Zagłada Task Force Baum. Amerykańska armia w „prywatnej” misji generała Pattona

Według oficjalnej historii, Task Force Baum był wydzielonym oddziałem, utworzonym na rozkaz generała porucznika Georga S. Pattona pod koniec marca 1945 roku, w celu przeniknięcia za linie niemieckie i wyzwolenia amerykańskich jeńców z Oflagu XIII-B koło Hammelburga. W rzeczywistości prawdziwym powodem podjęcia tej sekretnej misji było uwolnienie zięcia Pattona, podpułkownika Johna K. Watersa, wziętego do niewoli w Tunezji w 1943 roku.

Obóz jeniecki

Obóz Hammelburg, położony był około 3 km na południe od miasta o tej samej nazwie. Pierwotnie użytkowany jako ośrodek szkoleniowy i poligon wojskowy, w czasie wojny został przekształcony w dwa oddzielne obozy jenieckie. Jeden z nich - Stalag XIIIC - przeznaczono dla szeregowych żołnierzy i podoficerów, natomiast drugi - Oflag XIIIB - był przeznaczony dla oficerów. Początkowo w Oflagu umieszczono wyłącznie oficerów jugosłowiańskich, głównie Serbów, wziętych do niewoli podczas kampanii bałkańskiej. Po bitwie o Ardeny w styczniu 1945 roku osadzono w nim także jeńców amerykańskich. W związku z tym obóz został podzielony na dwa sektory.  

1. Generał porucznik George Patton - dowódca amerykańskiej 3. Armii. 

W efekcie ofensywy styczniowej Armii Czerwonej Niemcy ewakuowali jeńców z Oflagu 64, znajdującego się w Szubinie (niem. Altburgund) niedaleko Bydgoszczy na terenie okupowanej Polski. W trzaskającym mrozie 21 stycznia 1945 roku 1290 jeńców pomaszerowało na zachód do Rzeszy, a następnie na południe, w kierunku Hammelburga. Wśród nich był właśnie m.in. podpułkownik John K. Waters, zięć Pattona, ożeniony z jego córką Beatrice. Jeńcy dotarli do celu 9 marca, po siedmiu tygodniach ciężkiego marszu.     

W obozie panowały fatalne warunki bytowe. Budynki były zatłoczone, brakowało opału i pożywienia. Więźniowie licznie niedomagali, osłabieni na skutek niedożywienia, zimna i różnych chorób.  W obozie przebywało wówczas około 3 tys. Serbów i 1,5 tys. Amerykanów. 

Grupa bojowa kapitana Bauma

Generał porucznik Georg Patton, wówczas dowódca amerykańskiej 3. Armii, dowiedział się dzięki informacjom wywiadu o prawdopodobnym miejscu przetrzymywania zięcia. Postanowił więc niezwłocznie działać. Do misji uwolnienia jeńców, jak oficjalnie nazwano akcję, wyznaczył grupę bojową wydzieloną z podległej mu 4. Dywizji Pancernej, dowodzoną przez podpułkownika Creightona Abramsa – jednego z najlepszych amerykańskich pancerniaków (to właśnie na jego cześć nazwano później amerykański czołg podstawowy M1).

2. W skład Task Force Baum wchodziły m.in. lekkie czołgi M5A1. 

Początkowo Abrams planował wykorzystać do akcji całą swoją formację, liczącą dwa bataliony czołgów i piechoty zmechanizowanej oraz artylerię wspomagającą. Jednak uznano, że mniejszy oddział będzie miał większe szanse niepostrzeżenie przeniknąć przez linię frontu. Utworzono więc niewielki zespół zadaniowy, składający się z jednej kompanii czołgów średnich M4A1 i M4A3 Sherman, plutonu czołgów lekkich M5A1 oraz jednej kompanii piechoty na transporterach półgąsienicowych Half Track. Grupa liczyła w sumie 11 oficerów, 303 podoficerów i szeregowców, 16 czołgów, 28 transporterów półgąsienicowych i 13 innych pojazdów: jeepów i ciężarówek. Jej dowódcą został 24-letni kapitan Abraham Baum. W misji wziął również udział adiutant Pattona major Alexander Stiller.

Shermany wdzierają się na teren wroga

Wieczorem 26 marca Task Force Baum dotarł do Aschaffenburga, położonego około 40 km na południowy wschód od Frankfurtu nad Menem. W miasteczku, zamienionym przez Niemców w twierdzę, Amerykanie napotkali ciężki ogień, który wyeliminował kilka ich pojazdów, w tym jednego Shermana. Dopiero następnego ranka udało im się przebić przez niemiecką obronę.

3. Na drodze grupy bojowej kapitana Bauma miały stanąć m.in. niszczyciele czołgów Jagdpanzer 38(t) "Hetzer".

Największym problemem, z jakim borykał się oddział wyruszając na misję, był brak aktualnych map – posiadało je jedynie 15 na 57 pojazdów - oraz brak informacji o dokładnej lokalizacji obozu, co starano wyciągnąć od przesłuchiwanych po drodze miejscowych Niemców. Bardzo to spowolniło tempo marszu Task Force Baum. Co gorsze, zbliżając się do obozu kolumna została wykryta przez niemiecki samolot rozpoznawczy "Storch". Pilot podniósł alarm i kierownictwo obozu zaczęło szykować się do obrony. Jako wsparcie miejscowe niemieckie dowództwo miało im podesłać kilka niszczycieli czołgów Jagdpanzer 38 (t) "Hetzer".

Fatalny początek negocjacji

Po południu 27 marca w zasięgu wzroku niemieckiej załogi obozu w Hammelburgu pojawiły się amerykańskie czołgi. Niektórzy strażnicy stawili opór, jednak wielu z nich uciekło lub poddało się. Od amerykańskiego ognia najbardziej ucierpiała serbska część obozu. Jankesi prawdopodobnie wzięli Serbów, noszących szare mundury jugosłowiańskiej armii, za Niemców. 

4. Obóz w Hammelburgu był pierwotnie dużym obozem szkoleniowym armii niemieckiej. Pocztówka przedstawia widok z 1916 roku. 

W obliczu nieprzyjaciela komendant obozu, generał major Gunther von Goeckel, wezwał do siebie pułkownika Johna Watersa, proponując negocjacje. Zięć generała Pattona zgodził się wystąpić w charakterze pośrednika między komendantem i amerykańskim dowódcą. 

Waters w towarzystwie kilku innych więźniów oraz jednego niemieckiego oficera miał opuścić obóz i skontaktować się z Amerykanami. Zbliżając się do kolumny amerykańskiej, w wyniku nieporozumienia, jeden z niemieckich strażników z obozu zranił Watersa w pośladek, zanim towarzyszący mu niemiecki oficer zdążył interweniować. Podpułkownik został zabrany i opatrzony przez uwięzionych w obozie serbskich lekarzy.

Co począć z tyloma jeńcami?

Do Hammelburga dotarła mniej więcej połowa sił Bauma. Witany przez tysiące wiwatujących jeńców, kapitan szybko zorientował się, że w obozie było ich znacznie więcej niż 300, jak zakładano pierwotnie. Uwzględniając swoje straty i obecne możliwości transportowe obliczył, że zdoła ewakuować co najwyżej 200 ludzi. Postanowiono więc, że zabierze tylko najwyższych stopniem oficerów. Pozostali będą mogli maszerować tuż za amerykańską kolumną lub na własną rękę przebijać się do linii alianckich. Ponieważ większość więźniów była w zdecydowanie kiepskim stanie i ledwo mogła się poruszać, musieli oni zdecydować się na tę drugą opcję. Tych, których ze względów medycznych nie dało się ewakuować, m.in. Watersa, pozostawiono w obozie.

Oddział kapitana Bauma opuścił obóz o godzinie 20:00. Szybko pojawiły się dalsze komplikacje. Ponieważ noc była bezksiężycowa, pojazdy musiały włączyć swoje światła, przez co były łatwe do wykrycia przez niemieckie oddziały, których sporo kręciło się w okolicy. Ponadto tylko jeden jeep mógł prowadzić zwiad przed kolumną, co wydłużało czas na znalezienie odpowiedniej drogi ucieczki. Czasami, aby uniknąć zdemaskowania, czołgi musiały całkowicie wyłączyć swoje silniki.

Konsekwencje nocnego boju z Niemcami

Zbliżając się w ciemności do Höllrich, około 10 km od obozu, Task Force Baum napotkała niemiecką zasadzkę zastawioną przez prawie setkę zaprawionych w boju podoficerów, instruktorów szkoły piechoty w Hammelburgu. Pierwszy czołg, trafiony celnym pociskiem z Panzerfausta, został przez niemieckich piechurów zdobyty. Następnie Niemcy ukryli zdobycz w jednym z ogrodów i przez jego radio, w języku angielskim, zwabili w zasadzkę następne amerykańskie czołgi. Dzięki temu w krótkim czasie zniszczyli cztery kolejne Shermany.

5. Oddział kapitana Bauma stracił w drodze powrotnej wszystkie swoje czołgi. 

Po nocnym boju resztki oddziału Bauma wczesnym rankiem wycofały się i ponownie przegrupowały na jednym z okolicznych wzgórz. Amerykanie wyczekiwali na światło dzienne. Mając mało paliwa, nie stać ich było na kosztowne błędy w nawigacji. Jeden z ewakuowanych oficerów, pułkownik Goode, zdając sobie sprawę z tego, że większość uratowanych jeńców nie będzie w stanie samodzielnie dostać się do alianckich pozycji, zaproponował, aby udali się z powrotem do obozu pod białą flagą.

Natomiast pozostałym swoim żołnierzom kapitan Abraham Baum rozkazał kontynuować przebijanie  zaraz po nastaniu świtu 28 marca. Gdy tylko kolumna ruszyła, natychmiast dostała się ze wszystkich stron pod ostrzał. Niemcy, otoczywszy w nocy wzgórze, na pierwszy znak aktywności Amerykanów otworzyli silny ogień. Wiedząc, że nie ma szans na odparcie ataku, kapitan Baum rozkazał ratować się każdemu indywidulanie. Bitwa trwała zaledwie kilka minut, zanim ocaleni, którzy nie zdołali wyrwać się z matni, zostali ustawieni w szeregu jako nowi jeńcy. Sam Baum wymknął się z okrążenia wraz z dwoma żołnierzami i schronił w pobliskim lesie.

Ostateczna klęska Amerykanów

Oddział Bauma definitywnie przestał istnieć. Z nieco ponad 300 jego żołnierzy 32 poległo w akcji, a tylko 35 ostatecznie wróciło na terytorium kontrolowane przez Aliantów. Pozostali zostali wzięci do niewoli. Wszystkie pojazdy zostały utracone. Był to bezsprzecznie sukces Niemców. 30 marca radio niemieckie podało tryumfalnie, że: "nacierająca na Hammelburg amerykańska dywizja pancerna została otoczona i zniszczona."

Kiedy Alianci i Sowieci zaczęli podbijać kolejne połacie Rzeszy, Niemcy przenieśli jeńców wojennych z Hammelburga z dala od frontu. Żołnierze zdolni do ewakuacji byli wysyłani w nieoznakowanych wagonach pociągami do Norymbergi, a następnie do innych obozów jenieckich. Mężczyźni niezdolni do podróży pozostali na miejscu.

Kapitan Abraham Baum został postrzelony w pachwinę podczas próby przebicia się do swoich linii i schwytany przez żołnierzy Volkssturmu. Jak na ironię, umieszczono go w serbskim szpitalu w obozie w Hammelburgu, gdzie dołączył do rannego podpułkownika Watersa, którego miał uratować.

Wyzwolenie obozu w Hammelburgu

Ostatecznie obóz został wyzwolony przez oddziały 14. Dywizji Pancernej 6 kwietnia - zaledwie 9 dni po feralnej misji Task Force Baum. Co ciekawe, klęska oddziału Bauma dopomogła w szybszym uwolnieniu Watersa: gdyby nie został postrzelony, zostałby wywieziony do obozu położonego dalej w głąb Niemiec wraz z resztą jeńców wojennych.

6. Wyzwolenie obozu w Hammelburgu przez amerykańską 14. Dywizję Pancerną, 6 kwietnia 1945 roku.  

Generał porucznik George Patton początkowo planował przedstawić kapitana Bauma do odznaczenia za udział w misji "Kongresowym Medalem Honoru". Ponieważ istniała konieczność skrupulatnego przedstawienia kulis wydarzeń stojących za jego przyznaniem, czego Patton oczywiście chciał uniknąć, Baum musiał się zadowolić "Krzyżem za Wybitną Służbę". Generał przyznał mu go osobiście.

Sporną kwestią jest to, czy Patton rzeczywiście wiedział, że jego zięć był przetrzymywany w obozie, ale kapitan Abraham Baum i wielu jeńców Hammelburga byli o tym przekonani. W swoich dziennikach generał wspomina jedynie ogólnikowo o misji podjętej w celu ratowania jeńców. Jednak obecność wśród żołnierzy Bauma majora Stillera, który mógł zidentyfikować podpułkownika Watersa, była na pewno nieprzypadkowa. Ponadto Patton, tuż po wyruszeniu Task Force Baum za linie wroga, napisał do żony list, w którym potwierdził, że wysłał oddział do miejsca, w którym prawdopodobnie znajduje się John.  

Tuszowanie prywatnej wojenki Pattona

Generał Omar Nelson Bradley, którego Patton zapewniał, że dowiedział się o obecności Watersa w obozie dopiero w momencie jego wyzwolenia, w swoich wspomnieniach tak podsumował misję Task Force Baum:

     Wywołała ona niezadowolenie w sztabach dywizji i korpusów i pantoflową pocztą dotarła do dowództwa grupy armii jako najbardziej bezczelna awantura, na jaką pozwolił sobie Patton w czasie tej wojny. Cała historia nie była niczym innym jak porwaniem się z motyką na słońce i zakończyła się tragedią.

7. Generał George Patton wita się z zięciem, podpułkownikiem Johnem Watersem, po jego uwolnieniu z niewoli niemieckiej.  

Po fiasku misji Patton był przerażony, że dziennikarze wyciągną z całej tej awantury odpowiednie wnioski i odkryją jej prawdziwą przyczynę, co z pewnością zakończyłoby jego karierę. Spoliczkowanie żołnierzy cierpiących na nerwicę frontową nawet się nie umywało to faktu wykorzystania amerykańskich sił zbrojnych i narażenia wielu ich członków na śmierć w prywatnej sprawie. Wściekły Eisenhower ostro zganił generała za incydent, misja została objęta tajemnicą, a niedobitkom nakazano milczenie. Swoją drogą Patton świetnie wybrał moment, w którym go o niej poinformował. Mianowicie stało się to tuż po tym, jak do kwatery Eisenhowera przyszła wiadomość o śmierci prezydenta Roosevelta. Co prawda Patton przyjął na siebie odpowiedzialność za niepowodzenia misji, ale bronił swoich działań argumentując, że wycofujący się Niemcy mogli zabić więźniów obozu. Według generała, największym błędem było wysłanie sił zbyt małych do przeprowadzenia takiej operacji.

 ***

Źródła fotografii:

  1. Domena publiczna. 
  2. Domena publiczna.
  3. Wikimedia Commons CC BY 3.0
  4. Domena publiczna.
  5. Domena publiczna.
  6. Domena publiczna.
  7. Domena publiczna.

Bibliografia:

  • Antony Beevor: Druga wojna światowa, Kraków 2013.
  • Omar N. Bradley: Żołnierska epopeja, Warszawa 1989.
  • Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński: Amerykańska 3. Armia od Renu do Czech, "Historia, Wojsko i Technika" 2017, nr 1.  
  • George S. Patton: Wojna, jak ją poznałem, Warszawa 2006.

Komentarze