Akcja "AB". Niemieccy okupanci likwidują polską inteligencję w Generalnym Gubernatorstwie (Cykl Bilans Krzywd cz. 4)

Polaków wymordowanych podczas tej akcji niemieckie władze uznały za "kryminalistów", zagrażających bezpieczeństwu III Rzeszy. Ich fizyczne wyniszczenie miało pozbawić społeczeństwo okupowanego kraju przywódczej warstwy, która w sprzyjających okolicznościach mogła stanąć na czele ogólnonarodowego powstania przeciwko Niemcom. 

(przeczytaj także poprzednią część cyklu lub zacznij od początku)

2 marca 1940 r. w okupowanym Krakowie na Wawelu miało miejsce posiedzenie Komisji Obrony Rzeszy dla Generalnego Gubernatorstwa, jak nazwano niemiecką quasi-kolonię, składającą się z polskich ziem nie wcielonych do III Rzeszy. Oprócz generalnego gubernatora Hansa Franka udział w nim wzięli najwyżsi dowódcy SS i policji: SS-Obergruppenführer Friedrich Krüger, SS-Gruppenführer Bruno Streckenbach, SS-Standartenführer Josef Meisinger oraz przedstawiciel Wehrmachtu, generał porucznik Erwin Jaenecke.

1. Miejsce straceń w Palmirach. Polscy więźniowie z zawiązanymi oczami na chwilę przed egzekucją. 

Niemcy, na skutek dochodzących z różnych rejonów Generalnego Gubernatorstwa meldunków, uświadomili sobie, że opór Polaków po szoku wywołanym klęską wrześniową tężeje, a oni sami wierzą w odzyskanie niepodległości. W szczególnie alarmistyczny ton uderzył SS-Standartenführer Josef Meisinger, który referując sprawy związane z powstawaniem polskich organizacji konspiracyjnych, zwrócił uwagę na niepokojąco wielką ich liczbę. Meisinger apelował do zebranych:

     […] pewnego pięknego dnia organizacje te faktycznie zaleją nas, jeśli w ciągu najbliższych dni nie przejdziemy do ataku na wielką skalę, który umożliwiłby nam przynajmniej zlikwidowanie przywódców, względnie pojedynczych organizacji.

Szczegóły nadzwyczajnej akcji pacyfikacyjnej – Ausserordentliche Befriedungsaktion (AB) – zostały omówione na kolejnym posiedzeniu w Krakowie 30 maja 1940 r. Jej celem było zlikwidowanie przywódczej warstwy polskiego społeczeństwa będącej zdaniem zebranych wysokich funkcjonariuszy SS i policji Generalnego Gubernatorstwa zagrożeniem dla bezpieczeństwa Rzeszy Niemieckiej. W trakcie samego postępowania, jak stwierdził cynicznie Hans Frank: "będzie musiało się rozstać z życiem kilka tysięcy Polaków". Generalny gubernator wyrażał przy tym wielką troskę o kondycję psychiczną zaangażowanych w przewidywane liczne egzekucje niemieckich policjantów i esesmanów.

2. SS-Standartenfuhrer Josef Meisinger, który początkowo dowodził Einsatzgruppe IV, a później został komendantem SD i Policji Bezpieczeństwa w dystrykcie warszawskim Generalnego Gubernatorstwa.     

Aby nadać akcji AB pozór praworządności, wyroki śmierci na zatrzymanych Polakach miały być orzekane przez policyjne sądy doraźne. Kiedy ogłaszano zarządzenie o przeprowadzeniu operacji, w rękach niemieckich służb, według raportu SS-Gruppenführera Brunona Streckenbacha, znajdowało się już 2000 Polaków. Drugie tyle miało jeszcze być aresztowanych.

Do grudnia 1940 r. w obozach koncentracyjnych znalazło się przeszło 3500 aresztowanych Polaków. Jednym z nich był Józef Piasecki, nauczyciel z Tomaszowa Lubelskiego, zatrzymany przez gestapo o trzeciej nad ranem 19 czerwca 1940 r. Tak wspominał ten dzień:

     W tym samym dniu niemal we wszystkich miastach województwa lubelskiego aresztowano około tysiąca osób. Byli to lekarze, adwokaci, posłowie na sejm, pracownicy administracji wojewódzkiej i powiatowej, ziemianie, księża, ale najliczniejszą grupę wśród aresztowanych stanowili nauczyciele i pracownicy administracji szkolnej. Początkowo hitlerowcy umieścili nas w jednym z fortów historycznej twierdzy w Zamościu, urządzając tam obóz przechodni (Durchangslager), gdzie poznaliśmy przedsmak upokarzającej niewoli. Po trzech dniach zostaliśmy przewiezieni do Lublina. Tam otworzyło nam swe "gościnne" podwoje więzienie na Zamku. Wypadki rozgrywały się dość szybko; już w dniu 1 lipca znaleźliśmy się w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen.

3. Polskie kobiety prowadzone na śmierć w Palmirach. 

Nie wszyscy aresztowani w dystrykcie lubelskim mieli tyle "szczęścia" co Józef Piasecki. Opodal wsi Rury Jezuickie w drugim półroczu 1940 r. na mocy "wyroków" policyjnych sądów doraźnych rozstrzelanych zostało około 500 polskich obywateli.

W Warszawie ludzi aresztowano w masowych łapankach. Największa miała miejsce 12 sierpnia 1940 r. Część więźniów wywieziono do obozów, część rozstrzelano w okolicach wsi Palmiry, leżącej na skraju Puszczy Kampinoskiej. W egzekucjach 20 i 21 czerwca stracono tam między innymi marszałka Sejmu Macieja Rataja, wiceprezydenta Warszawy Jana Pohoskiego, posłów na Sejm RP Henryka Bruna i Halinę Marię Jaroszewicz. Wśród około 370 zamordowanych wtedy osób byli adwokaci, artyści, inżynierowie, nauczyciele, lekarze, oficerowie Wojska Polskiego, sportowcy - między innymi nieodżałowany lekkoatleta Janusz Kusociński.

Ryszard Kapuściński, znany po wojnie pisarz i reporter, w owym czasie jako 8-letni chłopak mieszkał w pobliskiej wsi Sieraków, tak wspominał ponury spektakl, który wówczas rozgrywał się na miejscu kaźni:

     Obok mojej wsi jest las, w tym lesie, koło osady, która nazywa się Palmiry, jest polana. Na tej polanie SS-mani przeprowadzają egzekucje. Z początku rozstrzeliwują w nocy i wtedy budzą nas głuche, równomiernie powtarzające się salwy. Potem robią to także w dzień. Wiozą skazańców w zamkniętych, ciemnozielonych budach, na końcu kolumny jedzie w ciężarówce pluton egzekucyjny. Ci z plutonu są zawsze w długich płaszczach, jakby długi, ściągnięty pasem płaszcz stanowił nieodzowny rekwizyt rytuału mordu.

     Kiedy przejeżdża taka kolumna, my, gromada wiejskich dzieci, śledzimy ją ukryci w przydrożnych krzakach. Za chwilę za zasłoną drzew zacznie się dziać coś, na co nie wolno nam patrzeć. Czuję, jak przenika mnie lodowate mrowie, jak cały drżę. Z zapartym tchem czekamy na odgłosy salw. Oto one. Potem słychać pojedyncze strzały. Po jakimś czasie kolumna wraca do Warszawy. Na końcu w ciężarówce jadą SS-mani z plutonu egzekucyjnego. Palą papierosy i rozmawiają.

4. Po egzekucji w Palmirach puste ciężarówki wracają do Warszawy. 

Do końca 1940 r. w ramach Akcji "AB" w Palmirach zostało straconych jeszcze około 700 Polaków.

Analogiczne do wyżej opisanych działania okupanci przeprowadzili w pozostałych dystryktach Generalnego Gubernatorstwa: radomskim i krakowskim, gdzie ponad 2000 osób zostało wywiezionych do obozów koncentracyjnych, a podobną liczbę zlikwidowano w akcjach bezpośrednich. Łącznie w czasie Akcji „AB” życie straciło 7500 zamieszkałych w Generalnym Gubernatorstwie Polaków, przedstawicieli najbardziej wykształconych i światłych warstw naszego społeczeństwa.

(przejdź do kolejnej części cyklu) 

***

Źródła fotografii:

  1. Domena publiczna.
  2. Domena publiczna.
  3. Domena publiczna.
  4. Domena publiczna. 

***

Artykuł powstał na podstawie fragmentów mojej książki "Bilans Krzywd", Kraków 2018.

 

Komentarze