Polakom nie szkodziłoby, gdyby oberwali po pysku… Polsko-czechosłowacki zatarg o Zaolzie

W niedzielę 2 października 1938 roku o godzinie 14.00 oddziały polskie ze specjalnie utworzonej Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Śląsk" zaczęły zajmowanie Śląska Cieszyńskiego, nazywanego potocznie Zaolziem. W skierowanym do żołnierzy rozkazie marszałek Edward Rydz-Śmigły stwierdził m.in.: "Za chwilę przekroczycie Olzę, skazaną w ciągu długich lat na upokarzającą służbę rzeki oznaczającej granicę nie istniejącą ani w sercach tych, co oba jej brzegi zamieszkują, ani w sercach całego narodu polskiego."

Dwa dni wcześniej poseł polski w Czechosłowacji Kazimierz Papée wręczył ministrowi spraw zagranicznych tego państwa Františkowi Chvalkovský’emu ultimatum żądające przekazania Rzeczpospolitej spornych obszarów. W przypadku odrzucenia lub braku odpowiedzistwierdzała notarząd polski czyni jedynie rząd czechosłowacki odpowiedzialnym za dalszy ciąg zdarzeń. Rząd Czechosłowacji propozycje zawarte w nocie rządu polskiego przyjął.  

1. Oddziały Wojska Polskiego wchodzą do Karwiny. 

Praga zamierza postawić na swoim   

Historia polsko-czechosłowackiego sporu granicznego sięgała roku 1918, a więc okresu, w którym odradzała się Rzeczypospolita. Oba państwa rościły sobie prawo do tego terytorium na podstawie różnych przesłanek: Czesi - historycznych, Polacy – etnicznych. 5 listopada, w wyniku lokalnych uzgodnień między polską Radą Narodową Księstwa Cieszyńskiego i czeską Narodową Radą Ziemi Śląskiej, mieszany narodowościowo teren Śląska Cieszyńskiego został tymczasowo podzielony według kryterium etnicznego, co miało nieco złagodzić spór i uspokoić nastroje. W podpisanej umowie zastrzeżono jednak, że ostateczne decyzje podejmą w przyszłości rządy Polski i Czechosłowacji. Do tego czasu Polacy mieli administrować powiatami: bielskim, cieszyńskim i częścią frysztackiego.

Mimo, że do rozstrzygnięcia sporu między rządami centralnymi jeszcze nie doszło, Polacy ogłosili na tych terenach pobór do armii polskiej i wybory do Sejmu Ustawodawczego. Rząd w Pradze, uznając działania Polaków za złamania poprzedniej umowy, nie zamierzał dłużej respektować tego porozumienia, kwestionując jego ważność i ignorując polskie zabiegi dyplomatyczne zmierzające do rozpoczęcia dwustronnych rozmów. Wykorzystując fakt, że Warszawa uwikłana była w liczne walki, Czesi zamierzali jednostronnie rozwiązać spór oczywiście na swoją korzyść. Zależało im przede wszystkim na odzyskaniu Karwińskiego Zagłębia Węglowego oraz Bogumina, co dawało kontrolę nad ważną linią kolejową, łączącą północne Czechy ze Słowacją. Względy gospodarcze odgrywały tu więc decydującą rolę. Władze w Warszawie również dostrzegały ogromne znaczenie gospodarcze Śląska Cieszyńskiego, tym bardziej że zamieszkały był on w większości przez Polaków.

2. Prezydent Czechosłowacji Tomáš Garrigue Masaryk nie był zbyt przychylnie nastawiony do odrodzonej Rzeczypospolitej.

Rząd w Pradze 17 stycznia 1919 roku podjął decyzję o militarnym rozstrzygnięciu konfliktu. Trudno stwierdzić, czy czechosłowacki prezydent Tomáš Garrigue Masaryk - "Tatíček", jak go nazywano nad Wełtawą – miał jakieś kompleksy związane z Polską, ale starał się jej szkodzić przy każdej możliwej okazji, nie bacząc na skutki, jakie przyniosłyby jego krajowi. Jeszcze 28 grudnia 1918 roku pisał do ministra spraw zagranicznych Edvarda Beneša: Polakom nie szkodziłoby, gdyby oberwali po pysku, przeciwnie, byłoby to z pożytkiem, ochłodziłoby to niebezpiecznych szowinistów. Aby usprawiedliwić  wkroczenie czechosłowackich oddziałów na sporne tereny zainicjowano szeroko zakrojoną akcję propagandową w Pradze i Paryżu, oskarżającą Polaków o "gwałt" popełniony już na Śląsku oraz przygotowania do zbrojnego najazdu.

Czechosłowacki najazd na Śląsk Cieszyński

Wstępne plany zajęcia Śląska Cieszyńskiego zostały opracowane przez francuskiego pułkownika Armanda-Charlesa Philippe’a, który stał na czele 7-tysięcznego legionu przybyłego z Francji. Początkowo atak wyznaczono na 19 tego miesiąca, ale operację na kilka dni wstrzymano po otrzymaniu sygnałów ostrzegawczych z Francji. Pretekstem podjęcia działań były wybory do polskiego Sejmu Ustawodawczego, wyznaczone na niedzielę 26 stycznia. Okręg wyborczy nr 35 obejmował między innymi powiaty bielski, cieszyński i Frysztat bez gmin: Orłowa, Dziećmorowice, Pietrwałd, Łazy, Sucha Średnia i Dolna. Czesi spodziewali się, że przeważająca tutaj ludność polska gremialnie weźmie w nich udział, co w istotny sposób wzmocni na arenie międzynarodowej pozycję Polski w staraniach o ten obszar.

W przeddzień agresji na terytorium administrowane przez Rzeczypospolitą przeszły grupy legionistów czechosłowackich. Miały one "w odpowiednim czasie" wyjść na ulice jako gotowe do działania oddziały zbrojne. Z siłami zbrojnymi południowego sąsiada Polski współpracowało wielu Czechów, zatrudnionych m.in. w służbach komunalnych i na kolei. Odegrali oni rolę "V kolumny", ułatwiając przemieszczanie się oddziałom, a także wskazując miejsca zamieszkania działaczy polskich.

3. Podpułkownik Josef Šnejdárek był dowódcą sił czechosłowackich, które dokonały zbrojnego zajęcia Śląska Cieszyńskiego.

Oficjalnie oddziały "Československé armady", dowodzone przez byłego oficera francuskiej Legii Cudzoziemskiej podpułkownika Josefa Šnejdáreka, dokonały bezprawnego najazdu na Śląsk Cieszyński 23 stycznia 1919 roku. W agresji udział brali także oficerowie francuscy, wchodzący w skład legionu pułkownika Phillippe’a. Siły czechosłowackie liczyły 16 tys. żołnierzy, wspieranych przez kolejne 5 tys. w oddziałach pomocniczych, pełniących służbę policyjną i wartowniczą. Polacy mogli im przeciwstawić 11 kompanii piechoty, pluton kawalerii, czterodziałową baterię artylerii, oddziały żandarmerii i uzbrojonej milicji ludowej – łącznie zaledwie ok. 2,5 tys. ludzi pod dowództwem pułkownika Franciszka Latinika.

Wojna siedmiodniowa

Już w pierwszym dniu ofensywy Czesi zdobyli Bogumin i Zagłębie Karwińskie. Mimo, że w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin siły polskie zostały dwukrotnie wzmocnione, napastnicy stopniowo zdobywali kolejne miejscowości: Jabłonków, Karwinę, Suchą.

26 stycznia 1919 roku w przegranej bitwie z oddziałami czeskimi pod Kończycami Małymi poległ kapitan Cezary Haller, młodszy brat generała dywizji Józefa Hallera. Kapitan Haller dowodził półbatalionem złożonym z 240 żołnierzy, wspartych kilkoma karabinami maszynowymi i obsadzał obronę północnego skrzydła polskiego wzdłuż linii kolejowej. W niedzielę po godzinie 4:00 jego oddział został zaskoczony atakiem kilku czeskich kompanii i uległ całkowitemu rozbiciu. Cezary Haller został ciężko ranny i prawdopodobnie zmarł z upływu krwi w Kończycach Małych. Istnieje też inna wersja jego śmierci, mówiąca o dobiciu bagnetem siedzącego na ziemi rannego oficera polskiego przez czechosłowackiego żołnierza.

4. Kapitan Cezary Haller poległ 26 stycznia 1919 roku w bitwie pod Kończycami Małymi. 

Do największej, w zasadzie nierozstrzygniętej bitwy tego konfliktu doszło w dniach 28–30 stycznia pod Skoczowem. W czwartek 30 stycznia o godz. 20.00 zawarty został rozejm, a cztery dni później podpisano zawieszenie broni. Straty po obu stronach wynosiły 150 zabitych i 1000 rannych.

Mordy czechosłowackich żołnierzy na Polakach

W trakcie działań Czesi dopuścili się kilku zbrodni na żołnierzach Wojska Polskiego. W Stonawie 26 stycznia 1919 roku dokonali mordu na kilkunastu polskich jeńcach wojennych z 12. Pułku Piechoty wziętych do niewoli podczas walk. Data ich śmierci prawdopodobnie nie była przypadkowa. Jak pamiętamy, na ten dzień wyznaczone zostały polskie wybory do Sejmu, które stały się dla rządu w Pradze pretekstem do rozpoczęcia konfliktu. Mieszkaniec Stonawy Andrzej Raszka wspominał:

     Zobaczyłem, jak wyprowadzili rannego żołnierza i bijąc go, zaprowadzili w stronę kościoła. Spotkał go ten sam los, co wielu innych – został zakłuty bagnetem. (...) Został również przebity bagnetem ranny polski żołnierz koło szkoły ludowej w Stonawie, na drodze. Daremnie prosił o darowanie mu życia, gdyż ma żonę i dzieci. Zostali też zakłuci żołnierze ukryci w sianie, w stodołach u Febra w przysiółku Dolany i u Wałoszka na Górzanach.

5. Zbiorowa mogiła polskich żołnierzy w Stonawie.  

Podobny los spotkał też polskich górników i członków tzw. milicji, m.in. z Bystrzycy. Relację w tej sprawie złożył hutnik, Paweł Golec:

     Zaczęła się walka, lecz niedługo trwała, ponieważ zwykli robotnicy, mając tylko karabin w ręku, a nie będąc wyćwiczeni i zahartowani w służbie wojskowej, nie mogli utrzymać frontu przeciw nawale regularnych wojsk czeskich, które miały wszystkie narzędzia mordu ze sobą. (...) Ze strony robotniczej padli: Kraus, Cieślar, Stryja i Czudek, którzy z powodu zranienia nie mogli ujść oprawcom czeskim, na których też legionarze wywarli zemstę i w okrutny, potworny sposób ich dobijali. Nie było im dosyć na tym, wywlekali z chałup całkiem niewinnych ludzi, nad którymi pastwiono się, zawleczono na pociąg, a wśród zimna i głodu odstawiono do aresztów w Morawskiej Ostrawie lub do Nowego Jiczyna.

Analogicznych czynów, choć już mniej makabrycznych, Czesi dokonywali też w innych miejscach.

Szukanie rozwiązań dyplomatycznych

Wstrzymanie przez Pragę dalszych działań zaczepnych wynikało nie tyle z faktu, że ich marsz został pod Skoczowem de facto powstrzymany, ile z powodu, że zakładana wcześniej minimalna zdobycz została osiągnięta. Nie bez znaczenia były też naciski mocarstw zachodnich, a także informacje wywiadowcze o możliwości zawarcia rozejmu polsko-ukraińskiego, co groziło przerzuceniem znacznych sił Wojska Polskiego z Małopolski Wschodniej na Śląsk Cieszyński.

Sytuacja Polski była trudna, ponieważ Czechosłowację popierała dyplomatycznie Francja. 12 lutego podpisana została w Paryżu ugoda między Warszawą a Pragą, na mocy której udała się na Zaolzie komisja międzysojusznicza. Najpierw zaproponowała ona utworzenie z Zaolzia odrębnego państwa, a gdy projekt ten upadł, podział, w rezultacie którego Trzyniec i Karwina znalazłyby się w Polsce, zaś Frydek z linią kolejową do Morawskiej Ostrawy w Czechosłowacji.

6. Na konferencji pokojowej w Wersalu Roman Dmowski, jako delegat Rzeczypospolitej, prowadził twarde negocjacje także w sprawie Śląska Cieszyńskiego. 

23 kwietnia sprawa rozpatrywana była na posiedzeniu alianckiej Rady Najwyższej na konferencji pokojowej w Paryżu. Reprezentujący Czechosłowację minister Beneš wypowiedział się przeciw takiemu podziałowi wysuwając argumenty ekonomiczne i historyczne. Ostro z nim polemizował delegat Rzeczypospolitej Roman Dmowski, który miał sytuację dość łatwą, bo projekt podziału oparto na zasadzie etnograficznej, a argumentacja Beneša w takim przypadku była nietrudna do podważenia. Wiążącej decyzji jednak nie podjęto. We wrześniu postanowiono przeprowadzić na Śląsku Cieszyńskim plebiscyt.

Rada Ambasadorów decyduje

Choć władze czechosłowackie zgodziły się w Paryżu na ogłoszenie plebiscytu na kontrowersyjnych terenach, do lata 1920 roku jednak nie wywiązały się z tego zobowiązania. Gdy do Warszawy zbliżała się już Armia Czerwona, podczas konferencji w Spa wymusiły za to na polskim premierze Władysławie Grabskim zgodę, by o podziale Śląska Cieszyńskiego zadecydowały mocarstwa zachodnie. W rezultacie 28 lipca tzw. Rada Ambasadorów dokonała arbitralnego podziału Śląska Cieszyńskiego. Naszemu południowemu sąsiadowi przyznano większość spornych obszarów – nie tylko na Śląsku Cieszyńskim, ale również na Spiszu i Orawie: 1280 km² zamieszkałych przez 139 tys. Polaków.

7. Ignacy Jan Paderewski jako specjalny wysłannik rządu polskiego do Ligi Narodów protestował przeciwko arbitralnemu podziałowi Śląska Cieszyńskiego przez mocarstwa zachodnie. 

Rząd Polski, pod presją postępującej nawały bolszewickiej i konieczności uzyskania pomocy od państw zachodnich, podporządkował się niekorzystnej decyzji. Mimo to Ignacy Jan Paderewski, wówczas specjalny wysłannik rządu polskiego do Ligi Narodów, złożył protest w liście do przewodniczącego Rady, premiera Francji Alexandre’a Milleranda, gdzie stwierdził, iż wykopano: (...) przepaść pomiędzy dwoma narodami, której nic wypełnić nie zdoła. Paderewski podkreślał, że z obszaru zagarniętego przez południowych sąsiadów w drodze podstępu, najazdu i gwałtu Polska nie zrezygnuje i będzie się domagać jego rewindykacji. Natomiast Paryż był specjalnie zainteresowany rozwiązaniem korzystnym dla Czechosłowacji, ponieważ francuska finansjera miała duże udziały w kopalniach na Śląsku Cieszyńskim i prowadziła tam rozliczne interesy. Polska wydawała się bardziej niepokorna. 

Praga wspierała bolszewików?

W Spa Polska zrezygnowała z przeprowadzenia plebiscytu na Śląsku Cieszyńskim pod warunkiem, że Czechosłowacja przepuści przez swoje terytorium transporty z bronią i minister Edvard Beneš zobowiązał się do tego. Jednak do wygranej przez Polaków bitwy warszawskiej Praga nie przepuściła żadnego transportu. Nie zgodziła się też na przemarsz przez swoje terytorium węgierskiej kawalerii. 10 lipca rząd w Warszawie zwrócił się bowiem do władz węgierskich z zapytaniem, czy mogłyby one wysłać na pomoc Polsce 20-30-tysięczny korpus jazdy. Węgrzy, pomni własnych problemów z bolszewikami Beli Kuna i rozumiejąc, że upadek Polski oznaczałby również ponowne zagrożenie dla nich samych (chrześcijańsko-narodowa gazeta "Új Nemzedék" stwierdziła: Los Polski jest naszym losem) - zgodzili się pod warunkiem, że będą to ochotnicy, a Polacy ich uzbroją. Potrzebna była jeszcze zgoda Francji, a ta z kolei uzależniła ją – 4 sierpnia – od stanowiska Czechosłowacji i Rumunii.

10 sierpnia rząd czechosłowacki ogłosił, że nie przepuści "hord Horthy’ego" przez Słowację, mimo że węgierski korpus byłby nie uzbrojony. Co więcej, Beneš nie mógł powstrzymać się od ironicznej uwagi wobec polskiego chargé d’affaires Adolfa Wysockiego, interweniującego w tej sprawie, co do ewentualnej utraty suwerenności. Powiedział: Polska jednak, jak słyszę, wiele nie straci, ponieważ zachowa swoją wolność w ramach republik Związku Radzieckiego.  

8. Podczas gdy Polska walczyła na śmierć i życie z bolszewikami, czechosłowacki minister spraw zagranicznych Edvard Beneš nie szczędził jej ironicznych uwag. 

Dalsze stosunki między obu państwami były chłodne, pełne wzajemnej nieufności i można je określić zaledwie jako poprawne. Oba państwa rywalizowały o prymat w regionie. Praga, grając na osłabienie pozycji Polski, sponsorowała na swym terytorium działalność nacjonalistów ukraińskich i wspierała ich plany destabilizacji wewnętrznej na naszych Kresach Wschodnich. Czechosłowacka stolica okazała się też wyjątkowo "gościnna" dla agend Międzynarodówki Komunistycznej. Rzeczpospolita nie była jej w tym dłużna, próbując rozgrywać dla własnych celów zamieszkujące u południowych sąsiadów mniejszości narodowe, głownie Polaków. W międzyczasie, w 1924 roku doszło do kolejnej korekty granicy, kiedy to nastąpiła niewielka wymiana terytoriów: Polska otrzymała resztę wsi Lipnica Wielka, a Czechosłowacja Głodówkę i Suchą Górę.

Polska odbiera Zaolzie

Po przyłączaniu Austrii Adolf Hitler, zachęcony biernością mocarstw zachodnich, zwrócił się przeciwko Czechosłowacji.  W Warszawie 12 maja 1938 roku odbyła się narada prezydenta Mościckiego z Rydzem-Śmigłym, Beckiem i Sławojem-Składkowskim na temat polityki polskiej w narastającym kryzysie czechosłowac­kim. W rezultacie konferencji rząd polski wzmógł presję na rząd w Pradze, atakując go m.in. za szykany wobec mniejszości polskiej na Śląsku, co istotnie miało miejsce.

20 września w Obersalzbergu doszło do zakulisowych rozmów między Hitlerem, a przedstawicielami Polski i Węgier. Stronę polską reprezentował ambasador Józef Lipski. Niemiecki dyktator zachęcał reprezentantów obu rządów, aby również oni zwrócili się do Czechosłowacji ze swoimi żądaniami. Już następnego dnia Polska wypowiedziała część umowy zawartej w 1925 roku z Czechosłowacją, dotyczącą ochrony mniejszości narodowych. Listem osobistym z 22 września Beneš jako prezydent swego kraju zaproponował prezydentowi RP Ignacemu Mościckiemu cesję Zaolzia. Tak bowiem należy rozumieć stwierdzenie o rozwiązaniu konfliktu "na podstawie przyjęcia zasady rektyfikacji granicy". Niestety, żaden termin realizacji tej decyzji nie został jasno określony. Co więcej, list dotarł do adresata dopiero cztery dni później.

9. 20 września 1938 roku podczas spotkania w Obersalzbergu Adolf Hitler zachęcał polskiego ambasadora Józefa Lipskiego (na zdj.) do wywarcia nacisków na Czechosłowację.  

Kilka dni później do Warszawy dotarły informacje o zawarciu w Monachium międzynarodowego układu oddającego III Rzeszy część Czechosłowacji. Aneks do tej haniebnej transakcji głosił, że żądania innych narodowości w Czechosłowacji – chodziło tu o ludność polską i węgierską – zostaną rozpatrzone przez cztery mocarstwa, czyli Wielką Brytanię, Francję, Włochy i III Rzeszę, w sposób i w czasie, jaki mocarstwa te uznają za stosowne. Po politycznej kapitulacji rządu w Pradze, Polska nie uważała, że ma powody czekać, aby – ewentualnie – otrzymać od byłej Ententy i chwilowo stowarzyszonych z nią Niemiec to, co utraciła w 1920 roku. Postanowiła więc zagrać podobną kartą, którą zagrali Czechosłowacy dwie dekady wcześniej, gdy Rzeczpospolita walczyła o swoje wschodnie granice. Myliłby się jednak ktoś, kto sądzi, że był to wyłącznie prostacki, brutalny odwet za rok 1919. Warszawa przede wszystkim pragnęła zamanifestować, że sama potrafić zadbać o własne interesy, nie szukając łaski mocarstw, i że w przyszłości nie ulegnie obcemu, arbitralnemu dyktatowi. Fakt, że Warszawa zdecydowała się na samodzielną politykę w sytuacji, kiedy mocarstwa już doszły do "ugody", na Zachodzie bardzo się nie spodobał i na Polskę zwaliła się fala krytyki. Tylko jakby nikt specjalnie nie zwracał uwagi na istotny fakt: polityka Polski względem Czechosłowacji była pochodną sytuacji w jakiej znalazło się to państwo w skutek działań i decyzji zachodnich rządów. 

Warszawa wysłała do Pragi wspomniane na początku tekstu 12-godzinne ultimatum, w którym domagała się zwrotu zamieszkanego w większości przez Polaków Zaolzia. Żądaniom tym towarzyszyła koncentracja Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Śląsk", dowodzonej przez gen. Władysława Bortnowskiego, a także przeprowadzane przez Polaków incydenty sabotażowe po drugiej stronie granicy oraz zakrojona na szeroką skalę akcja propagandowa.

10. Sygnatariusze układu monachijskiego, od lewej: premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain, premier Francji Edouard Daladier, kanclerz III Rzeszy Adolf Hitler i premier Włoch Benito Mussolini (obok niego Galeazzo Ciano).  

Rząd czechosłowacki ugiął się i 1 października zgodził się na przekazanie Rzeczypospolitej spornych terenów. Następnego dnia wkroczyły tam polskie oddziały. Polacy ponownie zajęli węzeł kolejowy w Boguminie oraz ziemię čadcką na Słowacji. Co ciekawe, przed Polakami Bogumin został zajęty przez Niemców, jednak po interwencji ministra Józefa Becka Hitler rozkazał swoim oddziałom wycofać się.

Czy było to posunięcie słuszne?

11 października prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret o zjednoczeniu Zaolzia z Rzeczpospolitą. W tym czasie toczyły się pertraktacje polsko-węgierskie dotyczące wyznaczenia wspólnej granicy między oboma państwami, wobec zaanektowania przez Węgry należącej do Czechosłowacji tzw. Ukrainy Zakarpackiej. Przyłączenie Zaolzia większość polskiej opinii publicznej przyjęła z zadowoleniem, tak samo zareagowała również część partii opozycyjnych wobec Sanacji, w tym m.in. Stronnictwo Narodowe. Oddziały Wojska Polskiego zostały przyjęte na Zaolziu z ogromnym entuzjazmem przez miejscową ludność polską.

11. Polskie oddziały wkraczają do Czeskiego Cieszyna. 

Wydaje się jednak, mimo oczywistych i słusznych powodów, że zajęcie przez Polskę Zaolzia było, patrząc z obecnej perspektywy, dość niefortunnym posunięciem – działaniem w złym czasie, w złym stylu i w kiepskim towarzystwie. Społeczeństwa zachodnie zaczęły wówczas postrzegać Polskę poprzez pryzmat wspólniczki Hitlera w rozbiorze Czechosłowacji, mimo że w przypadku Francji i Wielkiej Brytanii, owych "strażników" ładu wersalskiego, to właśnie ich rządy zgodziły się w Monachium na rozczłonkowanie tego państwa w zamian za naiwne zapewnienie, według słów premiera Chamberlaina: pokoju naszym czasom. Jak usprawiedliwiał wówczas londyński "Times" przekazanie sudeckich obszarów Niemcom było zarówno konieczne, jak i zasadniczo sprawiedliwe. Francja natomiast, która sama stała z opuszczonymi rękami, namawiała Warszawę jeszcze w maju 1938 roku do zajęcia zdecydowanego stanowiska w obronie integralności Czechosłowacji. Marszałek Edward Śmigły-Rydz napisał później:

     Francja chętnie wmanewrowałaby Polskę do wojny (…) ale sama – mimo łączącego ją z Czechami sojuszu – zupełnie nie kwapiła się do poparcia Pragi z bronią w ręku. Wszystko więc przemawiało za tym, że gdyby Polska w jesieni 1938 roku wystąpiła po stronie Czechosłowacji – mocarstwa zachodnie zamiast czynnej pomocy udzieliłaby nam pochwały, a na wypadek wojny przyjęłyby wyczekującą postawę widza.

Oczywiście był to młyn na wodę sowieckiej propagandy, podkopującej na każdym możliwym kroku pozycję międzynarodową Rzeczypospolitej.  Kwestia ta jest także po dziś dzień wykorzystywana przez Rosję, czyli formalnego spadkobiercę Związku Sowieckiego, do propagowania wizerunku Rzeczypospolitej jako kraju wręcz współodpowiedzialnego, obok nazistowskich Niemiec rzecz jasna, wywołania II wojny światowej.

***

Źródła fotografii:

  1. Narodowe Archiwum Cyfrowe (kolor. Maurice Deschats).
  2. Domena publiczna.
  3. Domena publiczna.
  4. Domena publiczna.
  5. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0.
  6. Domena publiczna. 
  7. Domena publiczna.
  8. Domena publiczna.
  9. Domena publiczna.
  10. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de.
  11. Narodowe Archiwum Cyfrowe.

Bibliografia:

  • Antoni Czubiński: Historia powszechna XX wieku, Poznań 2009.
  • Joseph Goebbels. Dzienniki. Tom 1: 1923-1939, red. Eugeniusz Cezary Król, Warszawa 2016.
  • Daniel Korbel: Tragiczny konflikt nad Olzą, "Wojna Revue" 2016, nr 1-2.  
  • Daniel Korbel: Ultimatum dla południowego sąsiada, "Wojna Revue" 2015, nr 10.
  • Marek Kornat, Mariusz Wołos: Józef Beck. Biografia, Kraków 2020.  
  • Peter Longerich: Hitler. Biografia, Warszawa 2017.
  • Władysław Pobóg-Malinowski: Najnowsza historia polityczna Polski. Tom drugi 1914-1939, Gdańsk 1990.
  • Paweł Wieczorkiewicz: Historia polityczna Polski 1935-1945, Poznań 2014.
  • Zbiorowe: Chwile przełomu. 25 wydarzeń, które zmieniły dzieje Polski, Warszawa 2021. 

 

Komentarze