Desperaci Cesarza. Japońscy podwodni samobójcy

Kaiteny miały zdziesiątkować amerykańską flotę i uchronić Japonię przed klęską. Dla ich operatorów były to jednak misje bez powrotu. W ostatecznym rozrachunku, mimo wielkich oczekiwań, setek zbudowanych aparatów i ogromnego poświęcenia japońskich marynarzy, bojowa skuteczność Kaitenów była nadzwyczaj mizerna. 

Włoskie korzenie

Pomysł zbudowania niewielkiego, stosunkowo taniego specjalnego pojazdu podwodnego, mogącego niszczyć duże i cenne okręty nawodne wroga, narodził się podczas I wojny światowej we Włoszech. Tam też wkrótce powstała pierwsza "żywa torpeda" – Mignatta - napędzana silnikiem na sprężone powietrze, uzbrojona w dwie 170-kilogramowe odczepiane głowice bojowe z zapalnikiem zegarowym i uchwytami magnetycznymi.

W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 roku konstruktorzy przeprowadzili pierwszą operację bojową z jej użyciem. W porcie w Puli zatopili austro-węgierski pancernik SMS "Viribus Unitis", notabene który w momencie ataku był już przejęty przez Państwo Słoweńców, Chorwatów i Serbów.

1. Kaiteny transportowane na pokładzie okrętu podwodnego.

W okresie międzywojennym Włosi poszli za ciosem i zbudowali nowocześniejszy pojazd podwodny – Maiale, z silnikiem elektrycznym i jedną odczepianą głowicą bojową z kilkuset kilogramami materiału wybuchowego. Włoska konstrukcja, formalnie nazywana torpedą wolnobieżną, miała dwuosobową załogę złożoną ze sternika i mechanika. Podczas kolejnej wojny światowej Maiale użyto z sukcesem w atakach przeciwko brytyjskim bazom morskim w Aleksandrii i Gibraltarze. Własne "żywe torpedy" opracowali również Brytyjczycy i Niemcy. Mimo że wszystkie europejskie pojazdy dawały załogom szansę na przeżycie, to wielu płetwonurków nigdy nie powróciło z takich misji.

Antidotum na wojenne klęski japońskiego imperium

W Japonii w 1943 roku, gdy sytuacja militarna kraju wyraźnie się pogarszała, a będąca w defensywie Cesarska Marynarka Wojenna straciła wiele dużych okrętów, pojawiły się propozycje wykorzystania w walce z aliancką flotą różnych jednostek pływających, także takich, których operatorzy mieli przeprowadzać ataki samobójcze. Zaproponowano również użycie "żywych torped". Początkowo dowództwo japońskie nie podjęło tematu podobnych działań, uznając je za "niehumanitarne", ale kolejne porażki na frontach spowodowały, że na początku 1944 roku wrócono do tych koncepcji. Pomysłodawcami japońskiej "żywej torpedy" byli dwaj oficerowie marynarki, porucznicy Hiroshi Kuroki i Sekio Nishina, którzy już zimą 1941 roku przedstawili dowództwu floty wstępny projekt.

2. Jeden z pomysłodawców torped Kaiten - porucznik Sekio Nishina.

Bazą dla pojazdu miała być standardowa torpeda Typu 93 kalibru 610 mm, czyli tzw. "długa lanca", prawdopodobnie najpotężniejsza broń tej klasy w czasie II wojny światowej, która ważyła 2700 kg i rozwijała prędkość do 50 węzłów. Dowództwo Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii wydało 26 lutego 1944 roku rozkaz o utworzeniu zespołu mającego opracować i przetestować "żywą torpedę". Na jego czele stanął komandor Shimizu Watanabe, specjalista od torped z napędem na sprężone powietrze. Jego zastępcą został porucznik Hiroshi Suzukawa. W tym gronie był też konstruktor torped Atsushi Kusunoki. Zespół ulokowano w bazie morskiej Kure, gdzie w tamtejszej stoczni marynarki wojennej miały powstać prototypy. Po tym, jak zdecydowano o wprowadzeniu tych pojazdów do służby, budowę seryjną podjęto w stoczniach w Yokosuka i Hikari.

"Ta, która wstrząsa niebem"

Japońską "żywą torpedę" nazwano Kaiten – "Ta, która wstrząsa niebem". Pierwsza wersja, Typ 1, była pojazdem jednoosobowym, miała długość 14,4 m, wyporność w zanurzeniu nieco ponad 18 ton i średnicę około 1 m. Umieszczona z przodu głowica bojowa miała masę 1550 kg. Napędzana była silnikiem o mocy 530 KM zasilanym hydrazyną i mogła osiągnąć prędkość maksymalną ponad 40 węzłów, choć zasięg w tym skrajnym przypadku wynosił ledwie 12 mil morskich. Kabina operatora mieściła się w środkowej części i wyposażona była w podstawowe urządzenia sterownicze, nawigacyjne oraz aparat oddechowy. Do obserwacji sytuacji na zewnątrz służył niewielki peryskop. Takich "żywych torped" wyprodukowano najwięcej – ponad 300 sztuk.

3. Schemat torpedy Kaiten Typ 1.

Typ 2 był dłuższy o niecałe 2 m, miał większą średnicę, a wyporność również przekraczała 18 ton. Projekt zarzucono jednak po zbudowaniu prototypu, między innymi dlatego, że silnik nie osiągnął zakładanej mocy znamionowej. Skomplikowany był też proces produkcyjny. Typy 3, 5 i 6 pozostały tylko na papierze, ale na początku 1945 roku ruszyła ograniczona produkcja Typu 4. Rozmiarami pojazdy te przypominały Typ 2, ale zastosowano inny silnik. Problemy techniczne związane z nieszczelnością i mała prędkość spowodowały jednak, że wyprodukowano zaledwie około 50 egzemplarzy tego modelu.

Zupełnie inny był Typ 10, który oparto na torpedzie Typu 92 kalibru 533 mm i masie 1720 kg. Masa głowicy bojowej wynosiła 300 kg. Zasięg tych pojazdów – w porównaniu z wcześniejszymi wariantami – był niewielki, poruszały się one bardzo wolno. Testujący je marynarze meldowali też o licznych nieszczelnościach. Zamówiono jednak 500 sztuk mini-Kaitenow. Produkcja miała ruszyć w sierpniu 1945 roku, ale ze względu na koniec wojny powstało tylko kilka egzemplarzy.

Szkolenie samobójców

Początkowo rozważano możliwość, by operator japońskiej żywej torpedy mógł opuścić ją po naprowadzeniu na cel. Później jednak wprowadzono włazy, których nie można było otworzyć od wewnątrz. Co więcej, Kaiten miał mechanizm samozniszczenia w sytuacji, gdyby atak się nie powiódł.

Ośrodek szkolenia sterników żywych torped zorganizowano w lipcu 1944 roku na wyspie Cuszima, w Zatoce Tokuyama, 80 km na południowy zachód od Hiroszimy. Spośród ochotników wybrano 1375 osób. Byli to mężczyźni w wieku 17–28 lat, głownie marynarze, ale i lotnicy. Piloci Kaitenów musieli wyróżniać się doskonałą kondycją fizyczną, wysokim morale i patriotyzmem. Wykluczano ludzi żonatych i jedynych synów. Na lądzie przyszli samobójcy otrzymywali luksusowe, jak na warunki wojenne, zakwaterowanie. Starano się też zapewniać im jak najlepsze posiłki. Po ukończeniu szkolenia wyjeżdżali na parodniowy pożegnalny urlop do rodziny, aczkolwiek zdradzanie jego charakteru przed bliskimi było niewskazane.

Ostatnie chwile przed misją

Po powrocie do bazy skazani na śmierć spędzali ostatnie dni zazwyczaj na rozmyślaniu i porządkowaniu swych spraw doczesnych, bądź próbowali maksymalnie wykorzystać dany im czas na zabawę w towarzystwie kobiet i dużych ilości alkoholu. Wtedy też pisywali ostatnie listy do domu, które miały być dostarczone rodzinie po śmierci nadawcy. W przeddzień wyjścia w morze ochotników żegnano uroczystą kolacją, którą zaszczycał swoją obecnością wyższy oficer floty podwodnej. Pito, wygłaszano toasty i mowy, śpiewano pieśni.

4. Kaiten Typ 1 prezentowany w Bowfin Submarine Museum na Hawajach.

Następnego dnia rano mający wyruszyć w rejs samobójcy pakowali rzeczy osobiste, do wysłania do rodzinnego domu, dołączając do nich pukiel włosów i ścinki paznokci, przeznaczone w zastępstwie ciała do ceremonii pogrzebowej. Następnie w paradnych mundurach udawali się na odprawę. Ze stołu nakrytego śnieżnobiałym obrusem dowodzący admirał brał kolejno ozdobne kordziki oraz tradycyjne chusty hachimaki, którymi samurajowie przed walką obwiązywali sobie czoło i wręczał je każdemu operatorowi Kaitena. Dopełnieniem ceremonii było spełnienie "toastu śmierci" - płytkimi porcelanowymi czarkami napełnionymi wodą. Po tym wszystkim grupa straceńców udawała się do portu, gdzie przy dźwiękach hymnu wchodziła na pokład okrętu podwodnego.         

Taktyka użycia   

Koncepcja wyjściowa zakładała, że Kaiteny zostaną użyte raczej przeciwko jednostkom stojącym w portach niż na otwartym morzu. Z kolei Typ 10 opracowano z myślą operowania z instalacji brzegowych. Miała to być broń do zwalczania wrogich okrętów, atakujących wybrzeża Japonii. W rejon ataku "żywe torpedy" miały być dostarczane przez zmodernizowane okręty podwodne, które transportowały od dwóch do sześciu pojazdów. Początkowo Kaiteny przymocowane były do pokładu przy pomocy specjalnych klamer, przez co podatne były na uszkodzenia. Było to też na tyle niedogodne, że operator musiał odpowiednio wcześniej zająć w nim miejsce i nawet przez kilka godzin przebywać w mało komfortowych warunkach, zanim wypuszczono go do ataku. W późniejszym okresie na niektórych okrętach podwodnych zabudowano specjalne hangary, co znacznie zmniejszało liczbę awarii powstałych na skutek przeciwdziałania nieprzyjaciela czy niekorzystnych warunków atmosferycznych. Zazwyczaj przypadało dwóch wyszkolonych operatorów na jedną torpedę, aby istniała rezerwa na wypadek niedyspozycji jednego z nich.

Po przybyciu okrętu-nosiciela do rejonu operacji sternik przez śluzę zajmował miejsce w kokpicie Kaitena. Potem właz zamykano od zewnątrz i "żywa torpeda" odłączała się od nosiciela. Do takiego transportu przystosowano nie tylko jednostki podwodne, lecz także kilkanaście niszczycieli oraz lekki krążownik "Kitakami".

Kaiteny w boju

8 listopada 1944 roku 3 okręty podwodne: I-36, I-37 i I-47, na pokładach których zamocowano po cztery Kaiteny, wyruszyły do pierwszej akcji bojowej. I-36 oraz I-47 skierowały się do atolu Ulithi w archipelagu Karolinów, w połowie drogi między Marianami i Filipinami, gdzie Amerykanie założyli olbrzymią morską bazę paliwową. Zazwyczaj stało tam na kotwicach kilkadziesiąt tankowców, okrętów wojennych, statków transportowych, warsztatowców i innych jednostek pomocniczych US Navy.

20 listopada tuż po godzinie 4.00 nad ranem I-36 zwolnił cztery "żywe torpedy", a I-47, ze względu na kłopoty techniczne, tylko jedną. Kilka minut po godzinie 5.00 załogi japońskich okrętów podwodnych usłyszały odgłosy dwóch wybuchów, a dwa następne o godzinie 5.45 i 6.05. Na tej podstawie dowództwo japońskiej marynarki wojennej dość bezrefleksyjnie wysnuło wniosek, że Kaiteny zatopiły 3 lotniskowce i 2 pancerniki! W rzeczywistości straty amerykańskie były znacznie mniejsze. Kaiten sterowany prawdopodobnie przez jednego z pomysłodawców samobójczej broni, porucznika Nishinę, trafił w zbiornikowiec floty USS "Mississinewa" i zatopił go. Pozostałe torpedy zostały zniszczone przez amerykańskie okręty ogniem pokładowej broni maszynowej i bombami głębinowymi.

5. ostatnie chwile USS "Mississinewa".

Natomiast wysłany w rejon Palau okręt I-37 został wykryty i zatopiony bombami głębinowymi przez niszczyciele eskortowe USS "Conklin" i USS "McCoy Reynonolds". Japończykom udało się zatem zniszczyć zaledwie jedną wrogą jednostkę pomocniczą nieproporcjonalnym kosztem utraty 9 Kaitenów i ich sterników oraz okrętu podwodnego ze 113-osobową załogą.

Ostatnią dużą grupę sześciu okrętów podwodnych z Kaitenami wysłano 14 lipca 1945 roku na południowy wschód od Okinawy. Wtedy japońscy morscy kamikadze odnieśli pojedynczy sukces, zatapiając 24 lipca niszczyciel eskortowy USS "Underhill". Poza tym I-58 udało się zatopić 30 lipca konwencjonalnymi torpedami amerykański krążownik USS "Indianapolis", który wcześniej dostarczył na Mariany bombę atomową zrzuconą później na Hiroszimę. Ostatnią misję Kaitenów, której celem były sowieckie okręty na Morzu Japońskim, odwołano. 18 sierpnia 1945 roku załoga I-159 dostała rozkaz powrotu do bazy.

6. USS "Underhill".

Niska skuteczność

Jako nosicieli Kaitenów w działaniach bojowych użyto tylko okrętów podwodnych – ze względu na panowanie Amerykanów w powietrzu. Efekty działań japońskich żywych torped były rozczarowujące. Choć zbudowano 419 Kaitenów, to operacyjnie użyto ich 80–100 i zatopiono tylko jeden niszczyciel, barkę desantową i zbiornikowiec, a kilka innych jednostek uszkodzono. We wszystkich tych atakach zginęło 187 Amerykanów. Japońska flota, oprócz Kaitenów i ich operatorów, utraciła łącznie osiem okrętów podwodnych - nosicieli wraz z 846 marynarzami.

Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednym, dość niewiarygodnym pomyśle podwodnych Kamikaze. "Fukuryu" czyli nurkowie-samobójcy, uzbrojeni w trzymetrowe żerdzie, na końcu których zamocowano 10-kilogramowe ładunki trotylu, mieli zostać rozstawieni w szachownicę co 60 metrów na dnie w strefach przewidywanych desantów Amerykanów na wyspy japońskie. Przygotowano nawet dla nich specjalne podwodne schrony, gdzie mogli odpoczywać. Czterdzieści tysięcy "Fukuryu" wespół z tysiącami samobójców w morskich środkach szturmowych, Kaitenach i samolotach Kamikaze mieli obronić Kraj Wschodzącego Słońca przed najazdem "barbarzyńskiego" Zachodu. Wybuch dwóch bomb atomowych przekreślił te rachuby definitywnie.

***

Źródła fotografii:

  1. Domena publiczna.
  2. Domena publiczna.
  3. Domena publiczna.
  4. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0.
  5. Domena publiczna.
  6. Domena publiczna.

Bibliografia:

  • Iain Ballantyne: Zabójcze rzemiosło. Historia wojny podwodnej, Poznań 2020.
  • Waldemar Benedyczak: Samotni wojownicy, Warszawa 1995.     
  • Jean-Louis Margolin: Japonia 1937-1945. Wojna armii Cesarza, Warszawa 2013.
  • Andrzej Mozołowski: Samobójcy ginęli daremnie, Warszawa 1976.  
  • Craig Symonds: II wojna światowa na morzu. Historia globalna, Kraków 2020.

Komentarze