"Biała Śmierć", Zajcew i inni. Najsłynniejsi snajperzy II wojny światowej

Strzelec wyborowy to żołnierz o najwyższych kwalifikacjach bojowych. Sam w pojedynkę potrafi zasiać na froncie prawdziwy terror w szeregach wroga, dlatego też jest obiektem, na którego poluje się w pierwszej kolejności. Prawdziwymi mistrzami w tym fachu byli Finowie, Niemcy i strzelcy Armii Czerwonej, a dzięki wynikom jakie uzyskali, niektórzy osiągnęli status prawdziwych gwiazd.

Za użyciem strzelców wyborowych przemawia statystyka. Podczas II wojny światowej jedno skuteczne trafienie osiągano kosztem średnio 25 tys. wystrzelonych pocisków, w Korei 50 tys., a w Wietnamie już ponad 200 tys.! Tymczasem jeden dobrze wyszkolony snajper na śmiertelne porażenie przeciwnika potrzebował 1,3 naboju. Oczywiście, do jego przeszkolenia potrzebne są pieniądze i przede wszystkim czas, aby opanował wszystkie arkana sztuki: umiejętność maskowania, skrytego podchodzenia, dokładnego poznania możliwości swojej broni... W warunkach wojennych nie zawsze jest to możliwe i wielu strzelców wyborowych doskonaliło się w boju. Przeżyli najlepsi albo ci, którzy mieli najwięcej szczęścia.

1. Bruno Sutkus - niemiecki snajper litewskiego pochodzenia na pozycji ogniowej. Sutkus miał podczas wojny wyeliminować 209 żołnierzy wroga, co czyni go jednym z najskuteczniejszych strzelców niemieckiej armii.  

Fińskie "kukułki"

Podczas II wojny światowej najsławniejsi snajperzy byli ucieleśnieniem samotnego wojownika walczącego w obronie ojczyzny. Za najlepszego z nich przez wielu jest uznawany Fin Simo Hayha, legenda Wojny Zimowej, nazywany przez żołnierzy sowieckich "Biała Śmierć". W czasie trwającego niespełna 100 dni konfliktu Hayha miał zabić od 505 do 542 żołnierzy Armii Czerwonej, co oznacza, że codziennie jego ofiarą padało pięciu nieprzyjacielskich żołnierzy. Co ciekawe, Fin nie był zwolennikiem celownika optycznego i znacznie chętniej korzystał z mechanicznych przyrządów celowniczych swojego Mosina. Notabene fińska wersja tego karabinu uznawana była za o wiele lepszą od rosyjskiej. Według wyjaśnień Simo, strzelec używający celownika optycznego składając się do oddania strzału musiał unosić głowę nieco wyżej, przez co sam stawał się łatwiejszym celem dla wroga. Poza tym optyka narażona była na zaparowanie, a także mogła odbijać promienie słońca, zdradzając pozycję snajpera.

2. Simo Hayha - fotografia wykonana 1 lutego 1940 roku. 

Simo Hayha swój sukces zawdzięczał w dużej mierze doskonałemu, przemyślanemu maskowaniu. Aby w warunkach zimowych, ubranego w biały strój, nie zdradzał oddech, wkładał do ust śnieg. Ponadto powierzchnię wokół swojej pozycji strzeleckiej polewał wodą, by po wystrzale nie podnosił się śnieżny obłok, zdradzający jego kryjówkę. Wojna skończyła się dla niego 6 marca 1940 roku, kiedy został postrzelony w szczękę. Po zakończeniu konfliktu marszałek Carl Mannerheim w uznaniu zasług awansował Simo Hayhę ze stopnia kaprala do podporucznika.

Niemal równie skuteczny co Hayha był Sulo Kolkka, który także był uzbrojony w karabin Mosin-Nagant. Kolkka traktował snajperstwo niczym ekstremalny sport. Jego ulubioną taktyką było przeniknięcie przez linie nieprzyjaciela i sianie paniki wśród czerwonoarmistów na tyłach. Kolkka miał na koncie ponad 400 zabitych w ciągu 105 dni walk. Lubił także strzelać z kaemu, pozbawiając w ten sposób życia kolejnych około 200 sowieckich żołnierzy. Łatwo policzyć, że obaj fińscy strzelcy wyeliminowali z walki około tysiąca nieprzyjaciół.

3. Snajperska wersja karabinu Mosin-Nagant. 

Ciekawe jest to, że na początku wojny Finowie dysponowali zaledwie około 200 egzemplarzami karabinów z celownikami optycznymi, podczas gdy Sowieci w jednym tylko 1938 roku wyprodukowali prawie 20 tys. takich karabinów – setki sztuk tej broni wpadło później w fińskie ręce, a ci już doskonale wiedzieli jak ją odpowiednio spożytkować. 

Snajperzy Armii Czerwonej

Znakiem snajpera Armii Czerwonej była odznaka Strzelców Woroszyłowskich. Jeszcze przed wybuchem wojny w 1938 roku Sowieci twierdzili, że mają 6 mln (!) przeszkolonych snajperów, co trzeba włożyć między bajki, zważywszy na ich "dokonania" w wojnie z Finlandią. Natomiast Armia Czerwona, która z początku nie mogła poradzić sobie z "Białą Śmiercią", kilka lat później sama doczekała się legendarnych snajperów mających siać prawdziwe spustoszenie w szeregach wroga. Byli to żołnierze dobrze wyposażeni, odpowiednio do różnych warunków terenowych i klimatycznych, w których przyszło im działać. Otrzymywali również najlepsze racje żywnościowe i najlepszej jakości sorty mundurowe. Kandydatów do takiej służby nie brakowało. Chodziło tu nie tylko o przepustkę do sławy, ale również o gwarancję, że stosunkowo rzadko bywało się głodnym na froncie – rzecz nie do pogardzenia w sytuacji, gdy znaczna część toczącego wojnę kraju po prostu przymierała głodem.  

4. Adeptki Centralnej Żeńskiej Szkoły Snajperskiej w drodze na front. 

Pierwszą Centralną Szkołę Instruktorów Snajperskich otwarto pod Moskwą w marcu 1942 roku, po pierwszych doświadczeniach wojny z Niemcami. W maju tego samego roku przy szkole otwarto kurs nauki dla szeregowców. Turnus szkoleniowy w przypadku instruktora trwał 6 miesięcy, szeregowego żołnierza – 3 miesiące. Szkoła prowadziła także oddzielne, trzymiesięczne kursy dla kobiet, natomiast w maju 1943 roku otwarto Centralną Żeńską Szkołę Snajperską. Ponadto prowadzono krótkie kursy snajperskie w ramach ogólnego przeszkolenia wojskowego, dzięki czemu udało się przeszkolić w stopniu podstawowym 428 335 żołnierzy. Centralną Szkołę Snajperów opuściło ogółem 9543 kursantów, jej żeński odpowiednik – 1061 snajperek i 407 instruktorek.

Zajcew był najsłynniejszy

Wzorem sowieckiego snajpera stał się Wasilij Zajcew. Pasterz z Uralu strzelania uczył się jako dziecko, polując z dziadkiem i młodszym bratem na wilki i jelenie. W latach trzydziestych wstąpił do marynarki wojennej. Kiedy Niemcy najechali na ZSRR, Zajcew poprosił o przeniesienie do jednostek lądowych i został przydzielony do 284. Dywizji Strzeleckiej, biorącej jako element 62. Armii udział w obronie Stalingradu.

Zajcew zwrócił na siebie uwagę przełożonych, kiedy pewnego dnia trafił z dużej odległości trzech łączników niemieckich, jednego po drugim. W nagrodę dostał karabin snajperski i stał się jednym z 48 strzelców wyborowych służących w pułku. W czasie bitwy o Stalingrad, nieustannie zmieniający pozycje, kryjąc się za zniszczonymi elementami infrastruktury miasta, Wasilij Zajcew miał zabić od 125 do 242 żołnierzy niemieckich, w tym kilku strzelców wyborowych wysłanych przez dowództwo Wehrmachtu w celu likwidacji sowieckiego bohatera.

5. Najsłynniejszy snajper Armii Czerwonej - Wasilij Zajcew.  

Zajcew swoją sławę zawdzięczał Aleksandrowi Szczerbakowowi, szefowi Sowinformbiuro, czyli najważniejszej agencji prasowej Związku Sowieckiego, który otrzymywał codzienne raporty o walkach toczonych w Stalingradzie i uznał, że pasterz-zabójca będzie bohaterem, jakiego w owym czasie oczekiwał naród sowiecki. Zajcew, choć bez wątpienia dobry i groźny strzelec, stał się więc wytworem wojennej propagandy, bowiem swoimi umiejętnościami nie przerastał w znaczący sposób innych sowieckich snajperów. Jego najsłynniejszą akcją, dzięki której poznał go cały Związek Sowiecki, był pojedynek z niemieckim strzelcem, do którego najprawdopodobniej nigdy nie doszło.  Źródła sowieckie podawały, że z Zajcewem zmierzył się wówczas starszy instruktor szkoły snajperów w Zossen i były myśliwy major Erwin Konings. Brak jest jednak jakichkolwiek dowodów świadczących o tym, że ktoś taki w rzeczywistości istniał.

Propagandowy pojedynek

Według oficjalnej opowieści Niemcy uznali Zajcewa za takie zagrożenie, że postanowili zastosować przeciwko niemu specjalne środki zaradcze. Sprowadzono więc z Niemiec pod Stalingrad owego "supersnajpera" majora Koningsa (lub Thorvalda - w zależności od źródła), który w dość krótkim czasie wyeliminował wielu sowieckich snajperów, w tym dwóch najbliższych przyjaciół Zajcewa. Wasilij uznał, że Niemiec rzucił mu wyzwanie i postanowił stoczyć z nim pojedynek. Wraz ze swym obserwatorem Kulikowem wyruszyli w ruiny miasta, by odnaleźć Niemca. W końcu natknęli się na niego, gdy leżał przyczajony, oczekując pojawienia się kolejnego wartego uwagi celu. Gdy Zajcew przygotowywał się do oddania strzału, Kulikow nieopatrznie zdradził ich pozycję. Konings oddał strzał, jednak niecelny i się wycofał. Pojedynek stał się jeszcze bardziej zacięty, a każdy z przeciwników pragnął za wszelką cenę posłać nieprzyjacielowi decydującą kulę.

6. Niemiecki strzelec wyborowy uzbrojony w karabin Mauser 98k z celownikiem optycznym Dialytan RH36 gdzieś na froncie wschodnim.  

Zajcew w końcu doszedł do odkrywczego wniosku, że Niemiec ma swoją kryjówkę gdzieś na ziemi niczyjej i to w niej czeka na okazję do oddania skutecznego strzału. Za jego poleceniem Kulikow wysunął rękawiczkę na kiju, Konings dał się sprowokować i wystrzelił, ujawniając tym samym swoje stanowisko. Według opowieści samego Zajcewa, ten epicki pojedynek miał się skończyć w sposób następujący:

     Po obiedzie nasze karabiny były w cieniu, a słońce świeciło wprost na pozycję Niemca. Na skraju metalowej płyty coś się świeciło: kawałek szkiełka czy celownik optyczny? Kulikow ostrożnie - tak jak to potrafią tylko doświadczeni – zaczął unosić swój hełm. Niemiec wystrzelił. Na ułamek sekundy Kulikow podniósł się i krzyknął. Niemiec uwierzył, że w końcu dostał radzieckiego snajpera, na którego polował od 4 dni, i lekko podniósł głowę nad metalową płytę. Na to właśnie czekałem. Wycelowałem ostrożnie. Głowa Niemca opadła, a celownik jego karabinu leżał nieruchomo, błyszcząc w słońcu

Jak na najlepszego snajpera Wehrmachtu major Konings wykazał się więc zdumiewającą naiwnością. Oczywiście, gdyby tylko ta historia była prawdziwa. Według badań Antony Beevora, w codziennych meldunkach wysyłanych do Aleksandra Szczerbakowa nie ma ani słowa o podobnym incydencie. W styczniu 1943 roku w czasie ostrzału moździerzowego Wasilij Zajcew został poważnie ranny, wkrótce jednak wrócił na front. Do końca wojny miał zabić nawet około 500 żołnierzy wroga.

Czerwoni strzelcy

Ponad 500 ofiar zapisano także na koncie majora Iwana Sidorenki, jednego z bohaterów bitwy o Moskwę z 1941 roku. Był on na tyle skutecznym strzelcem, że dowództwo Armii Czerwonej zdecydowało, iż będzie uczył innych strzelania do odległych celów. W ten sposób do końca wojny wyszkolił około 250 snajperów. Wraz ze swoimi uczniami bardzo często brał udział w misjach bojowych. Podczas jednej z nich udało mu się nawet zniszczyć czołg dzięki użyciu amunicji zapalającej. Najwięcej celnych trafień, bo aż 702, w czasie II wojny światowej sowiecka propaganda przypisywała z kolei Michaiłowi Iliczowi Surkowowi, byłemu myśliwemu i łowcy futer, ale prawdopodobnie wynik ten został znacznie zawyżony. Z kolei 534 potwierdzone trafienia miał uzyskać Gruzin Wasilij Szalwowicz Kwaczantiradze. 

7. Iwan Sidorenko. 

W panteonie sławy najbardziej skutecznych snajperów Armii Czerwonej znaleźli się bracia Ochłopkow: Fiodor i Wasyl, Jakuci z Syberii. Jakuci zawsze cieszyli się opinią najlepszych strzelców w Rosji i Związku Sowieckim. Wasyl wkrótce poległ na froncie od kuli niemieckiego snajpera i ponoć zmarł na rękach brata. Wówczas Fiodor postanowił go pomścić. Zanim opuścił front po odniesieniu w roku 1944 poważnych ran, zdołał podobno wyprawić na tamten świat 456 wrogów. Wśród najskuteczniejszych mistrzów celnego ognia byli także Nikołaj Ilin z 494 trafieniami i Aleksander Lebiediew z 307.

Ludmiła Pawliczenko

W szeregach Armii Czerwonej służyło około 2 tys. kobiet-snajperów, które miały wyeliminować łącznie 11 280 żołnierzy nieprzyjaciela. Dobór do Centralnej Żeńskiej Szkoły Snajperskiej prowadzono z ochotniczek do 25 roku życia, z wykształceniem nie niższym niż 7 klas, które przeszły już podstawowe przeszkolenie snajperskie w strukturach Komsomołu. Co ciekawe, pierwszy strzał z broni wyborowej kursantki oddawały dopiero po kilku miesiącach intensywnej nauki. Program szkolenia był niezwykle kompleksowy, prowadzony przez weteranów w tym fachu i obejmował zapoznanie się tajnikami budowy i konserwacji karabinu, budowy i posługiwania się optyką: lunetami snajperskimi, lornetkami i peryskopem, ponadto ćwiczono umiejętność właściwego określania odległości od celu, metody brania poprawek na wiatr i ruch celu, maskowania, skrytego przemieszczania się, wyszukiwania i przygotowania odpowiednich pozycji strzeleckich w terenie, działania w terenie zurbanizowanym, funkcjonowanie w różnych warunkach pogodowych. 

Każda z dziewczyn musiała także zaliczyć strzelanie z erkaemów, cekaemów, rusznic przeciwpancernych i granatników, znajdujących się na uzbrojeniu Armii Czerwonej, nauczyć się metod walki z czołgami przy pomocy granatów i koktajli Mołotowa oraz walki wręcz bagnetem i łopatką saperską. Zapoznawano je również z bronią snajperską przeciwnika. Ostatnim etapem szkolenia był długodystansowy marsz na dystansie 70 km z pełnym obciążeniem i wykonywanie szeregu zadań bojowych.

Na froncie kobiety musiały pokonać barierę psychologiczną związaną z zabiciem człowieka i wydaje się, że przychodziło im to trudniej niż mężczyznom.  Gdy w celowniku optycznym ich karabinu pojawiała się ludzka sylwetka, nieraz przychodziły chwile zwątpienia i świadomość, że wraz z pociągnięciem za spust pozbawia się życia czyjegoś syna, brata, męża… Kława Łoginowa tak wspominała swoją pierwszą ofiarę: Zaczęłam trząść się na całym ciele. Słyszałam, jak dzwonią mi zęby. Płacz… Jestem zabójczynią! Zabiłam kogoś, kogo nigdy przedtem nie spotkałam. Nic o nim nie wiedziałam i właśnie go zastrzeliłam. Ostatecznie Łoginowa przezwyciężyła skrupuły – do końca wojny zlikwidowała 26 wrogów. 

8. Ludmiła Pawliczenko. 

Według oficjalnej wersji najskuteczniejszą snajperką Armii Czerwonej była Ukrainka Ludmiła Pawliczenko. Przed II wojną światową zdobywała medale na zawodach strzeleckich, a po inwazji Niemiec na ZSRR jako ochotnik zaciągnęła się do Armii Czerwonej. Jej ulubioną bronią był karabin samopowtarzalny SWT-40 z celownikiem PU, który jednak wymagał dużo dbałości, a jako dodatkową broń często zabierała na akcję pistolet maszynowy PPS. W czasie obrony Odessy Ludmiła miała zabić 187 żołnierzy wroga, natomiast w walkach o Sewastopol zapisać na swoim koncie kolejnych 70 celnych trafień. Ranna Pawliczenko została ewakuowana z oblężonego miasta, po czym wysłano ją do Wielkiej Brytanii, USA i Kanady, gdzie prowadziła agitację za większym zaangażowaniem się tych państw w wojnę z Niemcami i otwarciem drugiego frontu.

Jednak Luba Winogradowa, autorka książki "Snajperki. Dziewczyny z Armii Czerwonej", wykazuje, że w historii Ludmiły Pawliczenko jest wiele nieścisłości oraz przekłamań i tak naprawdę wszystko co wiemy o najskuteczniejszej snajperce w dziejach może być tylko wytworem moskiewskiej machiny propagandowej.

Mistrzynie celnego strzału

Znacznie mniej sławna była starsza sierżant Roza Szanina, która mogła poszczycić się "zaledwie" 54 wyeliminowanymi wrogami. Z kolei Nina Łobkowskaja była snajperem z zaliczonymi 89 śmiertelnymi trafieniami. Dowodziła strzelecką formacją kobiecą, na której czele doszła aż do Berlina. Jej oddział miał podobno na koncie 3 tys. zabitych żołnierzy niemieckich. Łobkowskaja brała udział w walkach o Warszawę w styczniu 1945 roku.

9. Roza Szanina. 

Lidia Gudowancewa walczyła na froncie od lipca 1943 roku. Do jej ostatniego pojedynku doszło 12 kwietniu 1945 roku w Berlinie. Tego dnia stoczyła zacięty pojedynek snajperski z niemieckim oficerem, prawdziwym weteranem, który pierwsze strzały oddał jeszcze w 1941 roku. Niemiec był fachowcem i używając jednego z Berlińczyków jako wabika, trafił Gudowancewą w głowę. Dziewczyna na pozycji kilkukrotnie traciła przytomność. Gdy przeciwnik, przeświadczony, że kobieta nie żyje, opuszczał swoją kryjówkę, przemówił Mosin Rosjanki. Było to 76 celne trafienie Lidi Gudowancowej i ostatnie w tej wojnie. Po leczeniu do końca życia borykała się z bólami głowy i wadą wymowy. 

10. Książeczka snajperska Niny Łobkowskiej, w której odnotowywane były jej celne trafienia. 

Do legendy tej wojny przeszły także dwie inne snajperki: Natasza Kowoszowa i Masza Poliwanowa. Dziewczyny walczyły w jednym plutonie snajperskim. W sierpniu 1942 roku zostały otoczone przez Niemców wraz z małym oddziałem w pobliżu wsi Sutoki-Biakowo. Gdy polegli wszyscy żołnierze tego oddziału, a Poliwanowa została poważnie ranna, Kowoszowa dała znak Niemcom, że chcą się poddać. Agresorzy, wiedząc doskonale, że snajperzy rzadko się poddają, kazali im wyjść z rękami podniesionymi do góry, cały czas trzymając je na muszkach swoich karabinów. Gdy Kowoszowa krzyknęła, że jej koleżanka nie jest w stanie się podnieść, a ona sama nie da rady jej pomóc, do Rosjanek ostrożnie podeszło czterech esesmanów z bronią gotową do strzału. Kiedy byli dostatecznie blisko Natasza Kowoszowa zdetonowała dwa ostatnie granaty, jakie miała przy sobie – cała szóstka zginęła. 

11. Natasza Kowoszowa i Masza Poliwanowa. 

Warto też wspomnieć o Tatianie Baramzinie, filigranowej budowy (ważyła tylko 45 kg) studentce z miasta Głazow w Republice Udmurckiej. Tatiana walczyła w szeregach 70. Dywizji Strzeleckiej, która wchodziła w skład 33. Armii 2. Frontu Białoruskiego. 4 lipca 1944 roku, podczas wielkiej sowieckiej ofensywy "Bagration", batalion Baramziny wraz z jednostką spadochronową został przerzucony na tyły nieprzyjaciela w pobliżu wsi Pekalin, aby odciąć Niemcom odwrót. Do tego momentu Baramzina miała 16 potwierdzonych trafień, jednak przeżywała osobisty dramat, ponieważ okazało się, że gwałtownie pogarsza się jej wzrok. Musiała zrezygnować ze snajperskiego rzemiosła i została sanitariuszką. Gdy Niemcy pod wsią Pekalin dokonali lokalnego kontrataku ze wsparciem broni pancernej, wydzielona, lekko uzbrojona sowiecka formacja nie miała szans i poszczególne punkty oporu zaczęły padać jeden po drugim. Jednym z ostatnich była niepozorna ziemianka, gdzie Tatiana Baramzina prowadziła punkt opatrunkowy. Gdy niemieccy żołnierze tam podeszli, osamotniona dziewczyna do końca zaciekle się broniła, prowadząc ogień z Pepeszy. Po tym jak kilka godzin później oddziały Armii Czerwonej ponownie odbiły teren, znaleziono okaleczone ciało Tatiany Baramziny, a wokół bronionej przez nią ziemianki 16 trupów niemieckich żołnierzy. Pośmiertnie Tatiana Baramzina została uhonorowana Złotą Gwiazdą i Tytułem Bohatera Związku Radzieckiego.

12. Tatiana Baramzina. 

Po drugiej stronie frontu

Najskuteczniejszym niemieckim snajperem II wojny światowej był pochodzący z Austrii Matthäus Hetzenauer. Ten żołnierz 3. Dywizji Gorskiej w czasie walk na froncie wschodnim miał zabić 345 żołnierzy Armii Czerwonej, w tym jednego z imponującej, jak na owe czasy, odległości 1100 metrów. Używał najpierw snajperskiego karabinu Mauser 98k, a następnie Gewehr 43 z celownikiem ZF 4. Hetzenauer był w zespole 12 snajperów, którzy mieli eliminować szczególnie cenne cele, m.in.: dowódców, obserwatorów, obsługi broni ciężkiej, gniazda karabinów maszynowych itp. Jak wspominał:

     Kilka razy musiałem w nocy przed naszym atakiem przeniknąć do głównej linii obrony wroga. Kiedy nasze działa rozpoczynały ogień, moim zadaniem była likwidacja oficerów wroga i artylerzystów, bo nasze jednostki nie dysponowały takimi możliwościami i bez naszego wsparcia nie dałyby sobie rady.

13. Współczesny rekonstruktor odtwarzający postać niemieckiego snajpera uzbrojonego w karabin samopowtarzalny Gewehr 43.  

W jednostce Hetzenauera służył inny z najskuteczniejszych niemieckich strzelców, kolejny Austriak – Josef "Sepp" Allerberger, który zapisał na swoim koncie 257 celnych trafień. Allerberger był samoukiem, który wszystkie swoje umiejętności zdobył na froncie. Bronią, z której korzystał był zdobyczny Mosin z celownikiem optycznym, a oprócz niego nosił jeszcze pistolet maszynowy MP-40 do walki na bliskie odległości.

 ***

O szkoleniu strzelców wyborowych w przedwojennym Wojsku Polskim przeczytasz TUTAJ.

***

Źródła fotografii:

  1. Wikimedia Commons CC BY 2.0. 
  2. Wikimedia Commons CC BY 2.0.
  3. Wikimedia Commons.
  4. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0. 
  5. Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0. 
  6. Narodowe Archiwum Cyfrowe.  
  7. Wikipedia ru. 
  8. Domena publiczna.
  9. Domena publiczna.
  10. Domena publiczna. 
  11. Domena publiczna.
  12. Wikipedia ru. 
  13. Wikimedia Commons CC BY 2.0. 

Bibliografia:

  • Swietłana Aleksijewicz: Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, Warszawa 2015.
  • Antony Beevor: Stalingrad, Kraków 2015.
  • Marek Czerwiński: Snajperzy, Ustroń 2019.
  • Andy Dougan: Polowanie na człowieka, Warszawa 2004.
  • Ludmiła Pawliczenko: Pani Śmierć. Najsłynniejsza snajperka frontu wschodniego, Warszawa 2015.
  • Albrecht Wacker: Snajper na froncie wschodnim. Wspomnienia Josefa Allerbergera, Warszawa 2016.  
  • Luba Winogradowa: Snajperki. Dziewczyny z Armii Czerwonej, Kraków 2018. 
  • Zbiorowe: Snajperzy drugiej wojny światowej, Warszawa 2013.

Komentarze