Okręty stały w ogniu… Wspomnienia brytyjskiego marynarza z boju z niemieckimi niszczycielami pod Narwikiem

Noc, śnieżyca, trzaskający mróz, wysokie skały, okalające wrzynający się z morza w głąb lądu wąski fiord i podstępny wróg czyhający gdzieś w ciemnościach. Tak w skrócie można opisać scenerię dramatycznej bitwy, jaka rozegrała się między brytyjskimi i niemieckimi niszczycielami, która do historii przeszła jako pierwsza bitwa pod Narwikiem. Jej uczestnikiem był Cyril Cope, marynarz z HMS "Hardy"…   

W środę 10 kwietnia 1940 roku część 2. Flotylli Niszczycieli Royal Navy w składzie: HMS "Hardy" pod flagą walecznego dowódcy flotylli, czterdziestoczteroletniego komandora Bernarda Warburtona-Lee oraz HMS "Havock", HMS "Hostile", HMS "Hotspur" i HMS "Hunter", weszła niemal niepostrzeżenie do zajętego przez niemieckie siły norweskiego portu Narwik z zamiarem zaatakowania stojących tam niszczycieli wroga. Wiedzieliśmy tylko tyle, że są tam znaczne siły niemieckie, ale nie mieliśmy pojęcia jak wielkie – pisał później jeden z brytyjskich marynarzy.

1. Okręt flagowy 2. Flotylli Niszczycieli -  HMS "Hardy".

Między jednostkami obu stron wywiązała się krótka, acz zacięta walka artyleryjska i torpedowa na bliskich dystansach, zakończona obustronnymi, poważnymi stratami. Marynarz Cyril Cope, pełniący funkcję torpedysty na flagowym HMS "Hardy", tak wspominał tą mroźną noc:  

     Weszliśmy do Vestfjord około północy. Padał gęsty śnieg, było zimno. Człowiek chciał się rozgrzać, ale trzeba było się bardzo cicho zachowywać. Rozmawialiśmy tylko szeptem, a jedynym światłem wskazującym drogę płynącym za nami okrętom była niebieska lampa umieszczona na tylnym maszcie. Musieliśmy całkowicie polegać na umiejętnościach naszego oficera nawigacyjnego, który prowadził nas i cztery inne okręty w głąb fiordu do portu w Narviku.

     O godzinie 03.45 dotarliśmy wreszcie do wejścia do portu, po drodze nieomal ocierając się lewą burtą o skały. O tej porze, za wyjątkiem straży, niemieccy marynarze spali. Nasz kapitan rozkazał dowódcom dwóch niszczycieli, aby zbadali sąsiedni fiord, a dwa inne niszczyciele trzymały straż u wejścia do portu. Przy naszej lewej burcie stał zajęty przez Niemców brytyjski statek załadowany rudą żelaza. Dwóch niemieckich marynarzy trzymało straż na górnym pokładzie. Ujrzawszy wycelowane w siebie lufy, nie podnosząc alarmu, znikli szybko pod pokładem.

2. Niemieckie niszczyciele cumujące w porcie w Narwiku. 

     Staliśmy obok ich okrętu w odległości kilku stóp. Silniki obracały się wolno, a nieco dalej, za naszą prawą burtą, dostrzegłem wiele statków, głównie transportowych, a także pięć niemieckich niszczycieli. Z mostku nadszedł rozkaz wystrzelenia torped. Ponieważ moje wyrzutnie na prawej burcie były już gotowe, te cztery torpedy były pierwszymi, jakie zostały wystrzelone w bitwie o Narvik. Pierwsza z nich trafiła i zatopiła "Wilhelma Heidkampa". Druga trafiła w "Antona Schmitta", powodując wybuch w magazynie, co poważnie uszkodziło stojącego obok "Hermana Kunne". Nasza trzecia torpeda ponownie trafiła "Antona Schmitta", a czwarta w duży transportowiec.

     Kapitan wydał rozkaz pełną parą naprzód i skręciliśmy w prawo, w kierunku wyjścia. Po drodze kapitan dał sygnał innym okrętom, aby wchodziły do portu i atakowały, ale tylko torpedami. Po wykonaniu tego rozkazu, cztery okręty podążyły za nami w dół fiordu, ale nie długo, bo w moich słuchawkach usłyszałem głos kapitana – "Narobiliśmy Niemcom szkody, ale musimy wrócić i zrobić więcej". Zawróciliśmy i ruszyliśmy pełną parą z powrotem do portu.

     Dawaliśmy ognia ze wszystkich dział, zadając wiele szkód niemieckim niszczycielom i transportowcom przewożącym rudę. Nie zatrzymując się, wyszliśmy z portu w kierunku otwartego morza. Ale znowu usłyszałem głos kapitana, że musimy wrócić i tym razem zostać dłużej. Żołnierze mieli przygotować się do zejścia na ląd.

3. Niemiecki niszczyciel "Wilhelm Heidkamp". 

     Nie mogliśmy jednak wejść do portu, ponieważ na wodzie paliła się rozlana ropa. Okręty stały w ogniu, niektóre tonęły, więc znowu daliśmy ognia z naszych dział w głąb portu. Skręciliśmy i zaczęliśmy posuwać się w dół fiordu. Kiedy minęliśmy wejście, zobaczyliśmy idące na nas trzy nieprzyjacielskie niszczyciele.

     Poprzez sypiący śnieg, ujrzeliśmy przed naszym dziobem sylwetki dwóch dużych okrętów. Kapitan i inni na mostku myśleli, że to nasze dwa mniejsze krążowniki. Daliśmy sygnał. Zamiast odpowiedzi zaczęli strzelać pełnymi salwami. HMS "Hardy" dostał bardzo mocno. Wykonaliśmy skręt w lewo i wtedy cała salwa uderzyła w mostek. Pocisk zabił sternika. Jego ciało zablokowało ster w lewo i zaczęliśmy zataczać koło. Płynęliśmy więc w kółko, a za nami cztery okręty, częściowo ukryte w dymie buchającym z naszych kominów.

     Porucznik Stanning stanął przy sterze. Następna salwa uderzyła w prawą burtę poniżej mostka. Jeden z pocisków przeszedł przez kantynę i przez kabinę kontroli ognia. Po drodze zabił mojego kumpla Billa Pimbletta, który stał przy drzwiach do kabiny. Dowiedziałem się o tym później, już na lądzie, od jednego z ocalałych w kabinie kontroli ognia.

4. Niemiecki zaopatrzeniowiec "Jan Wellem" i zatopione statki w porcie w Narwiku.  

     Pociski zniszczyły także nasze dwa przednie działa, raniąc i zabijając kilku ludzi z obsługi. Najgorzej jednak ucierpiało nasze działo miedzy kominami. Zostało zupełnie strzaskane, a cała obsługa zabita. Jeden z pocisków trafił w główny przewód pary w kotłowni, odcinając parę od maszyn. Okręt stracił szybkość i porucznik Stanning rozkazał kierować okręt ku brzegowi.

     Usiłowałem połączyć się z mostkiem, ale nikt nie odpowiadał, bo wszyscy już nie żyli. Wtedy ujrzałem porucznika, który wydał rozkaz: - "Ratuj się kto może! Opuścić okręt!"

     Niemcy wciąż strzelali, ale tylko jedno z naszych dział odpowiadało – jego obsługa nie chciała dać za wygraną. Nasz główny palacz, Styles, pomagał w spuszczeniu łodzi, która miała przewieźć kapitana na ląd. Nagle w łódź trafił pocisk, ciężko raniąc załogę, a przed wszystkim Stylesa. Ale wszyscy, razem z kapitanem, zostali przyholowani na noszach do brzegu.

     Nasz bosman stanął koło mnie przy relingu i powiedział – "Wygląda na to, że będziemy musieli się zamoczyć, Cope!". Przelazłem przez reling, wskoczyłem do wody i popłynąłem w kierunku łodzi, do których wciągnął mnie Jack Walters. Kiedy ten zaczął wciągać bosmana, łódź się przewróciła i wszyscy wpadliśmy do wody.

5. Mapa rejonu Narwiku z zaznaczonymi pozycjami zatopionych okrętów. 

     Woda była tak lodowata, że nie czułem nóg. Zdecydowałem się popłynąć do brzegu. Po drodze zobaczyłem Tony Harta, który nie umiał pływać, więc począłem go ciągnąć. Porucznik Hepple minął mnie dwa razy, holując innych. Za drugim razem krzyknął – "Trzymaj się, Cope! Już niedaleko!" Kiedy wyszedłem na brzeg nie miałem czucia w stopach – tak były przemarznięte.

Po wylądowaniu na brzegu, przeszło setka przemarzniętych, często ciężko okaleczonych marynarzy z HMS "Hardy" znalazła schronienie w stojącym na szczycie klifu niewielkim domu norweskiej rodziny Kristensenów. Wśród nich był również Cyril Cope.   

6. Wrak HMS "Hardy" sfotografowany w 1962 roku. 

Z brytyjskich okrętów HMS "Hardy" został poważnie uszkodzony i wyrzucił się na mieliznę, a na jego roztrzaskanym niemieckimi pociskami pomoście poległ komandor Warburton-Lee. Podobno ostatnie słowa mężnego dowódcy brzmiały: Utrzymać kontakt z wrogiem! HMS "Hunter" trafiony został torpedą i zatonął,  "Hostile" i "Hotspur" - zostały uszkodzone. Jedynie HMS "Havoc" uniknął uszkodzeń i osłaniał odwrót poszczerbionych towarzyszy. Niemcy stracili jeden niszczyciel "Wilhelm Heidkamp" oraz 7 transportowców, 3 inne niszczyciele zostały uszkodzone. Zginął również dowódca niemieckiego zespołu, komodor Friedrich Bonte. Obaj dowódcy zostali potem pośmiertnie uhonorowani najwyższymi odznaczeniami bojowymi swoich krajów: Brytyjczyk otrzymał Krzyż Wiktorii, a Niemiec Krzyż Rycerski.

Po kilku dniach, 13 kwietnia przed południem, Brytyjczycy ponowili atak, wprowadzając do fiordu pancernik HMS "Warspite" w towarzystwie 9 niszczycieli, które w tzw. drugiej bitwie pod Narwikiem zatopiły 5 niemieckich niszczycieli, a 3 pozostałe, nie mogąc się wydostać z fiordu, zostały zniszczone przez własne załogi. Wycofujące się brytyjskie okręty ewakuowały na swych pokładach Cyrila Cope oraz pozostałych rozbitków z HMS "Hardy".

***

Źródła fotografii:

  1. Domena publiczna. 
  2. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de. 
  3. Domena publiczna. 
  4. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de. 
  5. Domena publiczna. 
  6. Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0. 

Bibliografia:

  • Jonathan Dimbleby: Bitwa o Atlantyk. Jak alianci wygrali II wojnę światową, Kraków 2017.
  • Edmund Kosiarz: Bitwy morskie, Warszawa 1995.
  • Jerzy Lipiński: Druga wojna światowa na morzu, Warszawa 1999.
  • Craig Symonds: II Wojna Światowa na morzu, Kraków 2020.
  • Seria: Oblicza wojny, Warszawa 1999.
  •  https://www.submerged.co.uk/cyril-cope-survivor-from-h-m-s-hardy/  

Komentarze