Likwidacja zdrajcy. Kedyw wykonuje wyrok śmierci na polskim generale, który przeszedł na stronę Niemców
Franciszek Wolfschneider był jednym z nielicznych polskich oficerów, którzy po przegranej wojnie 1939 roku zdecydowali się na aktywną współpracę z niemieckim okupantem. Jego haniebna postawa nie uszła uwadze polskiego podziemia, które wydało wyrok śmierci na renegata.
Austriacki artylerzysta
Generał brygady Franciszek Wolfschneider był z pochodzenia Austriakiem. Urodził się w rodzinie o tradycjach wojskowych 6 listopada 1868 roku jako Franz Julius Heinrich Freiherr Wolf-Schneider von Arno w mieście Zemun, które dziś jest dzielnicą Belgradu. Mężczyzna otrzymał staranne wykształcenie, przygotowujące go do służby w C.K. Armii. Po gimnazjum ukończył Wojskową Niższą Szkołę Realną w Koszycach, potem Wyższą Wojskową Szkołę Realną w morawskiej miejscowości Hranice, natomiast lata 1887-1890 to studia Franza na kierunku artyleryjskim, w Technicznej Akademii Wojskowej w Wiedniu. Z chwilą wybuchu Wielkiej Wojny Wolf-Schneider miał stopień podpułkownika i przydział do Sztabu Generalnego.
1. Jeden z oddziałów Kedywu podczas ćwiczeń w lasach Celestynowskich koło Warszawy wiosną 1944 roku. |
Na froncie służył w jednostkach artylerii jako dowódca pułku w stopniu pułkownika. Walczył m.in. z Rosjanami na ziemiach polskich, na froncie rumuńskim pod Rarańczą oraz na froncie włoskim. W 1917 roku, jako dowódcy Artyleryjskiej Szkoły Strzelniczej dla oficerów austriackiej 7.Armii, przejściowo podlegał bezpośrednio 1. Pułk Artylerii Lekkiej Legionów. Za zasługi na polu walki Wolf-Schneider otrzymał szereg odznaczeń, w tym Krzyż Żelazny od niemieckich sojuszników.
W szeregach Wojska Polskiego
Po upadku Monarchii Austro-Węgierskiej Wolf-Schneider wstąpił do odrodzonego Wojska Polskiego. Z pewnością pomocne były tu jego krótki epizod z artylerią Legionów Polskich, dobre wykształcenie techniczne, spore frontowe doświadczenie, ale chyba przede wszystkim wstawiennictwo innych polskich oficerów wywodzących się z byłej austro-węgierskiej armii - Już wówczas okazywał powyższy oficer jawnie gorące sympatie do nas Polaków i otaczał nas szczególną opieką i życzliwością - można wyczytać w zachowanych archiwalnych aktach. A jest to tylko jedna z kilku podobnych, pozytywnych opinii na jego temat. W sierpniu 1920 roku jako ochotnik znalazł się w dowództwie Frontu Północnego. W tym czasie posługiwał się już spolszczonymi personaliami: występował jako Franciszek Wolfschneider.
Do służby w Wojsku Polskim Wolfschneider został zweryfikowany w stopniu pułkownika. W dwudziestoleciu międzywojennym piastował funkcję m.in. wykładowcy na Wydziale Wojskowym Politechniki Lwowskiej i komendanta Artyleryjskiej Komisji Doświadczalnej w Rembertowie.
2. Generał brygady Franciszek Wolfschneider karierę wojskową rozpoczął w Armii Austro-Węgierskiej, a na frontach Wielkiej Wojny służył jako oficer artylerii. |
W listopadzie 1924 roku niemłody już oficer pojął za żonę 24-letnią Małgorzatę Nałęcz-Tańską z Broku, pracownicę kasyna oficerskiego. W rok później z rąk Prezydenta R.P. Stanisława Wojciechowskiego otrzymał stopień generała brygady. Wkrótce przeszedł na emeryturę i w 1931 roku osiedlił się wraz z małżonką we wsi Brzostowa koło Broku, prowadząc tam niewielki majątek rolny. Polskim sąsiadom dał się szybko poznać jako człowiek wybuchowy i konfliktowy. Natomiast zadzierzgnął bliskie kontakty z miejscowymi kolonistami niemieckimi.
Pod niemiecką okupacją
Po agresji Niemców na Polskę i nastaniu okupacji Franz Julius Heinrich Freiherr Wolf-Schneider von Arno – jako że rychło przypomniał sobie o swoich korzeniach i wrócił do dawnego nazwiska – ochoczo włączył się w ustanawianie niemieckich porządków w okolicy. Sprawił też, że Volkslistę podpisała jego żona. Były polski generał zasłynął wkrótce jako wyjątkowa kanalia. Za sprawą jego donosów Gestapo przeprowadzało aresztowania Polaków, innych przymuszał do świadczenia nieodpłatnych robót. Podobno również sam osobiście, strzałem w tył głowy, zamordował młodego mężczyznę. Z drugiej strony istnieją informację, że interwencja Wolf-Schneidera ocaliła kilka osób przed śmiercią bądź obozem. Pytanie tylko, czy uczynił to bezinteresownie? Wolf-Schneider zatrudniał w swym majątku pięć osób. Wszystkim załatwił zwolnienie z przymusowych robót w Niemczech. W zamian oczekiwał pracy za możliwie najniższą stawkę.
3. Okolice Broku i Ostrowi Mazowieckiej na fragmencie przedwojennej mapy samochodowej z lat 20-tych. |
Wczesną wiosną 1943 roku Kierownictwo Dywersji Podokręgu Wschodniego Obszaru Warszawskiego Armii Krajowej przystąpiło do formowania oddziałów partyzanckich. W skład oddziału utworzonego na terenie inspektoratu pierwszego wchodził pluton z powiatu ostrowskiego, na którego czele stanął podporucznik Antoni Wróblewski "Orwid". Zgodnie z rozkazem Komendy Głównej AK z 13 marca 1943 roku, działalność bojowa na terenie Podokręgu Wschodniego AK miała obejmować likwidacje konfidentów, kolaborantów i zdrajców, pracujących na rzecz różnych niemieckich służb okupacyjnych. Dla Wolf-Schneidera oznaczało to wyrok śmierci.
Pierwsze próby likwidacji Wolf-Schneidera
Według ustaleń Jerzego Madzelana, do prób jego likwidacji dochodziło co najmniej kilkakrotnie. Początkowo prawdopodobnie próbowano go zabić w sposób pozorujący śmierć z przyczyn naturalnych. Jedna z bojowniczek Armii Krajowej miała w tym celu przywieźć z Warszawy zarazki tyfusu i cholery, ale nakłucie skóry generała igłą z zarazkami nic nie dało. Zgodnie z inną wersją wydarzeń planowano, że Wolf-Schneider zejdzie z tego świata dzięki zarażonym tyfusem wszom.
Ponadto komendant ośrodka AK Brok porucznik Henryk Dubois "Ryszard" miał zlecić dokonanie zamachu dowódcy plutonu dywersyjnego Eugeniuszowi Szczygielskiemu "Wyrwie". Wraz z nim, wyrok na zdrajcy mieli wykonać Józef Marczyk "Zielony" i jego szwagier Stanisław Brzęczek. Żołnierze AK zaczaili się przy drodze z Broku do Ostrowi Mazowieckiej w odległości około 4 kilometrów od Broku. Na udających się do Ostrowi Mazowieckiej małżonków posypał się grad kul. Jednak pistolet "Zielonego" okazał się niesprawny, a strzały z pozostałej broni były niecelne. Wolf-Schneiderowie odpowiedzieli ogniem z pistoletowym, na szczęście również niecelnym.
Przed północą 1 maja 1943 roku doszło do kolejnego zamachu. Po przecięciu połączeń telefonicznych, do domostwa generała udało się dwóch zamachowców w celu wykonania wyroku, natomiast trzech innych ubezpieczało akcję od zewnątrz. Wolf-Schneider zorientował się w sytuacji i ukrył w schowku. Gorączkowe poszukiwania nie dały rezultatu i gdy żołnierze Kedywu opuścili budynek, generał ostrzelał ich z pistoletu. Wrzucone do wnętrza domu dwa granaty spowodowały tylko jego lekką kontuzję.
Wreszcie udana akcja
Akowcy, przygotowując kolejny zamach na Wolf-Schneidera, rozważali sposób jego likwidacji tak, aby nie spowodować w odwecie masakry mieszkańców Broku. Tym razem plan akcji, której przebieg drobiazgowo odtworzył Jerzy Madzelan, był lepiej dopracowany. Sporo czasu obserwowano dom Wolf-Schneidera, czekając na odpowiedni moment. 10 lipca 1943 roku Wolf-Schneiderowie udali się bryczką do stacji kolejowej Sadowne, a stamtąd do Warszawy. Moment ponownego wyjazdu bryczki na stację kolejową, po powracającą ze stolicy dwójkę podróżnych, miał być sygnałem inicjującym zamach. Do wykonania akcji wyznaczeni zostali: Tadeusz Samsel "Mścisław", Jan Kotowski "Sęk" i Stanisław Mazur "Wiór". Akcję ubezpieczał Piotr Frankowski "Lotos".
4. Polski pistolet ViS wz. 35. |
Już wieczorem 10 lipca, celem rekonesansu, żołnierze podziemia przeprawili się łódką na lewy brzeg Bugu. Na miejsce akcji wybrano niewielkie, zakrzaczone wzniesienie, położone tuż przy szosie, ok. 400 metrów od skrzyżowania dróg w Płatkownicy. Tam ukryto karabin Mosin. Wkrótce nadeszła informacja, że furman wyjedzie po powracających z Warszawy pracodawców już następnego dnia przed południem, czyli w niedzielę 11 lipca. Nad ranem żołnierze udali się do gospodarstwa Jana Marczyka „Drucika”, jego zaś ojciec Jan przewiózł ich na drugą stronę Bugu. Przy sobie mieli kilka granatów i pistolet ViS.
Gdy stojący na czatach Józef Mazur zasygnalizował, że bryczka Wolf-Schneidera nadjeżdża, zaczajeni Polacy otworzyli ogień. Wolf-Schneider został śmiertelnie raniony przez "Wióra" strzałem z ViS-a, podczas gdy "Sęk" z Mosina postrzelił furmana. Spłoszone konie z przerażoną żoną, rannymi generałem i furmanem popędziły dalej. Następna kula z karabinu trafiła konia, a bryczka się wywróciła. Wtedy na odgłos palby z okolicznych domów wybiegli ludzie i zamachowcy musieli się ewakuować. Zdrajca został przewieziony do własnego domu, gdzie skonał, zanim zdążono udzielić mu pomocy.
5. Budynek ratusza w Broku, w którym wystawiono trumnę z ciałem zabitego przez żołnierzy Armii Krajowej generała brygady Franciszka Wolfschneidera. |
Epilogiem tego wydarzenia był pogrzeb generała, którego przebieg był dość osobliwy. Otóż polskie podziemie, starając się wytworzyć wrażenie u Niemców, że Wolf-Schneider został zabity przez sowieckich partyzantów, poinstruowało miejscowych Polaków, że muszą okazywać rozpacz z powodu śmierci ich "opiekuna i przyjaciela". Mieszkańcy Broku i okolic odstawili wówczas prawdziwe przedstawienie. W miejscowym ratuszu, w trumnie leżały zwłoki człowieka ubranego w polski, generalski mundur, z polskimi i niemieckimi odznaczeniami na piersi, a wartę przy zwłokach pełnili wyprężeni jak struna strażacy. Kobiety w żałobnych szatach głośno i rozpaczliwie zawodziły nad tą ogromną dla lokalnej społeczności "stratą". Wszystko to wprawiło w prawdziwe osłupienie Niemców. Spektakl osiągnął kulminację, gdy sama wdowa zaczęła w końcu pocieszać "zrozpaczonych i przygnębionych" śmiercią Wolf-Schneidera rodaków.
W 1943 roku, według analizy meldunków sprawozdawczych Kedywu, przeprowadzonej przez Komisję Historyczną byłego Sztabu Głównego w Londynie, polskie podziemie zlikwidowało co najmniej 1246 osób obwinionych o zdradę i działających na szkodę sprawy polskiej.
***
Źródła Fotografii:
- Domena publiczna.
- Wikimedia Commons CC0.
- Zbiory własne.
- Praca własna.
- Wikimedia Commons CC-BY SA 3.0.
Bibliografia:
- Leszek Gondek: W imieniu Rzeczypospolitej. Wymiar sprawiedliwości w Polsce w czasie II wojny światowej, Warszawa 2011.
- Jerzy Madzelan: Renegat, "Opowieści brokowskie" - https://madzelan.cba.pl/.
- Jacek Sawicki: Kedyw, Warszawa 2015.
- Piotr Stawecki: Generałowie Polscy. Zarys portretu zbiorowego 1776-1945, Warszawa 2010.
- Akta osobowe generała brygady Franciszka Wolfschneidera w "Kolekcja Generałów i Osobistości" Wojskowego Biura Historycznego im. gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego - https://wbh.wp.mil.pl/pdfviewer/?f=/c/scans/KGiO/I_480_654.pdf [dost. 30.12.2024]
Komentarze
Prześlij komentarz