Bohater Armii Krajowej i serbski czetnik. Major Dragan Mihajlo Sotirović
Jego życiorys to gotowy scenariusz na film. "Draża" był jednym z nielicznych obcokrajowców, stojących na czele oddziałów Armii Krajowej. Jako dowódca zasłynął z odwagi i bezkompromisowości w walce zarówno z Niemcami, Sowietami jak i banderowcami. Dziś mało kto wie o jego zasługach dla Polski.
Jugosłowiański oficer i czetnik
Dragan Mihajlo Sotirović urodził się 5 maja 1913 roku w
rodzinie serbskiej. Jego rodzinnym miastem było Vranje. W 1929 roku ukończył gimnazjum w Skopie. Dwa
lata później został słuchaczem szkoły oficerskiej w Belgradzie. Po jej
ukończeniu w 1934 roku jako młody podporucznik dostał przydział do 28. Pułku Piechoty
na stanowisko dowódcy plutonu. W 1940 został słuchaczem Wyższej Szkoły Wojennej
w Belgradzie. W następnym roku walczył już z Niemcami w obronie Jugosławii. Po
klęsce, w maju 1941 roku wstąpił do czetników. Był jednym z najbliższych
współpracowników oraz adiutantem samego generała Dragoljuba Mihajlović’a – słynnego "Draży".
![]() |
1. Major Dragan Mihajlo Sotirović "Draża". |
Latem 1942 Sotirović trafił do niemieckiej niewoli. Osadzono
go najpierw w Stalagu 325 w Rawie Ruskiej, a później w lutym 1943 roku w
Stalagu 371 w Stryju, gdzie przebywał razem z Francuzami. Na początku stycznia
1944 roku, symulując zapalenie wyrostka robaczkowego, znalazł się w szpitalu we
Lwowie, gdzie przy pomocy niemieckiego żołnierza, z pochodzenia Luksemburczyka,
nawiązał kontakt z miejscowymi Polakami. Wprawdzie Niemcy zorientowali się, że symuluje
chorobę i odesłali go pod konwojem do obozu, ale będąc na lwowskim Dworcu
Głównym trafiła mu się okazja do ucieczki. Sotirović wspominał:
Jesteśmy już dość daleko od peronów i zbliżamy się do
miejsca wyznaczonego dla odjazdu. Idziemy gęsiego, wąskim przejściem między
dwoma pociągami. Pociąg po prawej stronie zaczyna ruszać. Mówię do Piotra [sanitariusza - DK]: "Uwaga" – i bez namysłu rzucam się pod pociąg. Myślę, że Piotr zrozumiał, co chcę uczynić i zbliżył się do towarzyszącego nam typa z pistoletem maszynowym, aby
mu przeszkodzić. Seria z pistoletu podrywa tłuczeń koło mnie. Jednak sprężonemu
na nogach i rękach udaje mi się skoczyć jak kot i ten skok mnie ratuje. Grożą
mi bowiem nie tylko kule, ale i wagony pasażerskie, które nadchodzą za
towarowymi. Są nisko zawieszone i zgniotłyby mnie, gdybym się zatrzymał.
Między mną a wrogami jest już prawie pół długości pociągu,
który toczy się coraz szybciej. Jestem ocalony i mam szczęście, gdyż moja
kurtka jest podziurawiona pociskami. (…)
Oddzielony od konwojentów szybko biegnę. Nie zobaczyłem ich
już więcej. Natomiast jeden ze strażników kolejowych miał nieszczęście natknąć
się na mnie i próbować mnie zatrzymać.
![]() |
2. Dworzec Główny we Lwowie. Świetnie widać hale peronowe, gdzie Sotirović zbiegł z niemieckiej niewoli w styczniu 1944 roku. |
Według dalszej relacji Sotirović, wykorzystując swoja niepospolitą
siłę i wielką sprawność fizyczną, po prostu utopił strażnika kolejowego w beczce z wodą. Zbieg od jeńców francuskich otrzymał adres
opiekującej się nimi Idy Thom-Vassaux, Francuzki mieszkającej
we Lwowie przy ul. Kochanowskiego 31. Dotarł do niej i otrzymał pomoc.
W szeregach Armii Krajowej
Ostatecznie trafił do miejscowości Zubrza pod Lwowem, gdzie ukrywał się u miejscowego
sekretarza gminy Stanisława Bucikowskiego, będącego jednocześnie żołnierzem Armii
Krajowej. Przebywając tam Sotirović wyraził chęć dołączenia do polskiego
podziemia. Nawiązał kontakt z miejscową placówką Armii Krajowej i zaczął pilną naukę języka
polskiego.
Po weryfikacji tożsamości otrzymał pod koniec marca przydział do odtwarzanego w warunkach konspiracji 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich AK pod dowództwem porucznika Andrzeja Adama Chołoniewskiego ps. "Korczak", "Łodyga". Sotirović był jednym z głównych organizatorów „odrodzonego” pułku. Oficjalnie otrzymał stanowisko zastępcy dowódcy pułku, a to ze względu na fakt, iż jako oficerowi obcej armii nie chciano mu powierzyć dowództwa nad polskim oddziałem. Ponieważ "Korczak" przebywał zazwyczaj we Lwowie, załatwiając tam sprawy organizacyjne, komenda i tak spoczywała w rękach Serba. Jako że Sotirović miał trudności z polską mową, przydzielono mu sekretarkę. Na cześć Dragoljuba Mihajlović’a Sotirović przyjął jego konspiracyjny pseudonim – "Draża".
![]() |
3. Bezpośrednim przełożonym "Draży" był porucznik Andrzej Adam Chołoniewski. |
Jako dowódca Dragan Sotirović dał się poznać jako niezwykle wymagający oficer,
zarówno wobec siebie jak i podwładnych. Za wszelkie przewinienia karał surowo,
jednak ludzie darzyli go ogromnym szacunkiem. Świetnie wysportowany, średniego
wzrostu, o silnej budowie ciała, śniadej cerze i rysach południowca, imponował
swoim ludziom siłą, odwagą i uczciwym charakterem. Znany był ze swojej
niezwykłej religijności, codziennie odmawiał modlitwę, ścisłe przestrzegał
postu, stronił od alkoholu i surowo tępił jego spożywanie przez podwładnych: chłopcy,
jak ja mówie, wódki nie pita, to nie pita! Serb bardzo zżył się z
Polakami, jak wspominał jeden z partyzantów: Kochali go wszyscy jak swego
własnego ojca, który chodź prowadzi swoje dzieci twardą ręką, zawsze jednak
sprawiedliwy i o wszystko dbający.
Pacyfikacja wsi Szołomyje
Jedną z najsłynniejszych akcji Sotirović’a w szeregach Armii
Krajowej była karna pacyfikacja wsi Szołomyje, leżącej około 15 km na południowy wschód od Lwowa. Ponieważ istotnym zadaniem
Ułanów Jazłowieckich była ochrona polskich mieszkańców podlwowskich wsi przed
czystkami etnicznymi ze strony Ukraińskiej Powstańczej Armii, dowództwo AK we
Lwowie zdecydowało się na odwet. W tym celu wybrano miejscowość Szołomyje,
której mieszkańcy aktywnie wspierali bandytów z UPA, często przebywających tam na
kwaterach. Sotirović został mianowany dowódcą tej akcji. Wieś miała być
zniszczona, jednak w miarę możności bez ofiar wśród zamieszkujących ją cywilów.
W
ramach rekonesansu sam "Draża", podając się za Bułgara – dezertera z Wehrmachtu - zatrudnił
się na dwa tygodnie u ukraińskiego gospodarza przy plewieniu buraków. W tym
czasie zapoznał się z liczebnością ukraińskiej sotni i ustalił, gdzie kwaterują
jej dowódcy.
![]() |
4. Plakat propagandowy UPA. |
Do akcji, zaplanowanej na późny, sobotni wieczór 10 czerwca
1944 roku, wyznaczono pododdziały AK z kilku pobliskich miejscowości. Ogółem
miało to być 100-120 polskich partyzantów, choć ich liczbę określa się czasem
nawet na około 400 ludzi. Tego dnia o zmierzchu oddział pod komendą Sotirović’a
przybył na skraj lasu około kilometra od Szołomyj. Nastąpiła krótka odprawa, w
trakcie której dowódca wyjaśnił cel akcji, postawił zadania i przypomniał
żołnierzom o bestialsko pomordowanych przez UPA Polakach. Następnie zwrócił się
o odmówienie modlitwy w ich intencji. Po modlitwie "Draża" wraz z mniejszą
częścią oddziału wyruszył, by zaatakować wieś od północy – główna siła miała
uderzać od południa. Bojownicy AK do celów identyfikacyjnych w nocy założyli na
rękawy białe opaski.
Grupa prowadzona przez kapitana Sotirović’a natknęła się na
ukraińską czujkę z karabinem maszynowym, którą udało się zlikwidować po cichu bez
strat własnych. W tym samym czasie z głośnym "hurra!" do wsi wdarł się drugi
oddział. AK-owcy tyralierą szybko przebiegli przez wieś, zatrzymując się tylko,
by wrzucić do budynków, w większości drewnianych, krytych słomą, butelkę z
benzyną lub granat. Wieś została zniszczona. Spalono około 55 – 60 gospodarstw,
zginęło od dziewięciu do kilkudziesięciu osób - upowców i prawdopodobnie cywili,
którzy podusili się dymem w piwnicach podpalonych budynków.
Ocalała cerkiew, do której schroniła się wcześniej większość mieszkańców wsi - ludzi
tych oszczędzono. Później spekulowano wśród polskich partyzantów, że to "Draża", będący wyznania prawosławnego, polecił ostrzec mieszkańców, chcąc uniknąć niepotrzebnych ofiar.
Szybkość i skuteczność polskiego ataku zupełnie oszołomiła
Ukraińców. Z Polaków nikt nie zginął, jedynie dwóch żołnierzy odniosło lekkie
rany, jeden zaginął, ale później dnia powrócił do oddziału. Następnego dnia,
gdy do wioski przybyli Niemcy, ustalić, co tam się wydarzyło, ocaleli Upowcy,
przekonani, że mają do czynienia z przebranymi Akowcami, otworzyli do nich
ogień, co spowodowało dodatkowe represje ze strony okupantów. Wkrótce po akcji
ukazała się banderowska ulotka głosząca m.in.:
Polacy! W pierwszych dniach czerwca wasza imperialistyczna
wierzchowka rozpoczęła znów terrorystyczne bandyckie akty przeciw ukraińskim
rodzinom (Łyczaków), palą ukraińskie wsie (Szołomyja).
W
dalszej części ulotka ostrzegała: Przestrzegamy was. Nie budźcie gniewu ludu
(…). Lwów czerwiec 1944. OUN.
Były to
już jednak tylko czcze pogróżki. Po pacyfikacji Szołomyj ustały napaści UPA na polskie
wsie.
W sowieckiej niewoli
W czasie Akcji
Burza, w ostatniej dekadzie lipca 1944 roku, Dragan Sotirović na czele
pododdziałów 14. Pułku Ułanów brał udział wspólnie z Sowietami w walkach o
oswobodzenie Lwowa, w trakcie których został ranny w nogę. Ponieważ nie było na
miejscu walki lekarza, kulę wydobył mu jeden z podkomendnych, używając do tego celu brzytwy zdezynfekowanej denaturatem. Mimo rany, "Draża" dalej walczył u boku
czerwonoarmistów. Pułk doczekał się
nawet pochwały za "bohaterską współpracę" od dowódcy I Frontu Ukraińskiego, marszałka Iwana Koniewa.
Niestety 28 lipca, realizując wymuszony przez Sowietów rozkaz pułkownika
Władysława Filipkowskiego, kapitan Sotirović, jego 14. Pułk Ułanów oraz inne
lwowskie oddziały Armii Krajowej, złożyli broń. Jednostki zostały rozformowane,
a żołnierze rozeszli się do domów.
![]() |
5. Czołgi sowieckie na ulicach Lwowa. |
Życie w cywilu jednak nie trwało zbyt długo, bo już 31
lipca, na zwołanej przez Sowietów "odprawie", która okazała się prowokacją
Smierszu, aresztowano grupę oficerów lwowskiej AK. Wśród nich był także kapitan
Sotirović. Rosjanie traktowali "Drażę" dobrze, namawiając go do współpracy. Na
skutek odrzucenia propozycji, Serb został wywieziony do Trzebuski, do obozu dla
żołnierzy Armii Krajowej, skąd następnie wywieziono go do Moskwy. Z sowieckiej
stolicy ponownie przewieziono go do więzienia we Lwowie, skąd we wrześniu udało
mu się uciec i znalazł schronienie u swojej dawnej sekretarki. Następnie,
zaopatrzony w fałszywe dokumenty, przedostał się w Rzeszowskie.
W Zgrupowaniu "Warta"
Na Rzeszowszczyźnie Dragan Sotirović dołączył do Zgrupowania "Warta", rekrutującego się spośród żołnierzy lwowskiego AK, którzy uszli przed Armią Czerwoną. Liczące około półtora tysiąca żołnierzy zgrupowanie powstało w celu ewentualnego obsadzenia Lwowa, gdyby miasto to pozostało przy Polsce i w sytuacji, gdyby Ukraińcy próbowali je opanować. Drugim podstawowym zadaniem "Warty" była ochrona polskiej ludności przed oddziałami UPA. Sotirović objął tam dowództwo jednej z kompanii.
Największą operacją zgrupowania było rozbicie 15 grudnia
1944 roku przez oddział pod dowództwem wachmistrza Feliksa Maziarskiego "Szofera" więzienia Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Brzozowie i
uwolnienia sporej grupy Akowców, w tym komendanta obwodu majora Adama
Wanica.
Rzecznik polsko-ukraińskiego porozumienia
Niespodziewanie 5 marca 1945 roku w Ujazdach pod Dynowem kapitan Sotirović przypadkowo wpadł w ręce NKWD. Próbując uciec z otoczonego domu, niefortunnie wyskoczył z drugiego piętra i doznał złamania kości stopy. Na szczęście nie został zidentyfikowany. Sam podawał się za oficera francuskiego, ponieważ biegle władał tym językiem, powracającego z obozu w Odessie. Odwieziono go do szpitala w Rzeszowie, skąd został uwolniony dzięki pomocy niepodległościowego podziemia. "Wypisano" go na podstawie fałszywych dokumentów. Do zdrowia dochodził w Sokołowie Małopolskim i w Przeworsku.
Do oddziału powrócił w kwietniu 1945 roku. Kiedy 21 kwietnia UPA spaliła polską wieś Borownicę, Sotirović uznał, że w obecnej sytuacji międzynarodowej istniejący konflikt polsko-ukraiński pozbawiony jest głębszego sensu. Zaproponował więc lokalnym przywódcom ukraińskim podjęcie rozmów w celu zawieszenia broni. Rzeczywiście, 29 kwietnia we wsi Siedliska doszło do spotkania obu stron. Jeden z ukraińskich uczestników spotkania, Iwan Krywuckij wspominał:
29 kwietnia, w niedzielę, był gorący wiosenny dzień.
Wszystko już zieleniało, kwitło. Spotkanie było wyznaczone na godzinę 10 rano.
Razem z kierownikiem 4-go rejonu (…) "Borysem" i trzema ochroniarzami z bojówki
pojechaliśmy konno przez wioskę Poruby do Siedlisk. Wieść o mających nastąpić
negocjacjach już rozeszła się po wioskach. Prawie cała ludność Porub wyszła na
drogę, witała się z nami, nie taiła radości. Można będzie wyjść na pole bez
broni lub bez ochrony. (…) W Siedliskach mieszkała ludność mieszana
narodowościowo, ale reakcja jej była taka sama.
Sotirović przedstawił się Ukraińcom jako stronnik generała "Draży" Mihajlović’a. W trakcie rzeczowych negocjacji udało mu się zawrzeć porozumienie.
Zdecydowano o zaprzestaniu wrogich działań przeciwko sobie, a za wspólnego
przeciwnika uznano Związek Sowiecki. Postanowiono też udzielać sobie wzajemnej
pomocy oraz wymieniać się informacjami wywiadowczymi. Ponadto zagwarantowano
pełne bezpieczeństwo dla ludności cywilnej i postanowiono wspólnie zwalczać wszelkie
przejawy bandytyzmu. Od tego czasu na terenach na południe od Przemyśla przez kilka
miesięcy panował spokój. Niestety, pod koniec roku umowa została zerwana, a
przyczyniło się do tego m.in. przybycie na Rzeszowszczyznę oddziałów ludowego
Wojska Polskiego, które podjęło bezwzględną akcję wysiedlania lokalnej ludności
ukraińskiej.
Ucieczka z komunistycznej Polski
Kapitan Dragan Mihajlo Sotirović kontynuował swoją
działalność przeciwko Sowietom i ich polskim poplecznikom, m.in. 25 czerwca 1945
roku na drodze pomiędzy Jasienicą a Domaradzem kompania "Draży" zaatakowała
i rozbiła sowiecki oddziałek, konwojujący stado zrabowanych koni i krów, które
zwrócono właścicielom. Jak się okazało, była to ostatnia akcja jego oddziału. W
lipcu zgrupowanie zostało rozwiązane. Kapitana Sotirović’a awansowano do
stopnia majora.
Po rozwiązaniu żołnierze "Warty" małymi grupkami
przemieszczali się na tzw. ziemie odzyskane. Sotirović z częścią swego
pododdziału wyjechał na Dolny Śląsk. Ukrywając swoją wojenną przeszłość został
nawet przejściowo burmistrzem miasteczka Marklissa (obecnie Leśna), a
komendantem milicji tam został jego podkomendny z 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich
porucznik Józef Szajda "Belabes".
![]() |
7. Ratusz w Leśnej. Kapitan Dragan Mihajlo Sotirović w warunkach powojennego chaosu został tam pod zmienionymi personaliami przejściowo pierwszym polskim burmistrzem. |
Wykorzystując trwające właśnie wysiedlenia Niemców i
transporty UNRRA, załadował swoich ludzi do pociągu i wyprawił ich na Zachód.
Sam wyjechał do Katowic i podając się za Francuza, byłego jeńca niemieckiego, w
końcu sierpnia 1945 roku przez Pragę dotarł do Francji, a w lutym 1946 roku
zameldował się w dowództwie 2. Korpusu Polskiego w Ankonie. Następnie trafił do
Londynu, gdzie zameldował się u generała Tadeusza Bora-Komorowskiego, który 10
września 1946 roku zatwierdził nadanie mu Krzyża Srebrnego Orderu Virtuti
Militari oraz Krzyża Walecznych. W lutym 1947 roku generał Władysław Anders
awansował go do stopnia honorowego majora Wojska Polskiego ze starszeństwem od
11 listopada 1944 roku. Następnie Sotirović otrzymał stanowisko łącznika
ostatniego jugosłowiańskiego króla Piotra II przy sztabie generała Andersa.
Pozostał na emigracji. Zmarł podczas pielgrzymki na górę Athos w Salonikach 6
czerwca 1987 roku.
***
Źródła fotografii:
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0.
- Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0.
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 pl.
Bibliografia:
- Philip Cooke, Ben H. Shepherd: Ruch oporu w Europie 1939-1945, Warszawa 2015.
- Stefan Dąmbski: Egzekutor, Warszawa 2013.
- Irena Kozimala: Dragan Sotirović "Draża". Wspomnienia oficera serbskiego z partyzantki lwowskiej 1943-1945, "Rocznik Przemyski. Historia" 2022, nr 4.
- Kazimierz Krajewski: Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej, Kraków 2015.
- Grzegorz Motyka, Rafał Wnuk: Pany i rezuny, Warszawa 1997.
- Jerzy Węgierski: W lwowskiej Armii Krajowej, Warszawa 1989.
- Armia Krajowa. Dramatyczny epilog: red. Krzysztof
Komorowski, Warszawa 1994.
Komentarze
Prześlij komentarz