Debiut bojowy "czarnej gwardii" Hitlera. Polscy żołnierze we wrześniu 1939 roku udzielili esesmanom prawdziwej lekcji pokory

Oddziały Waffen-SS w czasie II wojny światowej zyskały sławę najbardziej groźnej ale też brutalnej i fanatycznej niemieckiej formacji zbrojnej. Swoje pierwsze walki na froncie jednostki te, jako SS-Verfügungstruppen, stoczyły już podczas agresji na Polskę w 1939 roku. Jednak wbrew obiegowej opinii o ich nadzwyczajnej  skuteczności bojowej, debiut ten nie wypadł wcale zbyt pomyślnie.

W trakcie przygotowań do ataku na Polskę niemieckie dowództwo zadecydowało, że poszczególne oddziały SS nie wystąpią jako większa, zwarta formacja pod własną komendą, ale będą rozproszone po różnych jednostkach Wehrmachtu. Miało to umożliwić porównanie wyszkolenia bojowego esesmanów w stosunku do żołnierzy regularnej armii. Dodatkową przyczyną takiego podziału były przewidziane do realizacji "specjalne, polityczne działania narodowosocjalistyczne", co w praktyce miało sprowadzać się do wsparcia siepaczy z Einsatzgruppen w eksterminacji polskich elit.  

1. Żołnierz jednej z jednostek SS na froncie w Polsce we wrześniu 1939 roku.  

Esesmani w Gdańsku

1 kwietnia 1939 roku w Berlinie został utworzony III. Batalion 4. Pułku "Totenkopf". Został on wzmocniony przez szkolną kompanię przeciwpancerną – Panzerabwehr Lehrsturm der SS Totenkopfstandarten i 20 czerwca przerzucony do Wolnego Miasta Gdańska. Tam, po włączeniu 500 ochotników, rozbudowano go pod nową nazwą – SS-Heimwehr Danzig. Oddziałem dowodził SS-Obersturmbannführer Hans-Friedemann Goetze.

Heimwehra miała wykonać trzy główne zadania: atak na budynek Poczty Polskiej w Gdańsku, wsparcie kompanii szturmowej Kriegsmarine w uderzeniu na Westerplatte i atak na mosty w Tczewie od strony Gdańska. W czasie działań nie błysnęła tam niczym szczególnym, a wręcz skompromitowała się w pierwszym dniu szturmu na Wojskową Składnicę Tranzytową (o czym przeczytasz TUTAJ). Podczas walk była podporządkowana tzw. Brygadzie Eberhardta, czyli jednostce wojskowej złożonej z członków gdańskiej policji krajowej, dowodzonej przez generała majora Friedricha Eberhardta, byłego dowódcę 44. Pułku Piechoty z Bartoszyc.

2. Oddział SS-Heimwehr Danzig uczestniczył m.in. w ataku na Pocztę Polską w Gdańsku.   

Drugą jednostką SS walczącą w Gdańsku był batalion wartowniczy SS-Wachsturmbann Eimann – którego nazwa pochodziła od nazwiska jego dowódcy SS-Sturmbannführera Kurta Eimanna. Batalion ten został wykorzystany do wsparcia niemieckich jednostek podczas walk o Polską Dyrekcję Kolei, Pocztę Polską i Westerplatte. Później część jego żołnierzy włączono do Dywizji "Totenkopf", a reszta stała się podstawą załogi strażniczej obozu KL Stuthoff.

W szeregach Dywizji Pancernej "Kempf"

Największą jednostką wojskową, której integralną częścią były oddziały SS, była tzw. Dywizja Pancerna "Kempf". Dywizja powstała w sierpniu 1939 roku z 4. Brygady Pancernej  i jednostek dyspozycyjnych SS. Jej oficjalna nazwa brzmiała: Jednostka Pancerna "Prusy Wschodnie" (Panzerverband "Ostpreussen"). Dowodził nią generał major Werner Kempf. W jej składzie z jednostek SS znajdowały się: zmotoryzowany pułk piechoty SS-Standarte 1. "Deutschland", nad którym sprawował dowództwo SS-Standartenführer Felix Steiner,  pułk artylerii SS, batalion łączności SS i batalion rozpoznawczy SS.

3. Felix Steiner był jednym z najlepszych dowódców Waffen-SS, a także prekursorem w tworzeniu wszechstronnych, dobrze wyszkolonych grup bojowych. Kładąc nacisk na indywidulaną odpowiedzialność i pracę zespołową żołnierzy, sprzeciwiał się tradycyjnym pruskim metodom szkoleniowym, opartym na ślepym posłuszeństwie.    

Dywizja z "Kempf" nacierała z terenu Prus Wschodnich na polskie pozycje pod Mławą. Jednak twarda obrona pododdziałów 20. Dywizji Piechoty skutecznie zahamowała niemiecki marsz. Na pozycje zajmowane przez 80. Pułk Piechoty pod dowództwem pułkownika Stanisława Fedorczyka w południe 1 września ruszył przy wsparciu czołgów 7. Regimentu Pancernego pułk "Deutschland". Lawina polskiego ognia zatrzymała czołgi, niszcząc 7 maszyn i 37 uszkadzając, a przyduszona do ziemi niemiecka piechota została zmuszona do odwrotu, pozostawiając na polu walki ponad 30 zabitych i rannych esesmanów. Po tym niepowodzeniu duch bojowy w obu niemieckich formacjach podupadł. Kolejne natarcia również nie przyniosły rezultatów i dywizję przeniesiono na kierunek ciechanowski, gdzie natrafiła na jednostki 1. Dywizji Piechoty Legionów. Zacięta obrona 5. Pułku Piechoty Legionów podpułkownika Kazimierza Bąbińskiego powstrzymała Niemców na dwa dni. 

Esesmani Dywizji "Kempf" dopuścili się zbrodniczego czynu, który głośnym echem odbił się w armii niemieckiej. Jak zanotował w swoim dzienniku wojennym generał Franz Halder, szef OKH: Artylerzyści z pułku SS spędzili Żydów do kościoła i tam ich wymordowali. Sąd wojenny skazał sprawców na rok więzienia. Ale dowódca 3. Armii, generał artylerii Georg von Küchler, któremu podlegała jednostka, nie zatwierdził tego wyroku ze względów formalnych, gdyż za takie przestępstwa obowiązywał wyższy wymiar kary i zwrócił się do dowództwa o przeniesienie jednostki SS na inny odcinek frontu. Jednak ani do wykonania wyroku, ani do przeniesienia esesmanów nie doszło. 

Odruchowa skłonność do podpalania wiosek

Na południowo-zachodnim odcinku frontu, w składzie 8. Armii walczył pułk Leibstandarte SS "Adolf Hitler" pod dowództwem SS-Obergruppenführera Josepha "Seppa" Dietricha, człowieka którego dotychczasowe doświadczenie bojowe opierało się na jego służbie jako podoficera podczas poprzedniej wojny. Esesmani znajdowali się pod rozkazami 17. Dywizji Piechoty. Przez pierwsze kilka godzin walk, mimo niewątpliwej charyzmy swojego dowódcy, żołnierze Leibstandarte nie umieli sobie poradzić z zaciekle walczącymi kawalerzystami pułku KOP, należącego do Oddziału Wydzielonego podpułkownika Jerzego Grobickiego. Według uszczypliwego raportu oficera Abwehry, obserwującego działania bojowe na tym odcinku frontu:

     Leibstandarte miała pierwszych zabitych, a potem związała się walką frontalną o budynki z przeciwnikiem słabym wprawdzie, ale takim, któremu nie dorównywała pod względem wyszkolenia w walce piechoty 

4. Strzelcy motocyklowi Leibstandarte SS "Adolf Hitler" przed wojną. 

W następnych dniach nie było lepiej i z powodu silnego polskiego oporu jednostka Dietricha posuwała się znacznie wolniej, niż przewidywały to rozkazy operacyjne 8. Armii. Tym razem oficerowie Wehrmachtu wysyłali do dowództwa raporty, w których oprócz powolnych postępów Leibstandarte krytykowali formację za "dzikie strzelanie" do polskich cywili oraz "odruchową skłonność" do podpalania wiosek. Dopiero sytuacja na innych odcinkach frontu sprawiła, że Leibstandarte wdarł się w głąb polskich pozycji i 9 września stanął pod Warszawą. Jednak ten marsz kosztował pułk sporo strat. W następnych dniach w rejonie polskiej stolicy wyszło na esesmanów uderzenie zmierzających w kierunku stolicy jednostek Armii "Łódź". W boju pod Błoniem i Święcicami 4. Pułk Piechoty Legionów rozbił doszczętnie jeden z pododdziałów Dietricha. Tylko dzięki zmianie kierunku uderzenia na Modlin goniący resztką sił esesmani uniknęli zupełnej klęski.

5. Joseph "Sepp" Dietrich w towarzystwie swoich żołnierzy w czerwcu 1940 roku. 

Później rzucono ich do likwidacji przebijających się do Warszawy połączonych armii "Poznań" i "Pomorze". 16 września, gdy dogasała już bitwa nad Bzurą, samotna 6. Bateria 17. Pułku Artylerii Lekkiej pod dowództwem kapitana Ludwika Głowackiego stoczyła w rejonie dworu Ruszki bój z Leibstandarte. Esesmanów wspierały czołgi z 4. Dywizji Pancernej. W ciągu godziny ogniem na wprost cztery polskie haubice kalibru 100 mm zniszczyły 22 wozy niemieckie, zatrzymując czołgi i gwardzistów Hitlera. Po takiej lekcji pokory esesmani Dietricha zostali włączeni do sił blokujących Twierdzę Modlin. W dalszym toku kampanii już niczego nie dokonali. W trakcie blisko miesięcznych walk w Polsce Leibstandarte SS "Adolf Hitler" stracił 108 zabitych żołnierzy, 306 rannych, 3 zaginionych i 15 przypadkowo zabitych. W opinii dowódców jednostek liniowych niemieckiej armii formacja Dietricha, zwana przez nich pogardliwie "mundurowymi policjantami", była ciężarem, którą ciągle trzeba było wybawiać z opresji. Sam Hitler ponoć był zszokowany tak wysokimi stratami jednostki swojego imienia.  

Klęska pułku SS "Germania"  

Kolejny pułk SS-Standarte 2. "Germania", dowodzony przez SS-Standartenührera Karla Demelhubera, został włączony do południowego zgrupowania wojsk niemieckich – 14. Armii, wraz z którą nacierał przez Górny Śląsk i Podkarpacie w kierunku Małopolski Wschodniej. Na Śląsku esesmani pułku "Germania" wraz z członkami Einsatzgruppen I uczestniczyli w aresztowaniach i egzekucjach ludności polskiej m.in. w lasach Panewnickich koło Katowic. Do następnych zbrodni na zatrzymanych polskich cywilach i jeńcach wojennych doszło w Szczucinie, Mielcu i Dynowie.  

W połowie września SS-Standarte 2. "Germania" znalazł się w pobliżu Gródka Jagiellońskiego, na drodze jednostek polskich podążających w kierunku Lwowa. Na osi marszu naszych wojsk leżała miejscowość Mużyłowice, w której znajdowała się część sztabu pułku "Germania", a także jego III. Batalion oraz kompania dział piechoty. W nocy z 15 na 16 września do natarcia ruszył 49. Huculski Pułk Strzelców z Kołomyi podpułkownika Karola Hodały.

6. Bronisław Prugar-Ketling - na fotografii w stopniu generała brygady. 

Pułk poszedł do ataku na bagnety, gdyż dowodzący 11. Karpacką Dywizją Piechoty pułkownik Bronisław Prugar-Ketling polecił strzelcom rozładować karabiny. Dwa bataliony "Hucułów" uderzyły na wieś z impetem, urządzając Niemcom prawdziwą krwawą jatkę i biorąc odwet za zbrodnie. Jak wspominał pułkownik Prugar-Ketling:

     Strzelcy 49 pp wtargnęli już do wsi, siekąc i kłując bagnetem każdego, kto im się pod rękę nawinął. Odzywające się od czasu do czasu seriami strzały pistoletów maszynowych urywały się nagle w połowie magazynków. Czuło się, że ręka, która jeszcze przed ułamkiem sekundy naciskała spust, martwieje i bezwładnie opada, paraliżowana uderzeniem kolby lub pchnięciem bagnetu. Żadnych okrzyków. Bój toczył się w ciemnościach i złowrogiej ciszy. Nikt nim już nie kierował, nikt o pardon nie prosił. Wrażenie było niesamowite, Toteż groza, jaka opanowała Niemców, musiała przewyższać wszystkie dotychczasowe ich przeżycia. Z takim zaskoczeniem i z takim atakiem nie spotkali się na pewno nigdy. Trupy, które oglądaliśmy później, miały wyraz straszny. Trwoga, wśród której ginęli, nie znikła z ich twarzy…      

Od ostrza polskiego bagnetu zginęli m.in. dowódca batalionu SS-Obersturmbannführer Heinrich Koeppen oraz adiutant pułku SS-Haupsturmführer Rudolf Schomburg. Esesmani wpadli w panikę i poszli w rozsypkę, uciekając w popłochu wraz z dowódcą pułku w kierunku Jaworowa. Nie był to jednak koniec ich kłopotów. Błądzące po lasach niedobitki natrafiły o świcie na 3. Batalion 48. Pułku Piechoty Strzelców Kresowych. W polskim raporcie na temat tego wydarzenia można przeczytać:

     Obydwie strony nic o sobie nie wiedziały. Żołnierze SS-"Germania", przeszedłszy przez piekło nocnego szturmu, wykonanego przez 49 pp, uciekli w dużej panice przez pola w kierunku północno-zachodnim, prawdopodobnie na Jaworów, skąd poprzedniego dnia przyszli. Nasi, idąc zgodnie z rozkazem na Bruchnal, rozpoznawali tylko po nakazanej osi marszu. Nagłe zetkniecie się z niespodziewanym wrogiem, uderzającym ze skrzydła, musiało wywołać w pierwszej chwili niemiłe zaskoczenie. Niemcy – sądząc, że udało im się wyjść z terenu bezpośredniego zagrożenia – szli już spokojniej, łącząc się po drodze w doraźnie tworzone związki. Nadziawszy się znienacka na przecinającą im oś odwrotu polską kolumnę zatrzymali się i z przerażenia znieruchomieli.

     Przez moment panowało niesamowite obustronne milczenie. Dopiero zdjęte szybko z wózków polskie ciężkie karabiny maszynowe przerwały ciszę, siejąc spustoszenie wśród osłupiałych gromad wroga, który widząc się w potrzasku, nie myślał o walce i rozbiegł się w popłochu. Na gruntowną likwidację tego zdemoralizowanego już oddziału nie było czasu ani koniecznej potrzeby. Ci, którzy padli od pierwszych serii karabinów maszynowych, zostali na polu. Reszta umykała, ratując się na własną rękę. Ścigać ich nie było celu. Zresztą nie byli już niebezpieczni dla dalszego naszego ruchu.     

7. Oddział kompanii huculskiej w trakcie zmiany warty przed komendą miasta w Warszawie. 

Wprawdzie Niemcy później zarzekali się, że esesmani "wycofali się na z góry upatrzone pozycje”, to ten "odwrót" był dość gwałtowny i kiepsko zorganizowany, ponieważ podwładni SS-Standartenführera Demelhubera utracili 8 haubic 105 mm, baterię artylerii przeciwlotniczej, większość moździerzy i broni maszynowej oraz wszystkie pojazdy, których było około setki. Poległo bądź zostało rannych 205 żołnierzy. Jako karę za poniesioną klęskę żołnierze pułku otrzymali zakaz noszenia przez dwa miesiące naszywek naramiennych z nazwą swojej jednostki.  

Krytyka  działań "mundurowych policjantów"

Z pozoru łatwa kampania w Polsce dowiodła, że esesmani nie byli wówczas tak sprawnymi i niezwyciężonymi żołnierzami, jak sugerowała powojenna legenda. Choć doceniono ich zaangażowanie i nieustępliwość w walce, "wojsko Himmlera" zostało poddane druzgoczącej krytyce ze strony dowódców Wehrmachtu. Zwracano zwłaszcza uwagę na nieproporcjonalnie duże straty w jednostkach SS oraz kiepskie przygotowanie kadry oficerskiej. Dowództwo SS-Verfügungstruppen odpierało te zarzuty, stojąc na stanowisku, że poniesione straty były wynikiem celowego ich wykorzystania przez Wehrmacht na najbardziej niebezpiecznych odcinkach frontu. Ostatecznie zadecydowano o utworzeniu niezależnych od armii formacji SS, które w czasie działań wojennych miały jednak podlegać operacyjnie dowództwu Wehrmachtu. Dekretem  Reichsführera SS Heinricha Himmlera z 2 marca 1940 roku utworzone zostało Waffen-SS.

***

Źródła fotografii:

  1. Narodowe Archiwum Cyfrowe. 
  2. Domena publiczna. 
  3. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de.
  4. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de.
  5. Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0. 
  6. Domena publiczna. 
  7. Narodowe Archiwum Cyfrowe. 

Bibliografia:   

  • Marcin Bryja, Janusz Ledwoch: Jednostki Waffen SS 1939 – 1945, Warszawa 1996.
  • Ryszard Brykowski: 49 Huculski Pułk Strzelców, Pruszków 1992.   
  • Rupert Butler: SS Leibstandarte. Historia 1. Dywizji Waffen-SS 1939-1945, Warszawa 2015.
  • Jerzy Czech: Krach SS-Germanii, Warszawa 1968.  
  • Dariusz Faszcza: 5 Pułk Piechoty Legionów, Pruszków 1994.
  • Karol Grünberg: SS- czarna gwardia Hitlera, Warszawa 1984.
  • Christopher Hale: Kaci Hitlera. Brudny sekret Europy, Kraków 2012.
  • Tadeusz Jurga: Bzura 1939, Warszawa 1984.   
  • Dariusz Kaliński: Twierdza Warszawa, Kraków 2022.
  • Adam Kurus: 11 Karpacka Dywizja Piechoty, Warszawa 2017.
  • Rolf Michaelis: SS – Heimwehr Danzig, Warszawa 2003.
  • Paweł Piotr Wieczorkiewicz: Kampania 1939 roku, Warszawa 2001.
  • Artur Wodzyński: 1 Dywizja Piechoty Legionów, Warszawa 2016.
  • Wojciech Zalewski, Andrzej Aksamitowski: Mława 1939, Warszawa 1996.    
  • Apoloniusz Zawilski: Bitwy polskiego września, Kraków 2019.                  

Komentarze