"Czerwony Selbstschutz" na polskich Kresach Wschodnich. Zbrodnie przedstawicieli mniejszości narodowych na Polakach w okresie sowieckiej agresji

W momencie agresji Armii Czerwonej na Rzeczpospolitą 17 września 1939 roku większość jej ziem wschodnich pozbawiona była ochrony oddziałów Wojska Polskiego. Mocno osłabione były również struktury administracji państwowej i Policji. W rezultacie na terenach tych jeszcze przez nastaniem sowieckiej władzy okupacyjnej zapanował okres swoistej anarchii. Powszechne były wówczas napady na ludność cywilną, połączone z rabunkiem, pobiciem, a nawet morderstwami dokonanymi przez miejscowych sympatyków władzy bolszewickiej i zwykłe męty społeczne.

Porachunki z Polakami

Ofiarami tych ekscesów padały w pierwszej kolejności osoby lepiej sytuowane – ziemianie, kupcy, bogatsi chłopi. Oprócz nich ludzie związani z polską administracją państwową – policjanci, urzędnicy, osadnicy wojskowi, oficerowie Wojska Polskiego, leśnicy i nauczyciele. Obiektem napaści było również duchowieństwo, zarówno katolickie jak i prawosławne. Wśród ofiar dominowali Polacy oraz powiązani z Polską przedstawiciele mniejszości narodowych. Sprawcami napadów i mordów na tych ziemiach byli głównie skomunizowani Białorusini, Żydzi i Ukraińcy, często ludzie z marginesu społecznego i pozbawieni wszelkich skrupułów pospolici kryminaliści, natomiast grabieży opuszczonych majątków dopuszczali się również polscy chłopi. Z drugiej strony niektórzy członkowie mniejszości narodowych udzielali pomocy i schronienia prześladowanym przez ich rodaków Polakom.

1. Propagandowe zdjęcie, przedstawiające czerwonoarmistów rozdających miejscowej ludności bolszewickie gazety w zajętym Knyszynie.   

Nawet już po wkroczeniu sowieckiego aparatu, jego funkcjonariusze zachowywali się biernie wobec napaści na polskich mieszkańców wschodnich województw Rzeczypospolitej. Miejscowi komuniści z kolei odbierali to jako przyzwolenie na terror. Głównym motywem zbrodni była chęć "oczyszczenia" tych terenów z ludzi lojalnych państwu polskiemu, postrzeganych jako wrogowie komunizmu i przygotowanie gruntu dla okupacyjnej władzy sowieckiej. W takich przypadkach napastnicy często spodziewali się zrobić karierę w jej strukturach. Niektóre zdarzenia miały charakter osobistych porachunków lub popełniono je z czysto materialnych pobudek. Przywłaszczenie sobie majątku ofiar traktowano wtedy jako zadośćuczynienie za doznane "krzywdy". Sytuacje te do złudzenia przypominają działania "Selbstschutzu", czyli nazistowskich bojówek złożonych z przedstawicieli mniejszości niemieckiej w Polsce, uczestniczących w akcjach represyjnych przeciwko Polakom na terenach okupowanych przez III Rzeszę. 

Mordy białoruskiej "czerwonej milicji"      

Wśród  wielu przykładów tego typu zajść można wymienić mord na polskich żołnierzach we wsi Buchowicze niedaleko Kobrynia. 22 lub 23 września na skraju tej wsi zatrzymała się na odpoczynek mała grupka oficerów Wojska Polskiego. Po pewnym czasie zostali oni zaatakowani przez miejscowych chłopów – Poleszuków, podburzonych przez komunistów. Napastnicy uzbrojeni byli w drągi, widły i strzelby myśliwskie. W normalnej sytuacji pewnie nie daliby sobie rady z polskimi żołnierzami, gdyby nie to, że wsparł ich sowiecki czołg. Wywiązała się potyczka, w trakcie której został zabity jeden z czołgistów sowieckich, a Polacy skapitulowali. Wówczas pozostali sowieccy czołgiści, wściekli z powodu śmierci towarzysza, rozstrzelali jeńców. Ci, którzy jakimś cudem przeżyli i byli ranni, zostali dobici łopatami i drągami przez Poleszuków.      

Inny, bardzo głośny mord, miał miejsce w osadach wojskowych Lerypol i Budowla w gminie Żydomla. 21 września 1939 roku do Lerypola wkroczyło piętnastu uzbrojonych w karabiny Białorusinów z czerwonymi opaskami na rękawach koszul i marynarek. Z kolejnych domów wyprowadzali miejscowych Polaków aby, jak im tłumaczyli, zaprowadzić na zebranie do sąsiedniej wsi. Osadnicy nie stawiali oporu, tym bardziej, że wielu z bojówkarzy znali osobiście, choćby zatrudniając ich w swoich gospodarstwach.

2. Polscy jeńcy wojenni w drodze do sowieckich łagrów. 

Tymczasem po opuszczeniu osady wszystkich dziesięciu Polaków Białorusini zamordowali w okrutny sposób w pobliskim lesie. Dwa dni później członkowie tej samej komunistycznej jaczejki w podobny sposób "aresztowali" i stracili ośmiu polskich osadników z miejscowości Budowla.   

Cała ta sprawa miała dość nieoczekiwany epilog. Jeden z oprawców Włodzimierz Aplewicz, mimo gorliwego wysługiwania się władzy sowieckiej, za drobne przestępstwo został zesłany do łagru. Po napaści Niemiec na ZSRS, na mocy tzw. amnestii został zwolniony i jako polski obywatel trafił do armii generała Andersa. Został nawet ordynansem ks. Stefana Kiwińskiego, kapelana Ośrodka Zapasowego 5. Kresowej Dywizji Piechoty. Traf chciał, ze Aplewicz został rozpoznany przez synów zamordowanych osadników z Budowli i Lerypola. Po procesie morderca został rozstrzelany 10 kwietnia 1942 roku. Większość oprawców uniknęło jednak odpowiedzialności. Jeden z nich, uczestniczący w mordzie oficerów w Buchowiczach, podobno jeszcze w połowie lat 90-tych zakładał od święta zdjęte z zabitego polskiego żołnierza oficerki...

OUN-owcy i ukraińscy komuniści

Przedstawiciele mniejszości ukraińskiej występowali przeciwko Polakom już od pierwszych dni wybuchu drugiej wojny światowej. Byli to głównie nastawieni antykomunistycznie ukraińscy nacjonaliści z OUN. Ich ofiarami byli nie tylko Polacy, cywile i żołnierze, ale także inni Ukraińcy, wystarczyło że byli w mundurach Wojska Polskiego bądź przebywali w towarzystwie Polaków:

     Zanim pojawiła się milicja bolszewicka, Ukraińcy rozbijali posterunki policji państwowej oraz napadali na żołnierzy powracających z frontu do domu, mordując Bogu ducha winnego żołnierza polskiego, w dodatku bezbronnego. Dziesiątki pomordowanych żołnierzy polskich wyrzucały potem nurty Horynia i Styru. W majątkach ziemskich były liczne wypadki mordowania ludności polskiej, a niemowlęta nasadzali na widły i przyczepiali im kartki, "że to polskie orlęta", a następnie wbijali je w kupy obornika, aby przez wiele dni straszyły ludność polską.

Po 17 września w nagonce na Polaków do zwolenników powstania "samostijnej Ukrainy" dołączyli stronnicy komunizmu. Bolszewickie bandy były w stanie sterroryzować całe miasteczka, co miało miejsce choćby w Stepaniu w powiecie kostopolskim czy Łucku. Szczególnie tragiczne było położenie polskich uchodźców, przybyłych na Kresy z centralnej i zachodniej części kraju. Przykładowo w osadzie wojskowej Karczówka w powiecie łuckim Ukraińcy zamordowali 24 uciekinierów z centralnej Polski, rozstrzeliwując ich lub topiąc związanych drutem kolczastym.

3. Panorama Łucka przed wojną. 

Ogromną nienawiść wzbudzali w Ukraińcach zwłaszcza polscy osadnicy wojskowi i przedstawiciele ziemiaństwa. Przykładowo 20 września chłopi ze wsi Grabów w powiecie kowelskim wymordowali właścicieli i mieszkańców majątku ziemskiego Grabów. Wśród 12 ofiar mordu było m.in. pięcioro dzieci z których najmłodsze miało zaledwie trzy miesiące.    

Do szczególnie bestialskiej zbrodni na Polakach doszło w Kolonii Pieńki w województwie wołyńskim. Miejscowi ukraińscy chłopi zamordowali około 100 osób, topiąc je w dołach powstałych po wydobyciu torfu przy pomocy dużych kamieni przywiązanych powrozami do szyi ofiar. W niektórych miejscach dochodziło do tak zaciekłych polowań na żołnierzy Wojska Polskiego, że ci sami oddawali się Sowietom do niewoli i prosili ich o wzmocnioną ochronę.

Polska już nie istnieje!

W pewnych przypadkach trafiała kosa na kamień. Podporucznik Jarosław Siemianow z batalionu KOP "Dederkały" maszerował ze swoim oddziałem spod sowieckiej granicy w kierunku walczącego Lwowa, gdy w pobliżu pewnej wsi drogę zagrodziła im ukraińska komunistyczna bojówka z czerwonymi opaskami na rękawach:

     Dowodził nimi oficer w randze młodszego lejtnanta, który na wieść, że idziemy walczyć z Niemcami pod Lwowem ryknął śmiechem. Krztusząc się z pogardliwej uciechy, oznajmił swoim ludziom, że polskije rebiata idut ratować ojczyznę, po czym nagle spoważniał, podszedł do mnie i gniewnie wyciągnął rękę do moich naramienników, sycząc że nasza ojczyzna już nie istnieje, a on zaraz pokaże, co znaczy polski oficer. Zanim dotknął munduru leżał już zalany krwią po ciosie, jaki wymierzyłem mu kolbą visa.

     Huknęły strzały, rozległy się jęki wśród żołnierzy sowieckiego patrolu. Nie wiem nawet, czy ktoś poległ, bo oto nadciągnął Skrocki ze swoimi żołnierzami i po naszych przeciwnikach została garstka przerażonych zwykłych ludzi, którym nagle minęła buta i poczucie wyższości. Pozbierali rannych wraz z zakrwawionym komandirem i wynieśli się czym prędzej.

Według wyliczeń Joanny Wieliczki-Szarkowej we wrześniu 1939 roku ukraińscy bandyci zamordowali około 1400 Polaków. Inne dane mówią o ponad trzech tysiącach śmiertelnych ofiar ukraińskich nacjonalistów i komunistów, choć istnieją również szacunki określających tę liczbę w pierwszym okresie sowieckiej okupacji nawet na kilkanaście tysięcy. Na samym tylko Wołyniu zginęło wówczas nieco ponad tysiąc osób - była to zapowiedź późniejszego ludobójstwa dokonanego w tamtych stronach przez Ukraińców na Polakach.

Żydzi przeciwko Polakom

Szczególnie jedna nacja na polskich ziemiach okupowanych przez Sowietów przyjęła ten fakt z nieukrywanym zachwytem. Byli to Żydzi. Złożyło się na to wiele czynników: przedwojenne uprzedzenia i animozje między Starozakonnymi i Polakami, bieda panująca w wielu żydowskich rodzinach, zwłaszcza tych wielodzietnych i, co za tym idzie, brak perspektyw na lepsze jutro. Ogromne znaczenie miało również wyalienowanie ludności wyznania mojżeszowego ze społeczeństwa obywatelskiego II Rzeczypospolitej i pielęgnowanie własnej odrębności kulturalnej i religijnej.  Żydzi, nie identyfikując się z żadnym państwem, każdą władzę uznawali za obcą, ale taką z którą dla własnego interesu trzeba w jakimś stopniu się porozumieć i ułożyć w miarę poprawne stosunki. Stąd na masową skalę zaczęli kolaborować z sowieckim okupantem.  

4. Według oryginalnego podpisu fotografia przedstawia rozmowę anonimowego czerwonoarmisty z mieszkańcami "wyzwolonej Zachodniej Białorusi".   

Sowieckie hasła propagandowe o całkowitej równości praw, swobodnego dostępu do oświaty i pracy,  ogromnie oddziaływały zwłaszcza na żydowską młodzież. Natomiast tego zapału do bolszewików nie podzielali w większości przedstawicie żydowskiej inteligencji czy przedsiębiorcy, a więc ludzie, którzy mieli wszelkie podstawy, aby z niepokojem śledzić zapowiedzi i poczynania sowieckich władz okupacyjnych. Polakom sprzyjali również ci przedstawiciele mniejszości żydowskiej, którzy utrzymywali z nimi bliższe kontakty, towarzyskie bądź zawodowe.  

Najgłośniejsze antypolskie wydarzenia z udziałem Żydów miały miejsce na Grodzieńszczyźnie. Jeszcze przed walkami o Grodno w mieście wybuchła żydowska rewolta. Komunistyczni "powstańcy" uzbrojeni zostali zapewne przez sowieckich dywersantów, bowiem dysponowali bronią maszynową i granatami. Rebelia została stłumiona przez żołnierzy Wojska Polskiego i funkcjonariuszy policji, jednak zdradzieckie strzały "zza węgła" towarzyszyły obrońcom Grodna także podczas walk z bolszewickimi czołgami w dniach późniejszych.

Żydowscy komuniści masowo wyłapywali i rozbrajali polskich żołnierzy, zdradzali czerwonoarmistom miejsca ich ukrycia bądź sami zadawali im śmierć. Wspomina choćby o tym mieszkanka Grodna Wiktoria Duda:

     W mojej pamięci najbardziej utkwiły mi przerażające sceny, jakie się wtedy rozgrywały na ulicach i przedpolach Grodna. Przykład – na skrzyżowaniu ul. Orzeszkowej i Dominikańskiej, kiedy na chwilę zatrzymał się samochód, w którym jechało dwóch oficerów i kierowca, z pobliskich domów wybiegła grupa uzbrojonych Żydów, wyciągnęli żołnierzy i zakatowali ich, a później ciała ich porąbali siekierą i poukładali na ulicy.  

5. Polscy policjanci wzięci do niewoli przez Armię Czerwoną po agresji 17 września. 

Ryszard Szawłowski w swojej pionierskiej pracy, wydanej w drugim obiegu w PRL w latach 80-tych, przytacza relację dotyczącą udziału Żydów w prawdopodobnym mordzie na polskich policjantach w rejonie Sarn:

     Żydzi z bronią krótką w ręku wraz z kilkoma żołnierzami radzieckimi prowadzili polską policją granatową plując na nich, krzycząc "przepuścić tych psów!". Policja szła bez pasów, z rękami w górze, szli na śmierć. Szli w pięciu grupach, około 300 osób. Szli w stronę mostu na rzece Słucz w las.

Analizując postawy mniejszości narodowych na polskich Kresach Wschodnich w pierwszych dniach sowieckiej agresji należy pamiętać o jednej rzeczy. Podczas gdy ogromna rzesza Żydów, Ukraińców i Białorusinów z zadowoleniem, a niejednokrotnie i ze łzami w oczach witała Armię Czerwoną, liczne grono ich rodaków dochowało wierności Rzeczypospolitej, często płacąc za to cenę najwyższą. Inni, nawet ci najubożsi, nie dali się omamić sowieckiej propagandzie, domyślając się jak nieludzki system Moskwa ma im do zaoferowania.

*** 

Źródła fotografii:

  1. Domena publiczna. 
  2. Domena publiczna. 
  3. Narodowe Archiwum Cyfrowe. 
  4. Domena publiczna. 
  5. Domena publiczna. 

Bibliografia:   

  • Powyższy tekst stanowi przeredagowany na potrzeby tego artykułu fragment mojej książki pt. "Czerwony najazd", Kraków 2019.  

Komentarze