Zdobycie Bolonii. Ostatnia bitwa 2. Korpusu Polskiego (Część 1)

W marcu 1945 roku, po okresie zimowego zastoju na froncie włoskim, sztaby alianckie opracowały założenia operacji zmierzającej do zadania nieprzyjacielowi ostatecznego, nokautującego uderzenia i opanowania całych północnych Włoch. Miało to także na celu uniemożliwić Niemcom wycofanie sił z tego obszaru w kierunku tzw. Twierdzy Alpejskiej, gdzie, jak się obawiano, Adolf Hitler będzie chciał przedłużyć opór. W składzie przeznaczonych do ofensywy sił alianckich znajdował się także 2. Korpus Polski.

Siły i plany przeciwników  

Linia frontu przebiegała wówczas od wschodu od laguny Valli di Commacchio nad Adriatykiem, linią rzeki Senio na południowy zachód po północną krawędź Apeninów pomiędzy Faenzą a Imolą, następnie skręcała na zachód, omijając od strony południowej Bolonię i dalej wzdłuż rzeki Reno, ponownie skręcając na zachód, prowadziła w kierunku Morza Liguryjskiego.

1. Stanowisko ogniowe niemieckiego karabinu maszynowego MG-42 na froncie włoskim. 

Operujące na terenie Włoch siły niemieckie i wierne jeszcze Benito Mussoliniemu jednostki włoskich faszystów liczyły łącznie 27 dywizji, zgrupowanych w ramach Grupy Armii "C". Dowodzona przez generała pułkownika Heinricha von Vietinghoffa, Grupa Armii "C" na tym etapie wojny na tle pozostałych niemieckich związków operacyjnych w Europie korzystnie się wyróżniała. Poszczególne jednostki liniowe miały stosunkowo wysokie stany osobowe i sprzętowe. Dysponowano dobrze rozwiniętą siecią komunikacyjną, łącznościową i logistyczną, a także odpowiednimi zapasami zaopatrzenia i amunicji. Działania Niemców mogły jedynie upośledzać skromne zapasy paliwa, niezbędne do funkcjonowania oddziałów zmechanizowanych i goniącego resztkami sił lotnictwa.

Siły alianckie, należące do walczącej we Włoszech 15. Grupy Armii, którą od 10 marca 1945 roku dowodził generał Mark Clark, składały się z 17 dywizji, 9 samodzielnych brygad, 4 włoskich grup bojowych oraz szeregu mniejszych jednostek wsparcia. Alianci miażdżącą przewagę nad nieprzyjacielem posiadali natomiast w lotnictwie. Podobnie było z przewagą techniczną, np. w artylerii i czołgach.

2. Wiosną 1945 roku siłami alianckimi na froncie włoskim dowodził amerykański generał Mark Wayne Clark. 

W myśl założeń nowej operacji działające we Włoszech obie armie alianckie miały wykonać manewr kleszczowy polegający na tym, że brytyjska 8. Armia, nacierając wzdłuż drogi nr 16, miała kierować się na Ferrarę i Padwę, zaś amerykańska 5. Armia miała uderzyć w ogólnym kierunku na Weronę, ogarniając prawym skrzydłem Bolonię. W kierunku tego miasta, wzdłuż północnych stoków Apeninów biegła droga nr 9 – Via Emilia – prowadząca przez Imolę i Castel San Pietro. Wzdłuż tej drogi, osłaniając jednocześnie skrzydło Brytyjczyków, miał nacierać 2. Korpus Polski, który jeszcze z końcem zimy rozpoczął dyslokację swoich oddziałów na odcinek obrony nad rzeką Senio w rejonie miasta Faenza. Polacy za prawego sąsiada mieli brytyjski V Korpus, wykonujący główne uderzenie, natomiast po lewej znajdował się także brytyjski XIII Korpus.

Polacy przygotowują się do walki

Przewidywano, że w toku operacji 8. Armia przerzucać będzie ciężar uderzenia na swoje lewe skrzydło w celu wsparcia 5. Armii wykonującej główne zadanie ofensywy. 21 marca p.o. dowódca polskiego korpusu generał brygady Zygmunt Bohusz-Szyszko (Anders przebywał w Londynie, gdzie pełnił obowiązki p.o. Naczelnego Wodza) ogłosił wytyczne do operacji "Buckland", jak nazwano ofensywę 8. Armii, w których zostały określone zadania dla poszczególnych jednostek. Zgodnie z nimi wzmocniona dodatkowymi oddziałami "Trzecia Deska", jak nazywano potocznie 3. Dywizję Strzelców Karpackich, działając w ścisłej łączności z brytyjskim V Korpusem, miała dokonać przełamania pozycji niemieckich na rzece Senio oraz zdobyć przyczółek na następnej rzece, Santerno, o którą opierała się kolejna niemiecka linia obrony. Natomiast 5. Kresowa Dywizja Piechoty w trzecim dniu operacji miała być gotowa do pościgu za nieprzyjacielem w kierunku Castel San Pietro, tak aby nie dać mu wytchnienia.

3. Saper z 3. Dywizji Strzelców Karpackich podczas pracy w okresie walk o zdobycie Bolonii. 

Pancerną pięścią "Żubrów", jak nazywano Kresowian, było podporządkowane im pościgowe Zgrupowanie "Rak", dowodzone przez generała brygady Bronisława Rakowskiego, a składające się z większości sił 2. Brygady Pancernej oraz oddziałów przydzielonych. Zgrupowanie "Rak", działające jako taktyczna grupa bojowa, miało wejść do akcji w momencie uchwycenia przyczółka na rzece Santerno. Do niego przyporządkowano 2. Batalion Komandosów Zmotoryzowanych. Lewe skrzydło nacierających oddziałów zabezpieczało Zgrupowanie "Rud" pod dowództwem generała brygady Klemensa Rudnickiego36, składające się z 7. i 8. Batalionów z 3. Brygady Strzelców Karpackich oraz 11. i 12. Batalionów 4. Wołyńskiej Brygady Piechoty – świeżo sformowanych głównie z dezerterów z Wehrmachtu i jednostek artylerii, które po uchwyceniu przyczółka na Santerno także miało przyłączyć się do pościgu. Pas natarcia polskiego korpusu miał 9 kilometrów szerokości, z czego na odcinek przełamania przypadało 3 kilometry.

Trudny orzech do zgryzienia

Zadanie czekające polski korpus zapowiadało się wyjątkowo ciężko. Na kierunku natarcia polskich jednostek znajdowały się głównie 4. Dywizja Strzelców Spadochronowych, 26. Dywizja Pancerna i elementy 98. Dywizji Piechoty. Siły te szacowane były na 8 do 9 batalionów  w oddziałach pierwszorzutowych i około 4 batalionów w odwodzie. Jednostki spadochronowe nadal były oddziałami o wysokim morale, dobrze wyszkolonymi, natomiast niemiecka dywizja pancerna dysponowała około setką czołgów, głównie wozami typu PzKpfw IV. Cięższe wozy typu PzKpfw V "Panther" i PzKpfw VI "Tiger", które deklasowały w boju shermany, należały do odwodu Grupy Armii "C" i przeznaczano je do walki na najbardziej zagrożonych odcinkach zazwyczaj siłami wielkości plutonu.

4. Niemieccy żołnierze podczas przygotowywania pozycji obronnych na froncie włoskim. 

Optymizmem nie napawał też teren, na którym miała się odbyć ofensywa. Choć był to obszar płaski, to między Senio a Bolonią było aż siedem rzek, dopływów Padu spływających z Apeninów. Oprócz Santerno były to jeszcze: Sellustra, Sillaro, Gaiana, Quaderno, Idice i Savena. Pomiędzy nimi były jeszcze mniejsze cieki wodne oraz dokuczliwe mokradła i tereny zalewowe. Okolice pokryte były też uprawami winorośli, sadami, polami uprawnymi oraz licznymi połaciami porośniętymi krzakami i drzewami, wyjątkowo bujnie rozwiniętymi o tej porze roku. Ponieważ w górach w okresie jesienno-zimowych opadów rzeki silnie wzbierały – otoczono je przeciwpowodziowymi wałami ochronnymi. Niemcy, wykorzystując przerwę w działaniach ofensywnych, rozbudowali w tych wałach cały system umocnionych pozycji obronnych, łącznie z bunkrami, zasiekami z drutu kolczastego i polami minowymi, burzyli budynki ograniczające pola ostrzału i przygotowywali się do zniszczenia przepraw przez rzeki. Obrona rozbudowana była w głąb. Na rzece Senio oparta była główna pozycja obronna, określana jako Linia Irmgard. Tu też spodziewano się najsilniejszego oporu. Według ocen polskiego rozpoznania obrona niemiecka była tam zorganizowana systemem punktów oporu, powiązanych ogniowo i wzmocnionych pododdziałami niszczycieli czołgów.

Na Santerno oparta była Linia Laura, na Sillaro – Linia Paula, na rzece Gaiana była pozycja pośrednia, określona jako Linia Anna, a wzdłuż rzeki Idice, bezpośrednio przed Bolonią, zbudowano Dschingis- Khan-Stellung. Niemcy, jakby wyczuwając nieuchronność alianckiej ofensywy, zaczęli prowadzić nękający ostrzał artyleryjski polskich pozycji, a na przedpolu trwała ożywiona działalność patrolowa.

5. Czołg M4 Sherman "Crab" wyposażony był w trał do rozminowywania. Wozy tego typu wzmocniły 2. Korpus Polski podczas bitwy o zdobycie Bolonii. 

2. Korpus Polski na okres operacji wzmocniony został dwoma brygadami: 7. Brygadą Pancerną i 43. Zmotoryzowaną Brygadą Piechoty Hinduskiej (słynnych Gurkhów), ponadto dwoma pułkami artylerii oraz z uwagi na liczne przeszkody wodne dodatkowymi jednostkami szturmowymi saperów, wyposażonych m.in. w czołgi mostowe ARK, czołgi do rozbrajania pól minowych Sherman "Crab", czołgi-miotacze ognia Churchill "Crocodile" i czołgi spychacze do robienia wyrw w wałach. Ponadto polscy i brytyjscy saperzy otrzymali czołgi AVRE z faszyną do wypełniania rowów i kanałów, zestawy różnego rodzaju przenośnych mostów typu Bailey, lekkie mosty pontonowe FBE, składane łodzie szturmowe, kilkaset metrów kładek itp. Dodatkowo miano wprowadzić na linię oddziały z reflektorami przeciwlotniczymi, których zadaniem było oślepianie przeciwnika.

Akcja nad jeziorem Commacchio

Niejako wstępem do alianckiej ofensywy była dywersyjna operacja "Roast" w wykonaniu 2. Brygady Służb Specjalnych. Brygada dowodzona była wówczas przez brygadiera Ronalda "Ronniego" Toda. Atak miał odciągnąć uwagę niemieckiego dowództwa od głównego kierunku natarcia wojsk alianckich. Zadanie sił specjalnych polegało na przełamaniu niemieckiej pozycji obronnej zorganizowanej na pasie lądu oddzielającym lagunę Valli di Commacchio od Morza Adriatyckiego na północ od Rawenny. W akcji, która rozpoczęła się 1 kwietnia, uczestniczyły oddziały No. 2 i No. 9 Commando oraz 40. i 43. Royal Marines Commando, wsparte przez jednostki włoskich partyzantów i czołgi pułku North Irish Horse. 

6. Brytyjskie pojazdy amfibijne LVT "Buffalo" transportują niemieckich jeńców podczas akcji w rejonie jeziora Commacchio. 

Operacja zakończyła się umiarkowanym sukcesem. Brytyjskim komandosom udało się wykonać postawione przed nimi zadania i rozbić trzy bataliony przeciwnika oraz wziąć prawie tysiąc jeńców, jednak formacje specjalne zostały użyte jako typowe oddziały piechoty, a więc w sposób zaprzeczający idei ich powstania oraz szkolenia. Był to już niechybny znak, że wojna zbliża się ku końcowi i można było sobie pozwolić na marnotrawstwo budowanych z tak wielkim mozołem oddziałów specjalnych.

Na polskim odcinku frontu panował w tym czasie względny spokój. Władysław Stefanik, kierowca rozpoznawczego czołgu Stuart-Recce o wdzięcznej nazwie "Lucyper" z Pułku 6. Pancernego "Dzieci Lwowskich" 2. Brygady Pancernej wspominał:

     Na okres świąt [Wielkanocnych] niepisane zawieszenie broni, ani my, ani Niemcy w ogóle nie strzelają. Po oficjalnych uroczystościach my zaczynamy nasze uroczystości, a jak już jesteśmy "dobrzy", to idziemy z życzeniami do innych jednostek, tak aż do wieczora. Nikt w tym dniu nie myśli o spaniu – około godz. 22-giej na terenie jednostki zatrzymano pijanego Niemca, który przeszedł ich pole minowe, rzekę Senio, nasze pole minowe, czaty, czujki i pyta: "Kto wy jesteście, bo ja chcę do niewoli…". Więc mu powiedziano, że owszem, przyjmiemy go, więc on pyta dalej: "Jesteście Amerykanie? Nie? A kto? Anglicy? Nie? A więc kto jesteście?". Kiedy usłyszał, że Polacy, krzyknął: "e to ja idę z powrotem". Wiele jeszcze innych zabawnych historii było nad tą rzeką Senio.

(przejdź do części drugiej)

***

Źródła fotografii:

  1. Narodowe Archiwum Cyfrowe. 
  2. Domena publiczna.
  3. Narodowe Archiwum Cyfrowe.
  4. Narodowe Archiwum Cyfrowe.  
  5. Domena publiczna.  
  6. Domena publiczna. 

Powyższy tekst jest przeredagowanym fragmentem mojej książki "Awanturnicy i bohaterowie. Wojennym szlakiem polskiej "kompanii braci" - 1. Samodzielnej Kompanii Commando", którą można nabyć w księgarni WYDAWCY


 

Komentarze