Eugeniusz Bodo i Aleksander Żabczyński. Wojenne losy największych amantów polskiego kina

Dwaj wielcy amanci przedwojennej polskiej kinematografii, którzy swoimi filmami zapełniali sale kinowe,  przyprawiali niewieście serca o szybsze bicie, a wielbicielki wypisywały na ścianach ich domów wyznania miłosne. Doświadczenia wojenne obu aktorów były diametralnie różne, natomiast postawa jednego z nich zasługuje co najmniej na potępienie. 

Po upadku Polski w 1939 roku Eugeniusz Bodo, a naprawdę Bohdan Eugene Junod, miał wszelkie powody, by zniknąć z oczu niemieckim okupantom. Najpopularniejszy gwiazdor polskiego przedwojennego kina podpadł III Rzeszy antyniemieckimi żartami w skeczu "Zabawa w wojnę" oraz scenariuszem o wyraźnie antynazistowskim wydźwięku filmu "Uwaga, szpieg!", który miał właśnie kręcić. 

1. Słynne zdjęcie Eugeniusza Bodo z ukochanym dogiem "Sambo". 

Aktor, z początku niechętnie nastawiony do wyjazdu, uległ namowom matki Jadwigi Doroty Dylewskiej i prawdopodobnie pod koniec września opuścił Warszawę, pozostawiając na pastwę losu swój majątek.

Tea-Jazz

Eugeniusz Bodo dotarł najpierw do okupowanego przez Sowietów Białegostoku, a następnie do Lwowa, gdzie szybko znalazł schronienie, a że jego nazwisko znał każdy, nie mógł narzekać ani na brak środków do życia, ani na brak zajęć. Prowadził tam kawiarnię, a z Henrykiem Warsem zespół Tea-Jazz, w którym pierwsze sukcesy estradowe zaczynała odnosić Irena Jarosewycz, występująca pod artystycznym pseudonimem Renaty Bogdańskiej.

2. Twórcą grupy Tea-Jazz był kompozytor Henryk Wars, który opuścił później Związek Sowiecki wraz z Armią Andersa. 

Wkrótce członkowie Tea-Jazz ruszyli w tournée po Związku Sowieckim, występując m. in. w Kijowie, Moskwie, Charkowie, Odessie i Kursku. Często podróżowali po Związku Sowieckim w wagonach towarowych, nieraz przy potwornym mrozie. Na miejscu występu naprędce zbijana była scena z desek, ale mimo prowizorki zarówno Rosjanie, jak i rozrzuceni po całym kraju Polacy każdy występ Boda i spółki  nagradzali gromkimi brawami. Artyści koncertowali pod czujnym okiem sowieckich "opiekunów", z których jeden zajmował się inwigilacją i sporządzaniem raportów o nastrojach panujących w polskim zespole, a drugi wcielił się w rolę menedżera, załatwiając wszystkie sprawy związane z trasą koncertową i wynagrodzeniem.

Okupacyjne realia Bodo

Eugeniusz Bodo coraz częściej śpiewał napisane przez Henryka Warsa utwory po rosyjsku, co przyszło mu łatwo, gdyż dobrze znał ten język. W Związku Sowieckim artyści wydali nawet dwie płyty, na których znalazły się przedwojenne piosenki, w tym słynny szlagier "Umówiłem się z nią na dziewiątą" oraz "Tylko we Lwowie" (którą odsłuchasz TUTAJ), będących w Związku Sowieckim prawdziwymi przebojami. Bodo szybko stał się popularny i władze sowieckie przyznały mu najwyższy status zaszeregowania jako artysty estradowego. Muzyczną twórczość jego jak i Henryka Warsa prezentowano w moskiewskiej rozgłośni radiowej. Aktor czerpał wówczas z życia pełnymi garściami, a w swojej willi w Brzuchowicach pod Lwowem wiódł życie towarzyskie, któremu daleko było do mizernej, ascetyczno-okupacyjnej egzystencji reszty Polaków pod sowieckim terrorem.

3. Brzuchowice w 1938 roku - widok na kościół i w dalszej perspektywie na zbudowaną w 1933 roku skocznię narciarską. Miejscowość, z uwagi na bliskie położenie od Lwowa (około 9 km) oraz atrakcyjne walory przyrodnicze była popularnym w międzywojniu letniskiem. 

Wiodło mu się na tyle dobrze, że przesyłał mieszkającej nadal w Warszawie matce paczki z żywnością i pieniądze, a przez swoje kontakty w szwajcarskiej ambasadzie umożliwił również opuszczenie warszawskiego getta i przedostanie się do Związku Sowieckiego rodzinie Henryka Warsa. Obaj zaprzyjaźnili się z czołowymi literatami i artystami Moskwy: Aleksiejem Tołstojem, Aramem Chaczaturianem, Izaakiem Dunajewskim oraz prominentnymi działaczami partyjnymi. Wars skomponował nawet muzykę do propagandowego, antypolskiego filmu w reżyserii Michaiła Romma pt. „Marzenie”, usprawiedliwiającego aneksję wschodnich terenów Rzeczypospolitej przez SowietówSytuacja zmieniła się na niekorzyść dopiero po uderzeniu Niemców na Związek Sowiecki. Wówczas Tea-Jazz przygotowywał się do wielomiesięcznej trasy koncertowej po kraju. Eugeniusz Bodo pewny, że szwajcarski paszport gwarantuje mu nietykalność, opuścił wówczas grupę i wyruszył do Lwowa, pragnąc wyjechać do USA.

Aresztowanie i śledztwo

W mieście tuż przed wkroczeniem Wehrmachtu szerzył się sowiecki terror, a polskie elity były dziesiątkowane przez enkawudzistów. Także Eugeniusz Bodo z rozkazu naczelnika NKWD obwodu lwowskiego został 26 czerwca 1941 roku aresztowany. Do jego mieszkania we Lwowie przybyło wówczas dwóch funkcjonariuszy bezpieki, którzy zapakowali go do auta i wywieźli do Moskwy.

27 czerwca 1941 roku Bodo trafił do kilkuosobowej celi więzienia Butyrki, gdzie przebywał niespełna dwa tygodnie, a następnie przetransportowano go do baszkirskiego więzienia w Ufie, 1700 kilometrów na wschód od Moskwy. Przez pół roku nikt się tam nim nie interesował. Dopiero po jakimś czasie odprowadzono go na pierwsze przesłuchanie. W jego trakcie Bodo wyjaśniał, że jest obywatelem Szwajcarii, znanym w Polsce aktorem, że nie należy do żadnego ugrupowania politycznego, a z Warszawy wyjechał we wrześniu 1939 roku, obawiając się represji ze strony Niemców w związku z filmem "Uwaga, szpieg!". Dowodził również, że nie udał się do Szwajcarii, ponieważ się obawiał, że i ten kraj zostanie zajęty przez Niemców. Zrezygnował także z wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, nie chciał bowiem żyć daleko od matki, kiedy więc władze sowieckie przyznały mu najwyższą kategorię artysty estradowego, postanowił pozostać w Związku Sowieckim.

4. Więzienie Butyrki obecnie. 

Wielotygodniowy pobyt w więzieniu odcisnął piętno na zdrowiu aktora. Bodo stracił na wadze i zaczął łysieć. 28 maja 1942 roku aktora zaopatrzono w prowiant i przetransportowano z powrotem do Moskwy, gdzie został poddany kolejnym przesłuchaniom. Aktor opowiadał o podróżach po Europie, swojej pracy, znajomych. Według Alfreda Mirka, późniejszego muzykologa, który przebywał z Bodem w więzieniu na Butyrkach, artysta był już wtedy w opłakanym stanie.

Próby ratunku

W sierpniu 1942 roku o Eugeniusza Bodo upomniała się Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie. W akcję pomocy zaangażowali się Aleksander Mniszek, Stanisław Kot i Tadeusz Romer. Sowieckim śledczym, którzy ze względu na liczne zagraniczne podróże aktora w przeszłości, umyślili uwikłać go w wyimaginowaną  aferę szpiegowską, wysyłane przez ambasadę polską pisma dają ku temu doskonały pretekst.

5. W akcję pomocy dla Eugeniusza Bodo zaangażowany był m.in. profesor Stanisław Kot.  

W środowy wieczór 28 października Bodo ponownie trafił do pokoju przesłuchań. Pierwsze przesłuchanie dotyczyło jak zwykle spraw związanych z podróżami po Niemczech. W pewnym momencie padło również pytanie, po raz pierwszy sformułowane wprost, o to, czy w przeszłości współpracował z polskim wywiadem. Kiedy aktor zaprzeczył, został odprowadzony do celi, ale szybko, około pół godziny po północy, wezwano go ponownie. Tym razem naprzeciw niego siadł wysoki rangą oficer NKWD. Pytał w zasadzie o to samo, ale w sposób zdecydowanie bardziej agresywny i dociekliwy od poprzedników. Kilkukrotnie zarzucił Bodo kłamstwo oraz wyraził zdziwienie, że podczas licznych podróży do Niemczech nie nawiązał żadnych bliższych znajomości.

Śmierć

Na przełomie października i listopada 1942 roku Eugeniusz Bodo, choć nie udowodniono mu winy, został uznany przez NKWD za "podejrzanego" o współpracę z wywiadami niemieckim i polskim. Karą było pięć lat łagru. Do obozu w Kotłasie w obwodzie archangielskim aktor trafił 14 maja 1943 roku. W związku z fatalnym stanem jego zdrowia już 22 czerwca 1943 roku obozowa komisja uznała Bodo za inwalidę i skierowała do sądu sprawę o jego zwolnienie. To był ostatni moment, aby uratować życie słynnego aktora, pomoc nie nadeszła jednak na czas i Eugeniusz Bodo zmarł 7 października 1943 roku. Ciało zakopano w zbiorowej mogile.

5. Eugeniusz Bodo w łapach NKWD - ostatnie znane zdjęcie artysty z 1941 roku. 

Koniec życia Eugeniusza Bodo był wiec tragiczny, jednak jego postępowanie w trakcie okupacji sowieckiej należy ocenić nad wyraz nagannie. Posłużmy się pewną analogią i załóżmy, że Bodo pozostał pod niemiecką okupacją, grywał w teatrach dla Niemców, jeździ w tournée po III Rzeszy, a jego piosenki w niemieckiej aranżacji emitowane są w berlińskim radiu. Artysta korzysta z przywilejów, niedostępnych dla reszty społeczeństwa w podbitym kraju. Jest tylko jedno określenie dla takiej postawy – kolaboracja, i w takich też kategoriach należy postrzegać to, czego dopuszczał się Eugeniusz Bodo pod okupacją sowiecką, mimo dramatycznego finału jego życia. Jego koleżanki po fachu, te które pozostały w okupowanej Warszawie, miały na tyle przyzwoitości, że zarabiały na życie, obsługując ludzi w knajpie, a nie zabawiając okupantów. Pod okupacją sowiecką także można było iść inną drogą, niekoniecznie parając się swoim przedwojennym zajęciem, jednak wymagało to poświęcenia i chęci zejścia z artystycznego piedestału. Udowodnił to profesor Bohdan Urbankowski w swojej znakomitej książce "Czerwona msza, czyli uśmiech Stalina", w której poddał miażdżącej ocenie serwilistyczną postawę części przedwojennych luminarzy polskiej kultury względem Sowietów. Także profesor Jan Karski nie szczędził Eugeniuszowi Bodo słów krytyki za jego niegodne postępowanie.

Amant, który zachował się jak trzeba

Zupełnie inaczej potoczyły się losy drugiego najsłynniejszego amanta polskiego przedwojennego kina. Niewiele osób wie, że początkowo marzeniem urodzonego w 1900 roku Bożydara Aleksandra Żabczyńskiego, nazywanego przez przyjaciół z młodości Darek, a później Al, była służba wojskowa. Jego ojciec, Aleksander Daniel Żabczyński, był pułkownikiem armii rosyjskiej, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości - generałem dywizji Wojska Polskiego. W czasie Bitwy Warszawskiej jako zastępca wojskowego gubernatora miasta organizował wojskowe przeprawy przez Wisłę.

6. Aleksander Żabczyński był najprzystojniejszym amantem filmowym II Rzeczypospolitej. 

Młody Żabczyński postanowił kontynuować rodzinne tradycje. Po maturze rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych Artylerii w Poznaniu. Uczelnię ukończył z wyróżnieniem i trafił do Dywizjonu Szkolnego Artylerii Zenitowej w Warszawie. W marcu 1921 roku awansowano go na podporucznika. Wkrótce został zdemobilizowany jako oficer rezerwy. Jego dywizjon trzy lata później przeformowano w 1. Pułk Artylerii Przeciwlotniczej i po pewnym czasie nadano imię Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Za namową rodziny Aleksander Żabczyński rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Szybko jednak odkrył swoją prawdziwą pasję - aktorstwo. W sumie wystąpił w dwudziestu sześciu filmach, a śpiewane przez niego szlagiery nuciła cała Polska.

W Polskich Siłach Zbrojnych

Gdy wybuchła wojna, aktor znów przywdział mundur oficera Wojska Polskiego. Zmobilizowany w sierpniu 1939 roku, jako porucznik wziął udział w walkach w szeregach 11. Dywizjonu Motorowego Artylerii Przeciwlotniczej, broniąc w pierwszych dniach września Warszawy przed nalotami Luftwaffe. Już 5 września, w wyniku zagrożenia stolicy przez niemieckie zagony pancerne, zapadła decyzja o ewakuacji rządu, Naczelnego Wodza, Brygady Pościgowej i części artylerii przeciwlotniczej w tym 11. Dywizjonu. Jednostka Żabczyńskiego najpierw z trudem dotarła do Lublina, potem zaś do Hrubieszowa. 17 września i atak Związku Sowieckiego na Polskę zastał 11. Dywizjon Motorowy Artylerii Przeciwlotniczej w Stanisławowie. Polskie oddziały zostały zaatakowane przez sowieckie samoloty. Artylerzystom udało się zestrzelić jedną z maszyn, a dwie następne uszkodzić i zmusić do lądowania, ale nocą dowództwo otrzymało rozkaz ewakuacji na Węgry.

7. W pierwszych dniach września 1939 roku porucznik Aleksander Żabczyński brał udział w obronie Warszawy przed niemieckimi nalotami w szeregach 11. Dywizjonu Motorowego Artylerii Przeciwlotniczej. Na słynnej fotografii stanowisko przeciwlotniczego ckm wz. 30 w pobliżu Dworca Wiedeńskiego. 

Porucznik Żabczyński został internowany wraz ze swoją jednostką na Węgrzech. Został tam komendantem obozu dla polskich żołnierzy w wiosce Fölsehangony i jednym z organizatorów ucieczek do Wojska Polskiego we Francji. Porucznik Żabczyński zbiegł jako jeden z ostatnich 29 stycznia 1940 roku. Pociągiem z Budapesztu wyruszył w kierunku Francji, jednak dotarł tam dopiero 15 maja. Kiedy w czerwcu Francja skapitulowała ewakuował się do Anglii.

Po niemal dwóch latach został oddelegowany na Bliski Wschód, gdzie objął funkcję adiutanta pułkownika Leona Przybytki, dowódcy 3. Karpackiego Pułku Artylerii Przeciwlotniczej. 3 maja 1943 roku otrzymał awans do stopnia kapitana, a rok później wziął udział w bitwie o Monte Cassino, podczas której został ranny. Z 2. Korpusem Polskim przeszedł całą kampanię włoską, aż do zdobycia Bolonii. Za żołnierską odwagę i poświęcenie otrzymał w sumie pięć odznaczeń wojskowych w tym Krzyż Walecznych. Nie zapominając o dawnej pasji, w chwilach wolnych od służby, występował dla towarzyszy broni w Teatrze Dramatycznym 2. Korpusu.

Powrót do komunistycznej Polski

Po kapitulacji III Rzeszy kapitana Żabczyńskiego skierowano do okupowanych Niemiec. Pracował w Salzburgu w Polskim Czerwonym Krzyżu. W tym czasie próbował ściągnąć na Zachód swoją żonę - Marię, ona jednak miała odmówić. Jesienią 1946 roku postanowił wrócić do kraju – przez Neapol i Liverpool wraz z innymi polskimi żołnierzami popłynął do Gdańska. W liście do Marii pisał:

     Kochana moja. Czekam na parę słów od Ciebie z niecierpliwością, bo oprócz depesz nic jeszcze pisanego na tym gruncie nie miałem. Jestem już we właściwym obozie repatriacyjnym w Szkocji, koło Edynburga. [...] Załadowanie mojej grupy na okręt jest naznaczone na 29-go tego miesiąca. [...] Sześć lat tęsknoty za ojczyzną i najbliższymi to dużo [...]. Jeśli Bóg da, to może zdążę na Twoje imieniny.

8. Karta repatriacyjna Aleksandra Żabczyńskiego. 

Zdążył. Do Polski dotarł w nocy z 3 na 4 grudnia. Niestety, w rządzonej przez komunistów ojczyźnie nie było miejsca dla przedwojennych aktorów, a tym bardziej byłych podwładnych generała Władysława Andersa. Także Żabczyński nie kwapił się do występów w filmach sławiących siermiężny, socjalistyczny dobrobyt. Powrócił natomiast na stołeczne sceny. Występował w teatrach Klasycznym, a potem Polskim, stawał też przed mikrofonem Polskiego Radia oraz zagrał w kilku pierwszych spektaklach telewizyjnych. Władza mu jednak nie dowierzała - stał się obiektem inwigilacji komunistycznej bezpieki.

Na celowniku Urzędu Bezpieczeństwa

Śledztwo wszczęto tuż po powrocie aktora do Polski. Urząd Bezpieczeństwa otrzymał wówczas informacje, że Aleksander Żabczyński po zakończeniu wojny odwiedzał polskie obozy oficerskie na terenie Niemiec i w Austrii, utrzymywał kontakt z oficerami amerykańskiego wywiadu oraz w 1946 roku odwiedził Polskę pod zmienioną tożsamością pociągiem Czerwonego Krzyża mając za zadanie "przerzucania ludzi do Włoch" na polecenie pracowników wywiadu USA.

9. Fotografia  Aleksandra Żabczyńskiego z karty repatriacyjnej. Aktor miał wówczas 45 lat. 

W trakcie dochodzenia Aleksander Żabczyński był inwigilowany w miejscu zamieszkania oraz w miejscu pracy przez informatorów UB, którzy składali na aktora regularne donosy. Regularnie kontrolowano korespondencję przychodzącą na jego adres zamieszkania. UB przesłuchiwało także byłych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych oraz cywilów powracających z Zachodu do Polski, usiłując zebrać dowody na "działalność wywiadowczą dla Andersa" aktora. Śledztwo zostało zakończone dopiero w pierwszej połowie 1955 roku. Stwierdzono wówczas, że nie znaleziono dostatecznych dowodów na "działalność szpiegowską" Aleksandra Żabczyńskiego oraz dowodów na "utrzymywanie podejrzanych kontaktów" z osobami zza granicy.

Przeżycia wojenne, alkohol, którym leczył swoje tęsknoty oraz inwigilacja bezpieki odcisnęły się na zdrowiu Aleksandra Żabczyńskiego. Po gomułkowskiej "odwilży" na wielkiej muzycznej gali w Sali Kongresowej aktor, jako uczestnik walk o Monte Cassino, miał wykonać słynne "Czerwone Maki". Gdy Żabczyński wszedł na scenę, nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Przeprosił widownię mówiąc, że nie zaśpiewa, ponieważ wciąż ma przed oczami poległych kolegów i uciekł za kulisy. Widok umierających, błagających o pomoc rannych, świst kul i wibrujących odłamków wyrył w jego pamięci niezatarte piętno. Największy amant przedwojennego polskiego kina zmarł nagle na zawał serca 31 maja 1958 roku.

***

Źródła fotografii:

  1. Domena publiczna. 
  2. Domena publiczna.
  3. Domena publiczna. 
  4. Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0. 
  5. Domena publiczna. 
  6. Narodowe Archiwum Cyfrowe.
  7. Domena publiczna.  
  8. Domena publiczna. 
  9. Domena publiczna. 

Bibliografia:

  • Marta Grzywacz: Eugeniusz Bodo. Element społecznie niebezpieczny, "aleHistoria" 2016, nr 10. 
  • Sławomir Koper: Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2013.
  • Anna Lisiecka: Wakacje 1939, Warszawa 2019.
  • Adam Majewski: Wojna, ludzie i medycyna, Lublin 1972.
  • Waldemar Piasecki: Jan Karski. Jedno życie. Kompletna opowieść tom II (1939-1945) Inferno, Kraków 2017. 
  • Remigiusz Piotrowski: Artyści w okupowanej Polsce. Zdrady, triumfy, dramaty, Warszawa 2015. 
  • Bohdan Urbankowski: Czerwona msza czyli uśmiech Stalina, Warszawa 1998.
  • Ryszard Wolański: Eugeniusz Bodo. „Już taki jestem zimny drań…”, Poznań 2012.

Komentarze