Drugowojenne drony Aliantów. Czy wykorzystywano je w działaniach bojowych?
Wydawałoby się pozornie, że bezzałogowe środki latające są militarnym superszlagierem ostatnich lat, tymczasem pierwsi przedstawiciele tego rodzaju uzbrojenia pojawili się już u schyłku XIX wieku. Przez następne lata ich konstrukcja ewoluowała, sprawiając, że ze stosunkowo prostych aparatów latających przekształciły się w wyspecjalizowane, zabójcze środki bojowe. Używano ich masowo także podczas ostatniej wojny światowej.
Pionierskie początki
Pierwsze bezpilotowe środki latające, zdolne do wykonywania sterowanych lotów, wzbiły się w powietrze jeszcze na kilka lat przed legendarnym lotem braci Wright. W tych pionierskich czasach największym problemem było zwłaszcza kontrolowanie lotu owych aparatów. Prawdziwy przełom w tej dziedzinie dokonał się podczas I wojny światowej, gdy dwaj Amerykanie Elmer A. Sperry i Peter Cooper skonstruowali automatyczny stabilizator żyroskopowy, pozwalający utrzymać poziom w trakcie lotu. Pierwszy lot z jego zastosowaniem odbył się w grudniu 1917 roku.
Jednym z pierwszych bezpilotowców, wykorzystujących to urządzanie był Kettering Bug. Aparat został skonstruowany przez Charlesa F. Ketteringa z amerykańskiej firmy Delco, przejętej później przez General Motors. Prototyp powstał w styczniu 1918 roku. Zbudowany z drewna, o rozpiętości niewiele ponad 3,5 m, ważący 140 kg, mógł przenosić ładunek wybuchowy o takiej samej masie. Po starcie ze specjalnego wózka kierował się nad cel zgodnie z ustalonym jeszcze na ziemi programem. Gdy lot się kończył, automatycznie składały się skrzydła i Bug opadał pionowo na cel.
![]() |
1. Kettering Bug przygotowywany do lotu, fotografia z około 1918 roku. |
Kettering Bug kosztował 400 dolarów i idealnie nadawał się do masowej produkcji. Armia amerykańska zamówiła 100 egzemplarzy. Produkcję Buga podjęto w ostatnich miesiącach wojny i aparat znalazł się na froncie. Nie został jednak użyty bojowo przed zakończeniem wojny, a realizację zamówienia przerwano.
Brytyjskie bezpilotowce
Również Brytyjczycy eksperymentowali z podobnym uzbrojeniem. W 1916 roku prace nad bezpilotową powietrzną torpedą rozpoczęli inżynierowie z Royal Aircraft Establishment Henry P. Folland i Archibald M. Low. Stworzony przez nich jednopłatowy Aerial Target nie uzyskał jednak zdolności operacyjnych przed końcem wojny i prace nad bezpilotowcami praktycznie przerwano. Dopiero w 1924 roku powstał Larynx – bezpilotowy środek latający dalekiego zasięgu o wielkości normalnego samolotu, który napędzany był silnikiem Rolls-Royce Lynx. Pierwotnie Larynx miał wypełniać misje zarówno jako latająca bomba, jak i cel dla artylerii przeciwlotniczej. Maszynę intensywnie testowano w warunkach morskich i lądowych – w tych ostatnich także nad iracką pustynią. Na początku lat 30-tych, wykorzystując doświadczenia zebrane podczas testów Larynxa, przebudowano trzy samoloty Fairey IIIF na sterowane radiowo cele latające Fairey Queen.
![]() |
2. Larynx na katapulcie niszczyciela HMS "Stronghold" podczas prób w 1927 roku. |
Po pomyślnych próbach władze Royal Air Force postanowiły zamówić większą liczbę podobnych celów, jednak zbudowanych na bazie popularnego, dwupłatowego samolotu szkolnego Tiger Moth. DH.82B Queen Bee wzleciał po raz pierwszy w niebo w styczniu 1935 roku. Samolot mógł startować z pomocą specjalnie przebudowanego ośmiokołowego podwozia z normalnego pasa startowego lub katapulty okrętowej, a lądować wodując na morzu. Queen Bee wszedł do seryjnej produkcji na krótko przed wybuchem II wojny światowej. Powstało ogółem 380 takich aparatów. Napędzane były 130-konnym silnikiem Gypsy Major, miały zasięg ok. 500 km, ich prędkość maksymalna dochodziła do 160 km/h. W służbie operacyjnej użytkowano je do 1947 roku.
![]() |
3. Premier Winston Churchill obserwuje przygotowania do wystrzelenia celu latającego DH.82B Queen Bee. |
Brytyjczycy już w czasie wojny planowali zastąpić Queen Bee aparatem nowocześniejszym, szybszym i mogącym osiągać wyższy pułap. Miał to być Airspeed AS.30 Queen Wasp, oblatany w 1937. Napędzany silnikiem gwiazdowym Cheetach o mocy 380 KM, rozwijający prędkość 270 km/h, okazał się jednak zbyt skomplikowany i drogi w produkcji. Z planowanych 65 egzemplarzy seryjnych zbudowano jedynie 5, które użytkowano do 1943 roku.
US Navy testuje samoloty bezzałogowe
Tymczasem w Stanach Zjednoczonych prace nad bezpilotowcami stały się głównie domeną US Navy. W Naval Air Factory (NAF) w Filadelfii na zdalnie sterowane bezpilotowe statki latające przebudowano wówczas dwa dwukadłubowe samoloty Stearman Hammond JR-1, z których pierwszy został oblatany w listopadzie 1937 roku. Aparat był wówczas sterowany przez pilota lecącego obok w innym samolocie. Kilka miesięcy później pierwszy lot odbył kolejny bezpilotowiec – Curtiss N2C-2. Tym razem był to samolot bojowy, choć klasyczny dwupłatowiec, przystosowany do atakowania celów naziemnych i nawodnych.
![]() |
4. Curtiss N2C-2, przełom lat 1938/39. |
We wrześniu 1938 przeprowadzono z pomocą N2C-2 próbę ataku na okręt wojenny. Celem był stary pancernik USS "Utah", wycofany ze służby i przerobiony na okręt-cel AG-16. Nurkując na USS „Utah”, aparat został jednak trafiony przez pocisk przeciwlotniczy i uderzył w wodę tuż przed celem.
![]() |
5. Okręt-cel USS "Utah" (AGS-16), na którym także eksperymentowano ze sterowaniem radiowym, 1935 rok. |
Jako ciekawostkę należy dodać, że także na samym USS "Utah" eksperymentowano ze sterowaniem radiowym, za pomocą którego wysłużony pancernik mógł być zdalnie kontrolowany w zakresie różnych prędkości i zmian kursu. Silniki elektryczne sterowane za pomocą radia z innego okrętu otwierały i zamykały zawory, poruszały sterem i regulowały dopływ ropy do kotłów, natomiast urządzenie żyroskopowe Sperry utrzymywało jednostkę na zadanym kursie.
Wojna impulsem do dalszych eksperymentów
Wybuch II wojny światowej spowodował w USA intensyfikację prac nad bezpilotowcami uderzeniowymi. W 1939 w San Diego sformowano pierwszy dywizjon wyposażony w latające cele i uderzeniowe aparaty bezpilotowe. W kwietniu tego roku przeprowadzono pierwszy, zakończony sukcesem atak zdalnie sterowanego aparatu TG-2, uzbrojonego w torpedę z makietą głowicy, na manewrujący niszczyciel. Pilotowany z samolotu- matki bezpilotowiec zrzucił torpedę, która trafiła cel holowany przez okręt.
Zakończone sukcesem próby skłoniły dowództwo amerykańskiej marynarki do zamówienia 500 bezzałogowych aparatów latających i 170 samolotów z aparaturą do ich sterowania. W ramach tego programu w 1942 roku zbudowano dwusilnikowy bezpilotowiec TDN-1, który rozwijał prędkość maksymalną 280 km/h i mógł przenosić torpedę lub 900 kg bomb. Nie użyto go jednak operacyjnie, choć 164 egzemplarze znalazły się w wyposażeniu jednostek ćwiczebnych US Navy.
![]() |
6. Bezpilotowiec TDN-1 startujący z lotniskowca szkolnego USS "Sable", 10 sierpnia 1943 roku. |
Dopiero kolejny model, TDR-1 został wykorzystany w akcji bojowej. W lipcu 1944 cztery bezpilotowce wystartowały z Wysp Salomona i niosąc pełny ładunek bomb zaatakowały w misji ćwiczebnej wyrzucony na brzeg na północnym wybrzeżu Guadalcanal japoński statek "Yamazuki Maru", uzyskując dwa bezpośrednie trafienia. Później, we wrześniu i październiku, co najmniej 46 maszyn TDR-1 operowało w rejonie Bougainville, a następnie Rabaul i Nowej Irlandii, uzyskując skuteczność trafień w japońskie cele na poziomie 50%. Aparaty używane były zarówno jako latające bomby oraz zdalnie kierowane maszyny, mogące po wykonanej misji powrócić do bazy. Jeden z wraków TDR-1 przejęli w Rabaul Japończycy. Kluczowe podzespoły aparatu załadowano na pokład myśliwca Nakajima J1N1 Gekko, który miał je przewieźć do Japonii, ale samolot ten rozbił się w rejonie Truk.
![]() |
7. Bezpilotowiec uderzeniowy TDR-1. |
TDR-1 startował na wózku kołowym, który odczepiał się po wzbiciu w powietrze lub był wystrzeliwany z katapulty. W nosie znajdowała się kamera telewizyjna firmy RCA i nadajnik, który przesyłał czarno-biały obraz na pięciocalowy ekran znajdujący się na pokładzie samolotu naprowadzania – w tym przypadku był to przerobiony bombowiec pokładowy TBM-1C Avenger. Jeden operator mógł kontrolować jednocześnie jeden aparat bezpilotowy.
Projekty "Anvil" i "Aphrodite"
Innym sposobem pozyskania uderzeniowych bezpilotowców o znacznie większej sile rażenia, była konwersja klasycznych maszyn bombowych. Dziś ten rodzaj uzbrojenia ochrzczono by zapewne mianem dronów-kamikaze, bowiem samoloty wyładowywano materiałem wybuchowym, wyposażono w urządzenia zdalnego sterowania oraz telewizyjny system naprowadzania, dzięki którym miały dokonać "samobójczego" ataku na cel.
W lipcu 1944 roku w ramach operacji "Anvil" morskie samoloty patrolowe US Navy PB4Y-1 Liberator wypełniono materiałami wybuchowymi o masie 11,5 tony z zamiarem atakowania niemieckich wyrzutni latających bomb V-1 i rakiet V-2. Przebudowano dwa samoloty, oznaczone jako BQ-8, które miały zamontowaną w nosie kamerę telewizyjną, mającą ułatwić naprowadzenie na cel. Ponieważ nie udało się skonstruować urządzenia pozwalającego na samodzielny start, samolot w powietrze wyprowadzany był przez pilota, który po osiągnięciu odpowiedniego pułapu i uzbrojeniu ładunku miał opuścić go na spadochronie. Zdalne sterowanie bezzałogowego bombowca przejmował wówczas towarzyszący mu w misji samolot-matka PV-1 Ventura, natomiast bombowiec B-17 obsługiwał połączenie telewizyjne. Niestety, już w pierwszym locie operacyjnym 12 sierpnia 1944 roku dwóm ochotnikom, jednym z nich był brat przyszłego prezydenta USA – porucznik marynarki Joseph Kennedy Jr, nie udało się w porę opuścić samolotu, który eksplodował w powietrzu. Powodem wypadku był wadliwy zapalnik.
![]() |
8. Ostatnie zdjęcie porucznika Josepha Kennedy'ego Jra zrobione w dniu feralnego lotu. |
Kolejna próba miała miejsce 3 września 1944 roku, a celem bezzałogowego bombowca było niemieckie lotnisko na wyspie Helgoland. Tym razem po uzbrojeniu ładunku wybuchowego pilot bezpiecznie ewakuował się ze spadochronem i sterowanie Liberatorem przejął PV-1 Ventura, który przeprowadził go na niskim pułapie wzdłuż Morza Północnego. Gdy kamera telewizyjna przekazała wyraźny obraz celu, bombowiec zanurkował w kierunku lotniska. Choć w ostatniej fazie lotu niemiecki ogień przeciwlotniczy zniszczył kamerę telewizyjną, Liberator zaliczył pierwsze spektakularne trafienie.
W podobny sposób, w ramach projektu "Aphrodite" przebudowano też 25 bombowców B-17 Flying Fortress USAAF, które oznaczono jako BQ-7. Samoloty maksymalnie odciążono, pozbawiając je wszystkich zbędnych urządzeń. Załoga składała się z pilota i technika pokładowego, którzy po wzniesieniu maszyny w powietrze opuszczali ją na spadochronach jeszcze nad terytorium Wielkiej Brytanii. Aby ułatwić opuszczenie samolotu, pozbawiono go osłony kabiny, pozostawiając tylko wiatrochron. Każda z maszyn wyposażona była w system radiowego sterowania pod nazwą Double-Azon oraz dwie kamery: jedna umieszczona w kabinie przekazywała obraz przyrządów pokładowych, druga w nosie służyła do naprowadzania na cel. Maszyna towarzysząca z aparaturą sterującą oznaczona była jako CQ-7.
![]() |
9. Jedna z B-17F Flying Fortress, przebudowanych później do wersji BQ-7. |
Bezpilotowce BQ-7, stacjonujące w niewielkiej, odosobnionej brytyjskiej bazie Fersfield, wykonały kilkanaście misji, z których większość nie przyniosła efektów. Jedna z maszyn, praktycznie nieuszkodzona, która nie eksplodowała po naprowadzeniu na cel wpadła w ręce Niemców i została przez nich gruntownie przebadana. Ostatnia z misji miała miejsce 20 stycznia 1945 roku przeciwko elektrowni w Oldenburgu, będącej celem dwóch BQ-7. Jednak oba samoloty minęły cel w znacznej odległości. Po tym niepowodzeniu projekt "Aphrodite" zarzucono.
Hollywodzka wytwórnia bezzałogowców
Najliczniejszym rodzajem bezpilotowców, używanych przez Amerykanów podczas wojny nie były jednak maszyny bojowe, lecz użytkowane przez US Army cele latające używane do realistycznego szkolenia artylerzystów przeciwlotniczych. Właściwie jedynym ich dostawcą była Radioplane Company z Hollywood. W 1939 roku jej inżynierowie zbudowali prosty, napędzany dwucylindrowym silnikiem rotacyjnym mały cel latający OQ-2A Target (w US Navy oznaczony jako TDD-1, Target Drone Denny). Aparat był sterowany radiowo aparaturą konstrukcji raczkującej wówczas firmy Bendix i miał możliwość odbycia godzinnego lotu z prędkością około 140 km/h. Start odbywał się z wykorzystaniem sznurów gumowych, a powrót na ziemię był możliwy dzięki spadochronowi.
W 1941 armia amerykańska zamówiła aż 3800 aparatów OQ-2A. W 1943 Radioplane zbudowała większy i szybszy, ale też droższy od poprzednika 0Q-3. Aby spełnić wymagania ekonomiczne, zastąpiono go przez uproszczoną wersję - OQ-14, który kosztował zaledwie 600 dolarów. Na zamówienie US Army i US Navy zbudowano ponad 10 tysięcy egzemplarzy tych aparatów.
***
Źródła fotografii:
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
- Domena publiczna.
Bibliografia:
- Tomasz Hypki: Przyszłość lotnictwa? „Skrzydlata Polska” 1999, nr 2.
- Krzysztof Janowicz: Consolidated B-24 Liberator, cz. 1, Gdańsk 2003.
- Brian Johnson: Sekrety drugiej wojny światowej, Poznań 2013.
- Wawrzyniec Markowski: Boeing B-17 Flying Fortress, cz. 1, Gdańsk 2004.
- Jacek Nowicki: B-24 Liberator, Warszawa 1992.
- Jacek Raubo: Nowi władcy przestworzy, część 1, „Armia” 2012, nr 7-8.
- Krzysztof Zalewski: Projekt Afrodyta, „Nowa Technika Wojskowa” 2003, nr 5.
Komentarze
Prześlij komentarz