziemiach polskich wcielonych do III Rzeszy – tam też przybrały one największe rozmiary. Całe przedsięwzięcie miało dwa aspekty: wysiedlenia "dzikie", przeprowadzane z inicjatywy lokalnych władz okupacyjnych, obejmujące poszczególne osoby bądź rodziny, oraz planowe i masowe akcje wysiedleńcze, kierowane i nadzorowane przez centralne władze nazistowskie.

Wysiedlenia "dzikie" prowadzone były już od pierwszych tygodni okupacji. Dokonywano ich na wniosek miejscowych Niemców, chcących przejąć polskie placówki gospodarcze oraz luksusowe mieszkania położone w prestiżowych dzielnicach. Dotychczasowi właściciele takich majątków otrzymywali wówczas wezwania do opuszczenia ich w ciągu 24 godzin, jedynie z niezbędną odzieżą i niewielkim zapasem żywności. Niezastosowanie się do nakazu groziło zesłaniem do obozu koncentracyjnego. 

1. Polska rodzina wysiedlona przez niemieckich okupantów z Sieradza w 1939 roku. 

Jedna z pierwszych dużych zorganizowanych akcji przesiedleńczych – choć również o "dzikim" charakterze – miała miejsce w połowie października 1939 r. w Gdyni, przemianowanej na Gotenhafen. Niemcy próbowali wówczas zachęcić mieszkańców do pozornie nieprzymuszonej emigracji. W mieście rozlepiono ogłoszenia informujące o możliwości "dobrowolnego powrotu do innych obszarów polskich" oraz podające dozwolone kierunki transportu. Obwieszczenie regulowało również wielkość zabieranego bagażu. A było tego żałośnie niewiele! Bagaż podręczny mógł mieć nie więcej niż 25 kilogramów na osobę, do tego zezwalano na zabranie żywności na 36 godzin podróży. Ponadto do miejsca docelowego można było nadać paczkę o wadze nieprzekraczającej 50 kilogramów. Wszelkie meble czy inne wyposażenie oraz zwierzęta gospodarskie miały pozostać na miejscu. Władze okupacyjne w swej "wspaniałomyślności" zapewniły Polakom tylko… darmowy przejazd koleją.

Ludzie w trakcie transportu umierali…

Wczesnym rankiem kordony żandarmerii, policji, Selbstschutzu, SA i SS otaczały wyznaczone do przesiedlenia kwartały ulic. Członkowie niemieckich służb przy akompaniamencie wyjących syren wkraczali do polskich mieszkań i krzykiem, czasem pomagając sobie kolbami karabinów, wypędzali mieszkańców.

Podróż koleją do Generalnego Gubernatorstwa, bo to ono było miejscem docelowym transportów, trwała od kilku do kilkunastu dni. Ślamazarność transportu wynikała ze skali zniszczenia infrastruktury kolejowej. Ponadto pierwszeństwo przejazdu miały zawsze pociągi niemieckie. Polaków przewożono jak zwierzęta w zamkniętych od zewnątrz wagonach towarowych. Wśród bydlęcego łajna czy w wapiennym pyle tłoczono po około 60 osób, tak że mogły tylko stać. Raz dziennie zezwalano na krótki postój. Załatwienie w tak ograniczonym czasie osobistych potrzeb fizjologicznych było często niemożliwością, więc wnętrza wagonów zaczęły wypełniać ludzkie ekskrementy.

2. Polacy wypędzeni przez Niemców z Kościerzyna, 1939 rok. 

Kluczowym problemem był również brak wody. Ludziom udawało się ją pozyskiwać z tendra parowozu, była jednak ohydna w smaku i silnie zanieczyszczona. Żywność stanowiły prawie wyłącznie zapasy, które wypędzeni mieli ze sobą, nie starczało jej więc na zbyt długo. W czasie postojów wysiedleńców próbowała zaopatrywać lokalna ludność, lecz z reguły odpędzali ją ochraniający transporty żołnierze niemieccy. Nic więc dziwnego, że w takich warunkach ludzie umierali; zwłaszcza dotyczyło to dzieci oraz osób starszych i schorowanych. Chowano ich wtedy wzdłuż torów kolejowych. Jeden z polskich wypędzonych wspominał:

     Ludzie w trakcie transportu umierali, wtedy żołnierze niemieccy kazali wysiadać dorosłym i grzebać zmarłych. Ludzie kopali doły-groby, tym czym mieli. Były to łyżki, a moja mama dostała od jakiegoś żołnierza kawałek bagnetu.

Łącznie do końca listopada 1939 r. z ziem przyłączonych do III Rzeszy wypędzono do Generalnego Gubernatorstwa od 30 000 do 40 000 Polaków, z czego z samej tylko Gdyni – ponad 12 000 osób.

Gigantyczne plany "przesiedleńcze"

Niemcy początkowo, w ferworze wojennych sukcesów, planowali usunąć z ziem przyłączonych ponad 8 000 000 obywateli polskich, z czego do lutego 1940 r. ponad 1 000 000, a pozostałą część – przed końcem wojny. Z czasem te plany uległy zrewidowaniu na skutek różnych czynników, głównie ze względu na wzrastające zapotrzebowanie na siłę roboczą. Istotną kwestią był również opór władz Generalnego Gubernatorstwa przeciwko przyjęciu tak wielkiej liczby ludzi, których trzeba było gdzieś rozlokować, wyżywić, pomóc im się zadomowić. Zaowocowało to powstaniem trzech tak zwanych planów krótkofalowych, z których Niemcy tylko pierwszy wykonali w całości.

3. Mieszkańcy Czerniejewa w Wielkopolsce, wypędzeni przez Niemców z domów w 1939 roku. 

Wraz z pojawieniem się planów wysiedleń opracowane zostały również szczegółowe wytyczne regulujące związane z nimi sprawy organizacyjne. Ustalono kryteria, według których kwalifikowano poszczególne osoby do wywiezienia, podano dokładny termin wysiedleń i rejon nimi objęty, poinformowano o wielkości bagażu, kwocie pieniędzy, które można było mieć przy sobie itp. Pojawiło się również istotne novum: przejściowe obozy przesiedleńcze, do których kierowano od 1940 r. praktycznie wszystkich wysiedlonych. Zorganizowano je między innymi w Czechowicach, Gorzyczkach, Kochłowicach, Konstantynowie, Łodzi, Orzeszu, Potulicach, Pszowie, Smukale i Toruniu.

Kolejne etapy germanizacji terenów polskich

W ramach pierwszego planu przesiedleńczego od 1 do 17 grudnia 1939 r. wypędzono z Kraju Warty ponad 87 000 osób, głównie Polaków, choć zdarzali się i Żydzi. W warunkach ostrej zimy, w wagonach nieposiadających ogrzewania, wiele z przesiedlanych osób zmarło. Ewakuowanych skierowano do dystryktów warszawskiego i krakowskiego Generalnego Gubernatorstwa. Zanim trafili do miejsc docelowych, umieszczano ich zazwyczaj na kilka dni w różnego rodzaju punktach zbornych: magazynach, kościołach, barakach. Przebywali tam w złych warunkach sanitarnych, spali na słomie, a ich całodziennym pożywieniem były czarna kawa, kawałek chleba i miska rzadkiej zupy. Powodowało to kolejne zgony.

4. Kolumna wypędzonych Polaków w tzw. Kraju Warty, rok 1939. 

Druga akcja wysiedleńcza miała miejsce między 10 lutego a 3 marca 1940 r. Dotknęła ona ponownie ludność polską zamieszkującą Kraj Warty, przede wszystkim mieszkańców miast. Z domów wypędzono wówczas ponad 40 000 Polaków. Przed skierowaniem do Generalnego Gubernatorstwa umieszczano ich we wspominanych już obozach przejściowych, gdzie panowały tragiczne warunki bytowe.

Ostatnia faza zaplanowanych przesiedleń rozpoczęła się 15 marca 1940 r. W Kraju Warty objęła ona ponad 133 000 mieszkańców, z których prawie 2400 osób jako nadające się do germanizacji wysłano do Rzeszy, a około 10 000 skierowano na roboty przymusowe. Jednocześnie realizowano akcję wysiedleńczą na terenie Górnego Śląska i północnego Mazowsza.

Aktion Saybusch

W Prowincji Śląskiej wysiedlenia dotknęły przede wszystkim powiat żywiecki. "Aktion Saybusch", jak nazwano całe przedsięwzięcie, została przygotowana pragmatycznie i niezwykle drobiazgowo. W jej planowaniu i realizacji wzięło udział szereg ważnych organów i komórek państwowych III Rzeszy, między innymi RSHA, SS i NSDAP. Pomysł przeprowadzenia akcji wyszedł od SS-Gruppenführera Ericha von dem Bacha-Zelewskiego, piastującego jesienią 1939 r. funkcję wyższego dowódcy SS i policji na Śląsku. Organizacją transportu kolejowego dla wypędzonych Polaków oraz ogólnymi wytycznymi dotyczącymi akcji zajmował się jeden z referatów w departamencie IV RSHA (gestapo), kierowany przez mało wtedy znanego SS-Hauptsturmführera Adolfa Eichmanna.

O wysiedleniu poszczególnych osób w tym przypadku nie decydowały względy polityczne, ale stan gospodarstw rolnych, jakość gruntów oraz ich przydatność do planowanej przed przekazaniem w ręce niemieckich osadników komasacji. "Aktion Saybusch" rozpoczęła się w nocy z 21 na 22 września 1940 r. od wysiedlenia mieszkańców Jeleśni, położonej około 15 kilometrów na południowy wschód od Żywca. Ponad 800 jej mieszkańców, jedynie z podręcznym bagażem, po wstępnej selekcji pod kątem rasowym, poprzez obóz przejściowy w Żywcu załadowano do wagonów kolejowych i wywieziono do Łodzi. Stamtąd skład 24 września pojechał w kierunku Generalnego Gubernatorstwa. Ten smutny los spotkał łącznie około 15 000 Polaków z Żywiecczyzny. Finalny transport z wysiedlonymi do Generalnego Gubernatorstwa wyjechał ostatniego dnia stycznia 1941 r.

5. "Aktion Saybusch" - wysiedlenie mieszkańców wsi Dolna Sól na Żywiecczyźnie, rok 1940. 

W rejencji ciechanowskiej pierwsze masowe wysiedlenia nastąpiły w maju i czerwcu 1940 r. i dotknęły od 11 000 do 12 000 osób. Podczas tak zwanej akcji mławskiej, między 10 a 20 listopada 1940 r., wysiedlono jeszcze do Generalnego Gubernatorstwa 10 700 Polaków. Był to właściwie już schyłek planowanych akcji przesiedleńczych. Jeszcze do marca 1941 r. Niemcy wypędzili z Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie i Kraju Warty ponad 30 000 Polaków. Od 16 marca tego roku władze Generalnego Gubernatorstwa, powołując się głównie na trudności ekonomiczne i problemy związane z przygotowaniami do wojny z ZSRR, zaprzestały przyjmowania dalszych transportów z polskimi wysiedleńcami. Ostatnia duża akcja wysiedleńcza na ziemiach przyłączonych do III Rzeszy odbyła się w 1944 r., kiedy to wysiedlono z Kraju Warty około 65 000 Polaków.

Inną formą przymusowych wysiedleń Polaków z będących ich własnością mieszkań bądź gospodarstw było "rugowanie", polegające na przemieszczeniu ludności w obrębie danej jednostki terytorialnej: miasta, dystryktu bądź prowincji. Wypędzone polskie rodziny otrzymywały wówczas lokum zastępcze (o znacznie gorszym standardzie) bądź kierowane były do obozów przesiedleńczych. W skrajnych przypadkach wyrzuceni nie otrzymywali mieszkań zastępczych i zmuszeni byli mieszkać kątem u rodziny lub znajomych bądź zdać się na łaskę obcych dobrych ludzi. W samym tylko powiecie żywieckim swoje rodzinne domy straciło w ten sposób około 8000 Polaków. W Kraju Warty, według danych władz okupacyjnych, liczba wyrugowanych do października 1944 r. wyniosła ponad 194 000 osób. Na Pomorzu miało to być około 30 000 Polaków.

Wyrugowani

Swoje mieszkanie na rzecz niemieckich osadników straciła rodzina Barbary Kowalskiej z Dąbrowy Górniczej. Kowalscy otrzymali w zamian mocno zaniedbane pożydowskie mieszkanie na poddaszu jednej z kamienic, wyposażone jedynie w stary, żelazny piecyk, tak zwaną kozę. O jakichkolwiek udogodnieniach w postaci elektryczności czy bieżącej wody można było zapomnieć. Pani Barbara tak zapamiętała dzień wysiedlenia:

     Przy stole cała moja rodzina: mama, tatko, starsza siostra i ja. Spożywamy posiłek. Słychać tupot żołnierskich butów, a potem łomot do drzwi. Dwaj uzbrojeni hitlerowcy kierują w nas lufy karabinów i donośnym "raus" wypędzają z mieszkania. I już jesteśmy na podwórzu. Na stole pozostał niedokończony obiad, w ustach nieprzełknięte kęsy, przerażenie na twarzach, łzy w oczach. Z okien naszego mieszkania spadają na ziemię – jedna po drugiej – książki z bezcennej, rodzinnej, od pokoleń przekazywanej biblioteki, portrety rodzinne, albumy ze zdjęciami. Pilnujący gestapowiec nie pozwala – pod karą śmierci – ruszyć niczego. Nie można ocalić nic z tego, co tak bliskie i drogie. […]

     Płonie stos, spopielają się karty ukochanych książek rodziców, języki ognia pochłaniają twarze z fotografii. Nigdy nie dane mi było zobaczyć, jak rodzice moi byli "mali", "więksi", jak sobie przysięgali, jak wyglądali moi przodkowie… […] W ten oto sposób ludzie zmuszeni zostali do zwolnienia mieszkania dla "nadludzi".

Zamojszczyzna

Miejscem masowych wysiedleń ludności polskiej stało się również Generalne Gubernatorstwo. Największe rozmiary akcja wysiedleńcza przybrała na Zamojszczyźnie, w dystrykcie lubelskim, w przedwojennych powiatach biłgorajskim, hrubieszowskim, tomaszowskim i zamojskim. Rejon ten według niemieckich założeń miał stać się punktem wyjścia dla kolonizacji obszarów położonych jeszcze bardziej na wschód, zdobytych w zwycięskiej wojnie ze Związkiem Sowieckim, oraz poligonem doświadczalnym dla wypróbowania założeń Generalnego Planu Wschodniego, przewidującego długofalową eksploatację podbitych ziem słowiańskich i eksterminację bądź deportację 30 000 000 ich dotychczasowych mieszkańców. Heinrich Himmler zarządził rozpoczęcie akcji na 20 lipca 1941 r. W teren ruszyli wówczas historycy i etnografowie, którzy mieli za zadanie przeprowadzić spisy demograficzne w celu "znalezienia niemieckiej krwi", czyli potomków pruskich osadników, osiedlonych tam na przełomie XVIII i XIX wieku.

6. Wysiedlenia Polaków na Zamojszczyźnie. 

Akcja wysiedleńcza na Zamojszczyźnie na masową skalę ruszyła w nocy z 27 na 28 listopada 1942 r. i z kilkumiesięczną przerwą trwała do sierpnia następnego roku Do Auschwitz trafiło 1301 wysiedleńców z Zamojszczyzny, obóz przeżyło tylko 229 osób. Między 9000 a 15 000 osób osadzono w KL Majdanek. Około 10–11% zginęło tam na skutek bardzo trudnych warunków bytowych.

Ogółem wysiedlenia z Zamojszczyzny objęły 293 wsie i około 110 000 Polaków. Wśród nich było około 30 000 dzieci, których los jest szczególnie tragiczny. Siłą odrywane od rodziców i pozbawione ich opieki, narażone na represje ze strony sadystycznych strażników obozowych, osłabione chorobami doznawały nieodwracalnych zmian w psychice. Wiele z nich padło ofiarami epidemii w obozach przejściowych, inne zmarły podczas transportów do tak zwanych wsi rentowych czy obozów koncentracyjnych. W jednym tylko transporcie do Pilawy w lutym 1943 r. zmarło około 500 polskich dzieci. W obozach koncentracyjnych niemieccy pseudouczeni dokonywali na nich zbrodniczych eksperymentów, część najmłodszych zmarła też w komorach gazowych. Według szacunków polskich historyków w następstwie akcji wysiedleńczych na Zamojszczyźnie śmierć poniosło około 10 000 polskich dzieci. Około 4500 wywieziono do Rzeszy w celu germanizacji.

Tragiczny bilans

Ostatnią wielką akcją wysiedleńczą w Generalnym Gubernatorstwie było wypędzenie około pół miliona mieszkańców Warszawy po upadku powstania warszawskiego w październiku 1944 r. Wybitny znawca problematyki niemieckiej okupacji profesor Czesław Łuczak oszacował, że łączna liczba wypędzonych i wyrugowanych Polaków na wszystkich naszych ziemiach okupowanych przez Niemców wyniosła 1 710 000 osób. Niestety nie sposób jest dziś określić, ile z nich w następstwie niemieckich działań zginęło.

(przejdź do kolejnej części cyklu) 

 

***

Źródła fotografii:

  1. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de.
  2. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de. 
  3. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de. 
  4. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de. 
  5. Domena publiczna. 
  6. Domena publiczna. 

***

Artykuł powstał na podstawie fragmentów mojej książki "Bilans Krzywd", Kraków 2018.

 

Komentarze