Nieludzkie bicie i nieboskie krzyki… "Zwykły" dzień w niemieckim obozie zagłady we wspomnieniach więźnia Majdanka

Niemieckie obozy koncentracyjne w trakcie wojny ewoluowały, przechodząc od eksterminacji więźniów na skutek coraz bardziej pogarszających się warunków bytowych, do miejsc systematycznych, masowych, centralnie zaplanowanych morderstw. Każdy spędzony tam dzień był pasmem udręki, zadawanej przymusową, niewolniczą pracą, musztrą, głodem, chorobami oraz brutalną przemocą strażników i ich pomocników…   

Inżynier Jerzy Pfeffer urodził się w 1908 roku i pochodził z zamożnej, żydowskiej rodziny w Warszawie. W czasie wojny Pfefferowie zostali umieszczeni w getcie, gdzie podczas powstania ukrywali się w schronach pod gruzami kamienic. 30 kwietnia 1943 roku znaleźli ich Niemcy i wysłali do obozu koncentracyjnego KL Lublin, czyli tzw. Majdanka. W obozie, w komorze gazowej zostali zamordowani najbliżsi Jerzego Pfeffera - żona Lusia i 7-letni synek Ignaś, a także pozostali członkowie jego rodziny. On sam był bliski samobójstwa, jednak postanowił nie ułatwiać sprawy oprawcom i szczęśliwie zdołał zbiec z obozu 21 czerwca. Przez rok ukrywał się w stolicy i brał udział w kolejnym powstaniu. Po jego upadku przez pewien czas ukrywał się w gruzach miasta. Przybycia wojsk sowieckich doczekał w podwarszawskich Włochach. Po wojnie założył nowa rodzinę i wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmarł w 1999 roku.

1. Budynek krematorium na Majdanku. 

Jerzy Pfeffer pozostawił po sobie wspomnienia, w których opisuje swoje obozowe przeżycia. Jedne z ciekawszych fragmentów dotyczą codziennego funkcjonowania więźniów w niemieckiej fabryki śmierci:

     Teraz opiszę normalny bieg życia obozowego. Pobudka o trzeciej w nocy. W pospiechu ubrać się, zasłać "łóżka", jak pudełko zapałek na kant, równo i czysto. Za najmniejszą niedokładność dostawało się 25 batów na siedzenie, a potem nie było się w stanie ani leżeć, ani siedzieć przez cały miesiąc. Wszyscy muszą już opuścić baraki; na dworze jest jeszcze szaro – świeci księżyc. Z niewyspania i zimna ludzie się trzęsą. Aby się nieco ogrzać, robią się gromadki po kilkanaście osób, które ustawiają się plecami do siebie i tak wzajemnie się nacierają.

     Była tam tzw. umywalnia, gdzie przy kilku zaledwie kranach wszyscy, a było nas wówczas na tym polu (nr 3) 4 500 ludzi, mieli się myć. Naturalnie ani mydła, ani ręcznika, ani chustki do nosa nie mieliśmy, tak więc mycie to miało raczej charakter nominalny, niż faktyczny. Człowiek staje się tam w ciągu jednej doby gorszy niż zwierzę.

     Około godz. 5 nad ranem otrzymaliśmy pół litra czarnej, gorzkiej kawy. To było tzw. śniadanie. Nic więcej. O godz. 6 rano- apel. Ustawieni wszyscy na baczność, piątkami według baraków, których było 22 na każdym polu, staliśmy, dopóki SS-owcy nabawili się błazeńskimi i męczącymi rozkazami zdejmowania i nakładania czapek – "Mützen ab und Mützen auf", po czym odbierali raport i liczyli nas.

2. Jerzy Pfeffer - autor cytowanych wspomnień. 

Po apelu więźniowie udawali się do niewolniczej pracy, podczas której strażnicy nie szczędzili im szykan i razów:

     Grupami szli niektórzy na budowę drogi kolejowej lub szosy, inni znów do tłuczenia i noszenia kamieni lub węgla, do wywożenia gnoju, do kopania kartofli, do czyszczenia klozetów, baraków itp. To wszystko odbywało się w zamkniętym terenie obozu. Podczas roboty SS-manni w nieludzki sposób, bez żadnej przyczyny biją. Wyglądało to tak, że jakieś zwierzę, gdy dopadnie swej ofiary, każe wypiąć tyłek i laską lub pejczem bije, że najczęściej laska pęka. Pobity tylko po pierwszych uderzeniach może krzyczeć, potem pada zemdlony, a SS-mann wówczas kopie w żebra, w twarz, w najczulsze miejsce mężczyzny i w końcu, gdy przekonał się zbój, że już wykończył ofiarę, każe drugiemu Żydowi oblewać tegoż kubłami wody, dopóki nie ocknie się i wstanie.

     Ulubioną zabawą SS-mannów jest robienie z Żyda tzw. worka bokserskiego. Wygląda to w ten sposób: bierze się dwóch Żydów, z których jeden musi trzymać drugiego z tyłu za kołnierz i SS-mann trenuje k.o. na twarzy tego trzymanego Żyda. Naturalnie, że po pierwszym takim uderzeniu w szczękę nieszczęśliwy zwaliłby się z nóg, i po to właśnie drugi Żyd przytrzymuje tę ofiarę za kołnierz, aby nie upadł. Wypasiony morderca hitlerowski "trenuje" w ten sposób z 15 minut, gdy dopiero nieszczęśliwy jest zupełnie zmasakrowany, oblany krwią, z wybitymi zębami, ze złamanym nosem, z wybitym okiem – puszcza go i nakazuje ofiarę koniecznie opatrzyć u lekarza. Tacy oni już troskliwi i humanitarni.

3. Obóz w czerwcu 1944 roku. 

     Drugim, stale praktykowanym przez SS-owców numerem jest kopanie Żydów nogą uzbrojoną w ciężki but. Żyd musi stać na "baczność" i SS-mann tak długo kopie w piszczele, aż pękają: gdy się stoi blisko takiej ofiary, słychać często trzask łamanych kości. Ból jest tak straszny, że ludzie często po tej morderczej operacji konają w okropnych męczarniach.

     Oprócz SS-owców są inni specjaliści – oprawcy. Są tzw. „kapo”. Nazwa jest skrótem: "Kasernen polizei". Kapowie rekrutują się z przestępców kryminalnych pochodzenia niemieckiego, którzy są również więźniami obozu. Oni jednak, jako "swoi", są na specjalnych prawach. Mają oddzielny, lepszy barak, lepsze wyżywienie, lepszą, pawie normalną odzież i noszą charakterystyczne czerwone lub zielone bryczesy, wysokie skórzane buty i piastują funkcje kierowników obozu. Oni są egzekutorami bodajże gorszymi od SS-owców. Jeden z nich, najstarszy wiekiem i największy bandyta, gdy dopadnie swej ofiary, zamiast cucić w końcu kubłami wody, dusił za gardło dopóty, dopóki mężczyzna nie zmarł w jego rękach. Ten sam chwycił raz 13-letniego chłopca za nogi (na oczach ojca) i uderzył głową o słup tak, że biedak od razu wyzionął ducha. Ten tzw. Lagerältester z uśmiechem na swej zwierzęcej twarzy z dumą okazywał kolegom po fachu, że to jest udany numer, bo jednym uderzeniem wykończył Żyda.  

     Na każdym polu jest ustawiona szubienica. Za spóźnienie się do apelu lub inne podobne przestępstwo, ten najstarszy kat wiesza opieszałych. Praca faktycznie jest nieproduktywna, obliczona na wycieńczenie i bicie ludzi. O godz. 12 w południe przerwa obiadowa. Ustawieni w kolejce dostają po pół litra zupy. Najczęściej kapuśniak lub inną polewkę bez tłuszczu i bez smaku. To jest obiad. Zjada się go niezależnie od pogody pod gołym niebem, nigdy w baraku! Łyżkami jeść nie wolno, chociaż drewniane łyżki są dla dekoracji, widocznie na pokaz Komisjom Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, ułożone po jednej sztuce na każdej pryczy. Z miski trzeba te zupę jak pies wypijać i wylizywać. O godz. 1 znów do pracy do 6 wieczór. Zaznaczam, że to już było szczęściem skoro obiad dawano o 12 w południe…   

     Były tzw. karne dni, kiedy obiad dostarczało się wraz z kolacją już zimny i kwaśny, tak że cały dzień było się dosłownie na czczo.

     Po południu praca według tego samego programu, bicie i znów bicie, tak do godz. 6 wieczór.    

4. Zwłoki pomordowanych więźniów, odkryte po wkroczeniu na teren obozu żołnierzy Armii Czerwonej w lipcu 1944 roku. 

Wieczorem więźniowe udawali się na kolejny apel:

     Znów ustawieni na baczność. Liczenie, odbieranie raportu. Zwykle wieczorem zostawiano nas w pozycji "baczność" na godzinę lub dwie, a w międzyczasie wywoływano niektórych więźniów do "apelu karnego". Byli to tacy, którzy w niemieckim zrozumieniu dopuścili się w ciągu dnia jakiegoś przestępstwa lub niedokładności. Tych rozbierano do naga na oczach wszystkich, układano na specjalnych ławkach, na których odbierali porcję 25 lub 50 batów.

     Nieludzkie bicie i nieboskie krzyki, to wszystko reszta więźniów musi oglądać i wysłuchiwać…      

Według najnowszych ustaleń w obozie koncentracyjnym KL Lublin podczas II wojny światowej Niemcy zamordowali około 59 tys. Żydów i 19 tys. obywateli innych narodowości, głównie Polaków i Białorusinów.

***

Źródła fotografii:

  1. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0. 
  2. Państwowe Muzeum na Majdanku. 
  3. Domena publiczna.
  4. Domena publiczna. 

Bibliografia:

  • Czesław Łuczak: Polska i Polacy w drugiej wojnie światowej, Poznań 1993.
  • Czesław Madajczyk: Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce. Tom 2, Warszawa 1970.
  • Nikolaus Wachsmann: KL. Historia nazistowski obozów koncentracyjnych, Warszawa 2016.  
  • http://www.majdanek.com.pl   
  • https://www.majdanek.eu/pl

Komentarze