„Reduta Skrzyżowanie” w ogniu. Wycinek wspomnień z boju o Warszawę we wrześniu 1939 roku
Podczas oblężenia przez Niemców Warszawy we wrześniu 1939 roku newralgicznym punktem obrony odcinka „Waszyngtona” na Grochowie, na przedmościu praskim, o który toczyły się wyjątkowo zaciekłe walki, była „Reduta Skrzyżowanie”. Jedna z najbardziej zaciętych i krwawych potyczek miała miejsce w przeddzień sowieckiej agresji...
Odcinek "Waszyngtona" obsadzony był przez oddziały 2. Batalionu majora Wisława Radziszewskiego z 21. Pułku Piechoty „Dzieci Warszawy”, wzmocnionego ciężką bronią maszynową, w tym niemiecką, zdobytą w boju pod Ciechanowem, oraz plutonem działek przeciwpancernych kalibru 37 milimetrów i plutonem moździerzy. Odcinek ciągnął się na długości około 500 metrów wzdłuż ulicy Żymirskiego, zamykając wyloty alei Waszyngtona oraz ulicy Grochowskiej. Jego głównymi punktami oporu były umocnione budynki, przygotowane do samodzielnej, okrężnej obrony. Okazała pięciopiętrowa kamienica w narożniku alei Waszyngtona i ulicy Żymirskiego została oznaczona przez dowódcę 21. Pułku Piechoty pułkownika Stanisława Sosabowskiego właśnie jako „Reduta Skrzyżowanie”.
![]() |
| 1. 21. Pułk Piechoty "Dzieci Warszawy" wraca z manewrów w Rembertowie we wrześniu 1936 roku. Kolumna maszeruje Aleją Waszyngtona. |
Był 16 września, gdy około 17.00 lawina nieprzyjacielskiego ognia artyleryjskiego zwaliła się na „Redutę Skrzyżowanie”. W wyniku tego ostrzału górne piętra budynków zostały zniszczone, wśród obsady odcinka „Waszyngtona” byli zabici i ranni. Polscy żołnierze mieli pewność, że jest to zapowiedź niemieckiego szturmu. Gdy tylko ogień artyleryjski osłabł, strzelcy natychmiast przystąpili do porządkowania swoich stanowisk. Na nieprzyjaciela nie musieli długo czekać i na pozycje żołnierzy majora Radziszewskiego uderzyły oddziały 23. Pułku Piechoty pułkownika Johanna-Georga Richerta z niemieckiej 11. Dywizji Piechoty. Przebieg walki opisał porucznik Stanisław Gałła, oficer łączności 21. Pułku Piechoty, który w tym czasie dość przypadkowo znalazł się wśród żołnierzy wchodzącej w skład 2. Batalionu 5. Kompanii kapitana Stanisława Safina:
Znalazłem się w piwnicy urządzonej jako schron; znajdowało się tu miejsce dowodzenia kapitana Safina. Usiadłem na stołku przed okienkiem i obserwowałem przedpole. Miałem przed oczyma trójkąt między ulicami Grochowską i Waszyngtona. Widziałem też redutę „Skrzyżowanie”. Mówiliśmy o wizycie parlamentariuszy, o obecnej sytuacji, o tym i owym.
Około godziny 17.00, a może nawet nieco później, na naszą redutę „Skrzyżowanie” otworzyła gwałtowny ogień niemiecka artyleria. Po trwającej około 30 minut nawale ogniowej ruszyło na redutę niemieckie natarcie w sile ok. dwóch kompanii piechoty wspartej działami szturmowymi, które strzelały ogniem na wprost. Górne piętra budynku reduty „Skrzyżowanie” walą się. Redutę okrywają kłęby kurzu, dymu i ognia. Niemcy podchodzą na odległość 300–400 metrów. Reduta milczy. Czyżby załoga została wybita?
Nie! Dopiero teraz obrońcy otwierają do atakującego nieprzyjaciela gwałtowny ogień z broni maszynowej, a w niebo wystrzeliły trzy czerwone rakiety. Na ten sygnał własna artyleria mjr. Koszudzkiego [właśc. Koszuckiego] z rejonu parku Paderewskiego kładzie silny ogień zaporowy. Natarcie niemieckie załamuje się i odpływa za najbliższą zasłonę.
Po załamaniu się tego natarcia ruszyły na redutę nowe oddziały niemieckie – jednak i one załamały się w ogniu obrońców reduty i moździerzy II batalionu mjr. Radziszewskiego.
Nowe baterie niemieckie otwarły teraz ogień na bataliony mjr. Miklasa i mjr. Stanisława Thuna. Gwałtowna walka rozgorzała na całej linii i dywizjon artylerii mjr. Koszudzkiego przeniósł swój ogień, działając na korzyść tych dwóch naszych batalionów. Tylko na odcinku 5 kompanii kpt. Safina było cicho i spokojnie. Ta cisza i pozorny spokój wyczerpywały nas może nawet bardziej niż walka. Żeby wreszcie zaczęło coś się dziać!
Nagle… serce podeszło mi pod gardło. Zdawało mi się, że u wierzchołka trójkąta, przy przecięciu al. Waszyngtona z ul. Grochowską, zobaczyłem kilku niemieckich żołnierzy. Wytężyłem wzrok, ale to chyba było złudzenie, bo teraz widziałem, że cała przestrzeń przed nami była pusta.
Widzę – tak jakby to było dzisiaj – ten niezabudowany w tym czasie plac w rejonie ul. Grenadierów, al. Waszyngtona i ul. Grochowskiej. W odległości około 80 m od naszych stanowisk – z prawej strony – znajdował się będący w budowie i wzniesiony już w stanie surowym półokrągły budynek.
W poprzek tego placu – skośnie, w odległości około 70–80 metrów od nas – przebiegał wykopany pod kanalizację dość głęboki rów, a nieco dalej leżało kilkadziesiąt potężnych rur – każda długości po kilka metrów – przygotowanych do budowy. Poza tym cały plac był niezabudowany. Dopiero u wierzchołka trójkąta stało parę drewnianych budynków i szop gospodarczych. I znowu… To nie było złudzenie. Dwie kolumienki, każda w sile około 11–12 niemieckich piechurów, ruszyły do przodu, jedna wzdłuż prawego, a druga wzdłuż lewego boku trójkąta. Żołnierze niemieccy szli „gęsiego”. Dosłownie zacząłem drżeć ze wzruszenia. Machinalnie odpiąłem kaburę pistoletu. Kpt. Safin złapał mnie za rękę.
![]() |
| 2. Stanowisko niemieckiego cekaemu na Grochowie. |
Około 23.00 walka była skończona. Strzelcy pułkownika Sosabowskiego krwawo odparli niemieckich piechurów, w pewnych momentach nawet lokalnie kontratakując. Według meldunków nieprzyjaciel poniósł dotkliwe straty rzędu kilkuset ludzi – mowa była nawet o ośmiuset poległych, co wydaje się jednak mocno przesadzone. Po stronie polskiej z 2. Batalionu majora Radziszewskiego poległo dwudziestu dwóch ludzi, natomiast z dwóch batalionów – 1. i 2. – 336. Pułku Piechoty osiemdziesięciu.
![]() |
| 3. Podpułkownik Stanisław Sosabowski - w 1939 roku dowódca 21. Pułku Piechoty "Dzieci Warszawy". |
Sosabowski przez cały okres oblężenia pozostawał bardzo blisko pierwszej linii obrony, będąc narażonym na niebezpieczeństwo nie mniej niż jego żołnierze. Hołdował zasadzie, że najlepszą obroną jest atak, zwłaszcza przy przeważającej sile ognia nieprzyjaciela, toteż rankiem następnego dnia – a była to niedziela 17 września – zainicjował natarcie na przedpole Grochowa, w głąb nieprzyjacielskich pozycji. Ze wsparciem artylerii, pozostawiając na pozycjach jedynie niezbędne oddziały osłonowe, formacje 21. Pułku Piechoty „Dzieci Warszawy” uderzyły z furią w głąb niemieckich pozycji obsadzonych przez żołnierzy wspomnianego wcześniej 23. Pułku Piechoty pułkownika Richerta.
Polacy zdobywali poszczególne budynki
obsadzone przez Niemców, wrzucając do ich wnętrz pod przykryciem ognia broni
maszynowej granaty i biorąc do niewoli jeńców. Taki sam los spotkał niemieckich
piechurów ukrywających się w dużych rurach kanalizacyjnych na terenie
miejscowej budowy. Wzięto wówczas do niewoli stu dwudziestu trzech niemieckich żołnierzy,
w tym jedenastu oficerów, oraz zdobyto dziesięć cekaemów i sporo innego
sprzętu, łącznie z pojazdami. Przed południem strzelcy 21. Pułku Piechoty
„Dzieci Warszawy” wycofali się z opanowanego terenu na pozycje wyjściowe,
pozostawiając na przedpolu jedynie ubezpieczenie.
***
Tekst jest nieco przeredagowanym
fragmentem mojej najnowszej książki pt. „Twierdza Warszawa”, którą można nabyć
na stronie Wydawcy:https://www.znak.com.pl/ksiazka/twierdza-warszawa-kalinski-dariusz-231572
Źródła fotografii:
- Narodowe Archiwum Cyfrowe.
- Narodowe Archiwum Cyfrowe.
- Domena publiczna.






Komentarze
Prześlij komentarz